Jeśli wyłączyć żywność i energię, które idą w górę za sprawą wojny w Ukrainie, jesteśmy wśród europejskich liderów inflacji.
Jeśli wyłączyć żywność i energię, które idą w górę za sprawą wojny w Ukrainie, jesteśmy wśród europejskich liderów inflacji.
Główna miara inflacji bazowej - nieuwzględniająca zmian cen żywności i energii - wzrosła w lipcu do 9,3 proc. z 9,1 proc. miesiąc wcześniej, podał we wtorek Narodowy Bank Polski. To największa dynamika od początku 2001 r. Od tego czasu dostępne są porównywalne dane.
Inflacja bazowa służy ocenie tego, jak duży jest wpływ popytu na procesy cenowe. To ma zaś kluczowe znaczenie dla decyzji na temat wysokości stóp procentowych. „Wskaźnik CPI pokazuje średnią zmianę cen całego, dużego koszyka dóbr kupowanych przez konsumentów. Przy wyliczaniu wskaźników inflacji bazowej analizie są poddawane zmiany cen w różnych segmentach tego koszyka. To pozwala lepiej identyfikować źródła inflacji i trafniej prognozować jej przyszłe tendencje. Pozwala też określić, w jakim stopniu inflacja jest trwała, a w jakim jest kształtowana np. przez krótkotrwałe zmiany cen wywołane nieprzewidywalnymi czynnikami” - podaje NBP.
Ogólny wskaźnik inflacji (CPI) sięgnął w lipcu 15,6 proc., z czego żywność i energia odpowiadały za 6,3 pkt proc. W obu przypadkach ceny nie zależą od zmian w popycie, a od czynników podażowych. Obecnie są to skutki rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Według Ernesta Pytlarczyka, głównego ekonomisty Banku Pekao, „putinflacja” przenosi się również na inne ceny niż żywności i energii i powiększa wskaźnik bazowy o ok. 2 pkt proc.
NBP oblicza kilka miar inflacji bazowej. Wszystkie są obecnie na swoich historycznych szczytach. Najwyżej jest inflacja po wyłączeniu cen administrowanych: w lipcu drugi miesiąc z rzędu wynosiła 15,9 proc.
Polska należy do krajów Unii Europejskiej najmocniej dotkniętych wzrostem cen. W przypadku ogólnego wskaźnika do liderów - państw nadbałtyckich - mamy spory dystans. Tam inflacja przekracza 20 proc. Z inflacją bazową jest inaczej: tu jesteśmy tuż za podium, a Estonia i Litwa wyprzedzają nas o 0,1-0,2 pkt proc. Jedynie w Czechach inflacja bazowa była wyższa - wynosiła 12,8 proc.
To dane za czerwiec na podstawie wyliczanego przez Eurostat zharmonizowanego wskaźnika cen konsumpcyjnych. Pozwala on porównywać sytuację w różnych krajach UE, ale zharmonizowany indeks różni się nieco od danych podawanych przez krajowe urzędy statystyczne.
Dlaczego jesteśmy wśród europejskich liderów inflacji bazowej? - Gospodarka była mocno rozgrzana. Rosła szybciej niż potencjał. Mieliśmy rozgrzany rynek pracy, była duża presja płacowa. Byliśmy liderem popandemicznego odbicia gospodarczego. Obok Czech mamy najniższe bezrobocie w Europie - wskazuje Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska.
Według danych Eurostatu stopa bezrobocia w Polsce wynosiła w czerwcu 2,7 proc. W Czechach było to 2,4 proc.
Bielski zaznacza, że faza przegrzania gospodarki rozpoczęła się u nas jeszcze przed pandemią. - Wtedy byliśmy pod tym względem w czołówce - podkreśla ekspert, wskazując również znaczenie ekspansji fiskalnej, czyli zwiększania wydatków państwa, które miało pomóc w przezwyciężeniu skutków kryzysu, ale przełożyło się również na procesy cenowe.
- Mamy wysoką inflację bazową, bo zwłaszcza ceny usług pracochłonnych systematycznie rosły. Rynek pracy jest rozgrzany. Cała gospodarka była rozpędzona na tyle, że dość łatwo przerzucało się wzrost kosztów na konsumenta. Ale teraz to się kończy - zaznacza Ernest Pytlarczyk. Według niego wskazują na to publikowane w ostatnim czasie dane. Dwa ostatnie miesiące przyniosły niższe od oczekiwań wskaźniki dotyczące zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Płace w nim rosną w tempie przekraczającym 10 proc. w skali roku, ale inflacja jest wyższa, co oznacza, że ich wartość nabywcza się zmniejsza. Słabsze niż jeszcze kilka miesięcy temu były również w ostatnim czasie wyniki produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej. We wszystkich tych przypadkach znamy na razie wyniki za czerwiec. Lipcowe będą publikowane w najbliższych dniach.
Ekonomiści mBanku zwrócili uwagę, że „rozpędzenie” inflacji bazowej było w lipcu drugi miesiąc z rzędu mniejsze niż na początku roku, to „jest to niezbyt gwałtowne hamowanie”.
Analitycy oceniają, że z uwagi na wysoką inflację Rada Polityki Pieniężnej nie zakończyła jeszcze prowadzonego od października ub.r. cyklu podwyżek stóp procentowych. Główna stopa NBP została w tym czasie podniesiona z 0,1 proc. do 6,5 proc. Bank centralny jest krytykowany za to, że zbyt późno rozpoczął podnoszenie stóp. Najbliższe decyzyjne posiedzenie RPP jest zaplanowane na początek września. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama