Dotychczasowy poziom partycypacji w PPK nie powinien być traktowany jako synonim ogólnej akceptacji dla tego produktu emerytalnego. W przyszłości wiele będzie zależeć od dotychczasowych doświadczeń uczestników – wskazuje rząd w projekcie przeglądu systemu emerytalnego.

Problemy związane z przyrostem długu publicznego, a także potrzeba ochrony interesu przyszłych i obecnych emerytów wymagają stałego monitorowania. Dlatego rząd systematycznie dokonuje przeglądu funkcjonowania systemu emerytalnego i przedkłada Sejmowi informacje na ten temat. Projekt takiego dokumentu trafił właśnie do zaopiniowania przez partnerów społecznych z Rady Dialogu Społecznego (RDS).
Wynika z niego, że od momentu uchwalenia ustawy o pracowniczych planach kapitałowych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1342), a nawet już w reakcji na zapowiedź planowanych zmian, pracowniczy segment systemu emerytalnego zaczął bardzo dynamicznie się rozwijać. Rezultat? Przełożyło się to na dynamiczny wzrost partycypacji w tym segmencie. Rząd tłumaczy, że był to przede wszystkim efekt obowiązkowego włączania do PPK coraz szerszej grupy pracodawców.
Prognozuje jednak, że stymulacja regulacyjna poziomu uczestnictwa najpewniej już się zakończyła i dalszy rozwój części pracowniczej będzie zależny od doświadczeń osób, które już są w tym systemie. W tym kontekście przywoływany jest przykład zagranicznych programów, m.in. z Nowej Zelandii, gdzie partycypacja kształtuje się obecnie na poziomie ok. 80 proc., ale nie stało się to od razu, a dopiero po kilku latach od ich utworzenia.
Być może u nas też jest szansa na dobry wynik. Bowiem w okresie między czerwcem 2021 r. a lutym 2022 r. partycypacja we wszystkich grupach przedsiębiorstw wzrosła. Natomiast najbardziej zauważalny skok odnotowano w firmach zatrudniających największą liczbę osób. Przypomnijmy, że te przedsiębiorstwa przystąpiły do programu jako pierwsze. Zdaniem rządu jest to pozytywna tendencja będąca dobrym prognostykiem dla wzrostów również w pozostałych klasach przedsiębiorstw.
Sceptyczny jest Marcin Wojewódka, radca prawny, członek zarządu Instytutu Emerytalnego, który zwraca uwagę, że dobrowolne formy dodatkowego długoterminowego oszczędzania w naszym kraju przez cały czas nie są powszechne. Potwierdzają to też dane zawarte w przeglądzie. Suma aktywnych uczestników PPK i PPE (pracowniczych programów emerytalnych) w odniesieniu do liczby pracujących daje znacznie niższy wskaźnik partycypacji. W konsekwencji nadal ponad 80 proc. aktywnych zawodowo osób nie jest objętych pracowniczym segmentem systemu emerytalnego.
Rząd ma kilka pomysłów, jak to zmienić. Po pierwsze, dla zwiększenia partycypacji w PPK sugeruje rozważanie dwóch inicjatyw. Jedną z nich jest przeprowadzenie kampanii informacyjnej nastawionej na przekonanie do udziału w nim znacznie większego odsetka pracowników sektora publicznego (obecnie partycypacja w sektorze prywatnym jest o ponad połowę wyższa niż w publicznym). Po drugie, proponuje podniesienie maksymalnego limitu inwestycji zagranicznych, np. do 50 proc. Jak bowiem tłumaczy, dzisiejszy poziom maksymalnej alokacji wynoszący 30 proc. stanowi wyraźny przechył w kierunku wsparcia gospodarki i ze względu na niedostateczną dywersyfikację grozi obniżeniem partycypacji w systemie w razie słabych wyników krajowych aktywów.
W ocenie rządu należałoby również rozważyć podjęcie działań w celu zdynamizowania konkurencji na rynku dostawców PPK. Publiczne strony internetowe poświęcone PPK i prowadzone przez PFR mogłyby w większym stopniu upubliczniać informacje o wynikach poszczególnych funduszy oraz analizach z wykorzystaniem benchmarków, pozwalających na bardziej świadome wybieranie PPK przez pracodawców oraz skłaniających do zmiany dostawcy w sytuacji, gdyby wyniki dotychczasowego wypadały źle.
– Od wielu lat wszyscy bardzo chętnie mówią o potrzebie dodatkowego długoterminowego oszczędzania na starość oraz o edukacji emerytalnej. Ale suche liczby pokazują, że niewiele to daje. Co więcej, zwykle nowe produkty (np. IKZE czy PPK) powstawały w swoistej kontrze do tego, co pozostawili poprzednicy (IKE czy PPE). W efekcie komplikuje to system i pośrednio wpływa na niskie zaufanie do nowych narzędzi – ocenia mec. Wojewódka.