- Wzrosną obowiązki informacyjne wobec klienta. Konsument nadal będzie mógł dostać tzw. kredyt na klik. Ale po zawarciu umowy dostanie przypomnienie, że może od niej odstąpić - powiedziała Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego.

Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego / CZAJKOWSKI STUDIO
W Brukseli jest szykowana rewizja dyrektywy o kredycie konsumenckim.
W miniony czwartek swoją propozycję w tej sprawie przegłosowała Rada UE, a w najbliższą środę ma to zrobić Parlament Europejski. Jesienią rozpocznie się trialog w tej sprawie, a pod koniec roku spodziewane jest przegłosowanie rewizji dyrektywy w PE.
Wyjaśnijmy na początek, czym jest kredyt konsumencki.
To kredyt lub pożyczka zaciągana przez konsumenta, czyli osobę fizyczną, na cel niezwiązany z działalnością gospodarczą ani zawodową. W tej kategorii mieści się kredyt na zakup samochodu, zakupy na raty czy pożyczka krótkoterminowa. Dziś limit takiego zobowiązania to 225 tys. zł. W Polsce takich kredytów mogą udzielać tylko banki, spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe i firmy pożyczkowe. Kredyty hipoteczne stanowią odrębną kategorię.
Co ma się zmienić w dyrektywie?
Dyrektywa o kredycie konsumenckim powstała w 2008 r. Trzeba więc było dokonać jej przeglądu, m.in. ze względu na postępującą cyfryzację. Celem rewizji jest również ujednolicenie stosowania dyrektywy w poszczególnych krajach UE, bo w tej chwili jest z tym bardzo różnie. Zmieni się m.in. to, że dyrektywa obejmie zakresem pożyczki do 200 euro. Wzrośnie też górny pułap - z 75 tys. euro do 100 tys. euro. W jej zakres zostaną też włączone transakcje „buy now, pay later”, czyli odroczone płatności w handlu internetowym. Proponuje się też objęcie dyrektywą crowdfundingu, czyli pożyczek społecznościowych, a także leasingu konsumenckiego.
Co z limitami kosztów?
Do tej pory dyrektywa ich nie limitowała, teraz będzie taki obowiązek. Będzie to można zrobić na trzy sposoby: ograniczając odsetki, całkowity koszt kredytu albo RRSO, czyli wyrażony procentowo całkowity koszt kredytu w ujęciu rocznym. Co ważne, według proponowanej w dyrektywie formuły obliczania RRSO im dłużej klient korzysta z pożyczki, tym lepiej i tym niższe ono jest. Przy chwilówkach i generalnie pożyczkach krótszych niż rok ten wskaźnik jest na ogół bardzo wysoki. Nie wiemy, jaki będzie finalny kształt tych przepisów, ale nie jest wykluczone, że polski rynek czeka rewolucja. Wyznaczony w ustawie o kredycie konsumenckim limit kosztów pozaodsetkowych byłby niezgodny z projektem dyrektywy zaproponowanym przez Komisję Europejską i parlament, a to oznaczałoby zmianę naszego modelu limitowania kosztów. Gdybyśmy zdecydowali się na RRSO, oznaczałoby to wycięcie z rynku wszystkich krótszych pożyczek. Rozsądniejsze byłoby uwzględnienie kryterium całkowitego kosztu kredytu, ale musimy zaczekać na finalny kształt przepisów.
A obowiązki informacyjne wobec konsumentów?
Wzrosną. Konsument nadal będzie mógł dostać tzw. kredyt na klik, ale po zawarciu umowy trzeba będzie wysłać mu przypomnienie, że może od niej odstąpić. Planowane są również duże zmiany, jeżeli chodzi o ocenę zdolności kredytowej. Kierunek jest trochę podobny do tego, co przewiduje tzw. ustawa antylichwiarska. Dyrektywa wprowadza obowiązek dokonania wnikliwej oceny zdolności kredytowej konsumenta przed udzieleniem kredytu. Dokonuje się jej na podstawie informacji o dochodach i wydatkach konsumenta oraz o innych okolicznościach finansowych, które są niezbędne i proporcjonalne do rodzaju kredytu. Informacje te mogą obejmować udokumentowanie dochodów, ale nie muszą, a pozyskać je trzeba z odpowiednich źródeł wewnętrznych lub zewnętrznych. W tym zakresie projekt dyrektywy różni się znacząco od projektu ustawy krajowej. Dla pożyczek powyżej dwukrotności minimalnego wynagrodzenia przewiduje się obowiązek uzyskania zaświadczenia o dochodach konsumenta. Z kolei w projekcie Rady UE zaproponowano, aby ocena zdolności kredytowej nie polegała wyłącznie na zbadaniu historii kredytowej. To stoi w sprzeczności z rozwiązaniem projektu ustawy antylichwiarskiej, który dopuszcza taką możliwość. Warto jednak zaznaczyć, że przepisy unijne będą objęte harmonizacją maksymalną, a zatem Polska nie będzie mogła utrzymywać rozwiązań od nich odbiegających. Zakłada się, że państwa członkowskie będą mogły obligować instytucje finansowe do korzystania w tym celu z baz zewnętrznych, takich jak Biuro Informacji Kredytowej. Poza tym rozdziela się doradztwo i oferowanie produktów. Obecne firmy pośredniczące będą musiały zdecydować, czy są doradcą czy pośrednikiem.
Czyli ochrona konsumentów wzrośnie.
Zdecydowanie, cała dyrektywa nakierowana jest na ochronę konsumentów. Co więcej, w sytuacji odmowy udzielenia pożyczki klient ma dostać szczegółowe wyjaśnienie, dlaczego tak się stało.
Jak zmiany te wpłyną na sektor finansowy i innych interesariuszy, np. e-commerce?
Na pewno sporo wzrosną koszty, bo każdy kolejny obowiązek informacyjny oznacza konieczność zwiększenia zatrudnienia. Zwiększy się transparentność rynku. Służy temu przewidziany również w ustawie anty lichwiarskiej nadzór Komisji Nadzoru Finansowego nad sektorem pożyczkowym. Warte docenienia jest również przeciwdziałanie nadmiernemu zadłużeniu konsumentów. Tu potrzebna jest jednak dobra wymiana informacji. W tej chwili mamy różne systemy: BIK i biura informacji gospodarczej. Pytanie, czy nasz ustawodawca, implementując dyrektywę, zdecyduje się na stworzenie publicznego centralnego rejestru, tak jak to jest w innych krajach, w których są one bezpłatne i obligatoryjne. Dziś w Polsce mamy wyłącznie bazy komercyjne. Projekt dyrektywy w wersji PE zakłada obowiązek poinformowania konsumenta w terminie 30 dni o tym, że do bazy danych zostały o nim wpisane negatywne informacje. Taki obowiązek może być prawdziwym wyzwaniem dla administratorów baz danych, a także generować dodatkowe koszty związane z oceną zdolności kredytowej.
Przy implementowaniu dyrektywy na polski grunt BIK może zostać zastąpiony przez rejestr publiczny?
Jeżeli taki rejestr powstanie. Dyrektywa wprowadza pewne zasady, które dotyczą zarówno rejestrów publicznych, jak i prywatnych. Jeśli jednak ustawodawca zdecyduje się na nałożenie obowiązku korzystania z rejestrów, wówczas powinien dążyć do stworzenia kompleksowego nieodpłatnego rejestru publicznego.
Rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel