- Banki amerykańskie zaczęły znacznie wcześniej i podchodzą do ESG od innej strony. Myślą: „Jak zarobić na ESG?”. W Europie jest to raczej: „Jak uniknąć utraty” - uważa Philipp Wackerbeck, partner Strategy& (firmy należącej do PwC), globalny lider usług dla sektora finansowego.

Philipp Wackerbeck, partner Strategy& (firmy należącej do PwC), globalny lider usług dla sektora finansowego / Materiały prasowe
Jaka jest ogólna sytuacja w europejskim sektorze bankowym? Czy jest przygotowany na recesję w strefie euro? Jakie są słabe punkty i mocne strony banków w Europie?
Pod względem kapitału, ale także w zakresie płynności, pozycja banków jest dość dobra. W trakcie ostatnich 10 lat dokonała się znacząca poprawa. Nie tylko mają więcej kapitału, ale jest on lepszej jakości. Poprawiono także zarządzanie ryzykiem i kapitałem. Banki stały się bardziej czujne i w szerszym sensie nieco bardziej konserwatywne. Nie tak łatwo angażują się w biznes, którego nie rozumieją, co robiło wiele banków w Europie przed globalnym kryzysem finansowym.
Poziomy złych kredytów spadły dość znacznie. Cztery, pięć lat temu w całej Europie było to ponad bilion euro. Teraz to połowa tej kwoty. Udział złych kredytów spadł średnio z ponad 6 proc. do ok. 3 proc. Oczywiście kraje Europy Południowej i niektóre kraje Europy Wschodniej mają wyższy udział złych kredytów.
A jeśli chodzi o kapitał?
W ciągu ostatnich kilku lat sytuacja się poprawiła. Banki są wystarczająco skapitalizowane, żeby wytrzymać początkową burzę. Pytanie brzmi, jak głęboka będzie recesja, jaki będzie wpływ rosnących stóp procentowych na gospodarkę. Niektóre wskaźniki wykazują niebezpieczne tendencje. W Niemczech spadek eksportu do krajów spoza UE miał dwucyfrową dynamikę w ostatnim kwartale. To znak, że będzie coraz trudniej. Nawet w krajach, które dotąd dobrze sobie radziły, jak Holandia lub Niemcy, zobaczymy coraz większą liczbę niewypłacalności i więcej złych kredytów.
Jaka będzie reakcja Europejskiego Banku Centralnego?
Nastawienie dosłownie w ciągu ostatnich kilku tygodni znacznie się zmieniło. Do połowy roku EBC był dość „zrelaksowany”, ale teraz, gdy banki centralne mają problem z kontrolą inflacji i okazuje się, że stopy procentowe być może trzeba będzie podnosić znacznie szybciej i o wiele bardziej intensywnie, niż się do tej pory spodziewano, pojawiło się zaniepokojenie recesją. Problem polega na tym, że polityka fiskalna i polityka pieniężna nie mogą zbyt wiele zrobić, aby jej zapobiec.
A jaki będzie wpływ na banki?
To zależy od wielkości recesji. W jednej z symulacji zastosowaliśmy metodologię z testów warunków skrajnych EBA (Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego) dla największych europejskich banków, uwzględniając obecny konsensus prognoz makroekonomicznych. Okazało się, że sytuacja jest nadal dość dobra. Ale wiemy, że konsensus w sprawie prognoz PKB obniża się dość szybko.
Czy wyższe stopy procentowe pomagają bankom w strefie euro? W Polsce tak się stało.
Zasadniczo jest to bardzo pozytywne. Działanie przy ujemnych stopach procentowych i niewielkich marżach było naprawdę trudne dla banków. W większości państw europejskich ich wyniki są nadal w dużej mierze zależne od dochodu odsetkowego, a nie od opłat. Wpływ wyższych stóp będzie zależał od tego, jak szybko można dostosować stronę kredytową w porównaniu do strony depozytowej. Kłopot może się pojawić, jeśli stopy procentowe wzrosną zbyt szybko, bo przy zmiennym oprocentowaniu jakość portfela się pogorszy. Ale inaczej jest w Austrii, gdzie w hipotekach w dużej mierze jest stosowana zmienna stopa, a inaczej w Niemczech, gdzie przeważają stałe stawki obowiązujące przez 10-15 lat.
Wraz z wojną w Ukrainie widzimy problemy na rynku gazu ziemnego, na innych rynkach surowcowych. Czy to w dłuższej perspektywie będzie miało wpływ na transformację energetyczną i podejście do ESG w instytucjach finansowych? Czy wymagania regulacyjne dotyczące ESG mogą być złagodzone?
Może wystąpić tymczasowe rozluźnienie w klasyfikacji źródeł energii. Będzie to zależało od wpływu niedoboru gazu. Ale myślę, że generalnie kierunek jest jasny: Europa jest bardzo zaangażowana i traktuje transformację bardzo poważnie. Problem w tym, że ma też bardzo technokratyczne podejście oparte na regulacjach, a nie na rynku.
Może rynek działał zbyt wolno.
Tak, ale w rezultacie europejskie banki pod względem ESG są bardzo skoncentrowane na spełnianiu wymagań regulacyjnych. Koncentrują się na stronie formalnej - podają dane, spełniają wymogi dotyczące przejrzystości - a nie na substancji. Różni się to od podejścia w innych częściach świata, gdzie jest mniej regulacji ESG, a nawet w ogóle ich nie ma, ale to nie znaczy, że banki tam nic nie robią. Wpływa na nie rynek. Na przykład na Bliskim Wschodzie jest duża presja ze strony agencji ratingowych, inwestorów giełdowych, na rynku długu. Tam uwaga managementu na kwestie ESG jest taka sama jak w bankach europejskich, ale tam mówią więcej o wpływie na biznes.
Być może w Europie to tylko pierwszy etap. Musimy wiedzieć, gdzie jesteśmy.
Banki amerykańskie zaczęły znacznie wcześniej i podchodzą do ESG od innej strony. Myślą: „Jak zarobić na ESG?”. W Europie jest to raczej: „Jak uniknąć utraty?”. Dlatego wielu prezesów banków w Europie jest nieco rozczarowanych postępami w zakresie ESG. Przeznaczają zasoby na spełnienie wymagań regulacyjnych, a nie na dyskusje biznesowe. Owszem, dużo się mówi np. o zielonych obligacjach, ale tak naprawdę to nie jest gamechanger. Nie ma wielu banków, które naprawdę opracowały przekonujące strategie ESG.
Kolejnym problemem jest to, że wszyscy chcą finansować pewne klasy aktywów, które są zgodne z ESG. Ma to wpływ na ceny tego finansowania. Marże są mocno ograniczone. Wszyscy szukają tych samych aktywów, zamiast starać się o bardziej inteligentne sposoby tworzenia dodatkowej wartości dzięki ESG. Europa może być światowym liderem w ESG, ale musi uzupełnić swoje formalistyczne podejście o część bardziej związaną z biznesem.
Czy wojna w Ukrainie wpłynęła na strategiczne myślenie o całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej z perspektywy inwestorów międzynarodowych, dużych grup bankowych?
Ryzyko geopolityczne nie było w przeszłości specjalnie brane pod uwagę. Teraz to się zmienia. W żadnym wypadku nie lekceważę tego, co dzieje się teraz w Ukrainie, przy czym na poziomie globalnym największym wyzwaniem tego stulecia jest rosnący konflikt strategiczny między Chinami a USA. Będzie to miało głębokie implikacje również dla Europy. Handlujemy z jednymi i drugimi i jesteśmy zależni od obu z nich. Wiele firm w Niemczech ma 30 proc. całego biznesu z Chinami i 30 proc. z USA. Gdy jeden kraj zadeklaruje: „Robisz interesy z nami albo z nimi”, te firmy znajdą się w poważnych kłopotach. Ma to znaczenie nie tylko dla gospodarki, ale i dla finansujących te firmy banków.
Dziś w regionie Europy Środkowo-Wschodniej ryzyko jest podwyższone. Dam przykład. Polska ma świetne osiągnięcia, jeśli chodzi o nearshoring (przenoszenie usług do pobliskiego kraju - red.). Instytucje finansowe, inne firmy ulokowały tu dużą część operacji back office. Nie ma dyskusji na temat przenoszenia tego gdzieś indziej. Ale inaczej jest w przypadku nowych inwestycji tego typu. Gdy szuka się lokalizacji np. dla centrum usług, powstaje krótka lista krajów. Zazwyczaj na górze jest Polska lub inny kraj regionu, jak Litwa czy Słowacja. Ale dziś część firm może mówić: „W tym momencie nie możemy zdecydować się na Polskę, Litwę czy Słowację, wolelibyśmy Portugalię lub Hiszpanię”. Powodem jest awersja do ryzyka na poziomie operacyjnym i ograniczenia związane z tym, jak taką decyzję mogą przyjąć interesariusze danej firmy.
A co z perspektywami inwestycji w bank lub w firmę ubezpieczeniową?
Podobnie. Do potencjalnych strat jest przykładana wyższa waga niż do potencjalnych zysków. Każdy kryzys jest okazją, zawsze tak było w historii - o ile jest się gotowym podjąć ryzyko. A banki nie są gotowe na wzięcie na siebie dziś takiego dodatkowego ryzyka. Nawet w Europie Zachodniej nie ma przejęć transgranicznych, chociaż EBC w 2020 r. pozwolił na uwzględnianie tzw. badwill, czyli ujemnej różnicy między wartością rynkową a wartością księgową przejmowanego banku. Biorąc pod uwagę, że wskaźniki ceny do wartości księgowej europejskich banków wynoszą od 0,3 do 0,8, jest to ogromna zachęta finansowa. Ale nawet teraz w Europie banki wahają się, są bardzo ostrożne. Europa Wschodnia to miejsce dla kogoś z apetytem na wyższe ryzyko i równocześnie mniejszą presję ze strony inwestorów. Na przykład dla funduszy private equity.
Polska nie ma dużego doświadczenia z inwestorami private equity w bankach. Chociaż mamy Getin Noble, bank w trudnej sytuacji, który mógłby być celem dla private equity, bo w sektorze bankowym najwyraźniej nie ma chętnych, by go kupić.
Nie mogę komentować poszczególnych przypadków. Ale są przykłady udanych inwestycji tego rodzaju, jak Bawag w Austrii czy inne inwestycje funduszy w Niemczech. Fundusze private equity przekształciły banki o niskiej zyskowności w naprawdę silne aktywa. Po przejęciu przez private equity są to zdecydowanie lepiej działające instytucje ze zwrotem z kapitału rzędu 20 proc. Oczywiście strategia takich funduszy to raczej nie długoterminowe podejście, a krótkoterminowe dostosowanie do realiów, żeby zwiększyć szanse na dobre wyjście z inwestycji w horyzoncie pięciu-siedmiu lat.
Jak można ocenić polski rynek bankowy? Czy jest on atrakcyjny dla potencjalnych inwestorów? Polska to duży kraj o silnej gospodarce. Ale mamy także podatek bankowy, wakacje hipoteczne, udział państwa w sektorze bankowym wynosi ponad 50 proc.
Kiedy zastanawiamy się nad strategiami wejścia na unijny rynek dla banków pozaeuropejskich, pojawia się pytanie, od jakiego kraju zacząć? Wielka Brytania już odpada, bo tamtejszej licencji nie można już „paszportować” w innych krajach UE. Niemcy to inne wyzwanie - duży rynek, ale bardzo konkurencyjny i z niskimi marżami.
W Polsce jest dość duża, dynamiczna populacja. Jest „story rozwojowe”: kraj wciąż dogania Europę Zachodnią. Świadomość cyfrowa jest wysoka. Wiele banków wykonało całkiem sporo pracy w zakresie digitalizacji i edukacji swoich klientów. Zasadniczo rynek polski jest więc dość atrakcyjny.
Wymienił pan mocne punkty. A słabości?
Duży udział państwa w sektorze bankowym nie zawsze stanowi problem. W Turcji państwowe banki mają duży udział w całym sektorze, ale prywatne banki bardzo dobrze sobie radzą.
W krótkim okresie znaczenie ma ryzyko geopolityczne. Dodatkowo takie rozwiązania jak wakacje kredytowe zmniejszają atrakcyjność banków dla inwestorów. Ale regulacje się zmieniają. Żeby Polska ponownie stała się atrakcyjnym miejscem inwestycji, trzeba stworzyć odpowiednie środowisko dla inwestorów strategicznych, nie tylko dla inwestorów finansowych, którzy chcieliby coś tanio kupić. ©℗
Rozmawiał Łukasz Wilkowicz