Główna stopa Narodowego Banku Polskiego jest od dziś najwyższa od grudnia 2012 r. Wynosi 4,5 proc.. Wzrost kursu walutowego powinien przyczynić się do szybszego obniżenia inflacji

Na wczorajszym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podniosła koszt pieniądza o 1 pkt proc. Ekonomiści spodziewali się podwyżki o 0,5-0,75 pkt proc. Tak dużej podwyżki jak wczoraj nie było od 2000 r. Wtedy również - podobnie jak obecnie - mieliśmy dwucyfrową inflację. Ale główna stopa NBP wynosiła prawie 20 proc.

„Dalsze decyzje Rady będą zależne od napływających informacji dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej, w tym od wpływu agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie na polską gospodarkę” - napisano w komunikacie po posiedzeniu RPP.

Kwiecień to siódmy z rzędu miesiąc, w którym oficjalne stopy procentowe idą w górę. Analitycy są zdania, że na tym nie koniec. Ekonomiści są przekonani, że kolejna podwyżka będzie miała miejsce za miesiąc. - Nasza prognoza zakładająca dojście do 6,5 proc. w 2022 r. budzi coraz mniej kontrowersji - komentuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Spodziewa się, że w przyszłym roku podstawowa stopa NBP dojdzie do 7,5 proc.

- Trudno określić, do jakiego poziomu stopy wzrosną, ale wydaje się, że przestrzeń nie jest już większa niż kolejny 1 pkt proc. Trzeba mieć na uwadze, że już II kw. tego roku, a na pewno drugie półrocze, to będzie czas wyraźnego spowalniania gospodarki - ocenia Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Podwyżki stóp procentowych przekładają się na wzrost rat kredytów. Powodują też ograniczenie dostępności dla tych, którzy dopiero chcieliby o nie wystąpić.

ikona lupy />
Tak zmieniała się podstawowa stopa NBP / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
„NBP będzie podejmował wszelkie niezbędne działania w celu zapewnienia stabilności makroekonomicznej i finansowej, w tym przede wszystkim w celu ograniczenia ryzyka utrwalenia się podwyższonej inflacji” – stwierdziła RPP w komunikacie po posiedzeniu.
– Podwyżki stóp mają obecnie na celu umocnienie złotego. Wojna skokowo podniosła ceny licznych surowców i komponentów w całej Europie – m.in. paliw, gazu, węgla, żywności, nawozów i metali rzadkich. Wzrost globalnych cen towarów przemysłowych oznacza importowanie inflacji z za granicy. W takich warunkach umocnienie waluty pozwoli na tańszy import surowców – komentuje decyzję RPP Marcin Klucznik, ekonomista Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
– Złoty powinien umacniać się wraz z powiększaniem się różnic oprocentowania między Polską a strefą euro. Obecnie są one najwyższe od 20 lat – dodaje ekspert. Główna stopa w strefie euro jest zerowa.
U nas kwiecień jest siódmym z rzędu miesiącem podwyżek stóp. Poprzednie były jednak mniejsze. Dlaczego?
– Przed miesiącem podwyżka wyniosła 0,75 pkt proc. Całego punktu nie było i słusznie, bo mieliśmy niestabilny rynek walutowy. Teraz zapanowało tam uspokojenie, co oznacza, że warunki dla dużej podwyżki były lepsze – wyjaśnia Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku.
W dniu marcowego posiedzenia RPP kurs euro ocierał się o 5 zł. Obecnie wynosi ok. 4,65 zł.
Zdaniem Mazurka, poza kursem walutowym, myślenie RPP jest skupione na oczekiwaniach inflacyjnych. Te zaś, po ostatnim skoku inflacji – w marcu, według wstępnych szacunków, ceny konsumpcyjne były o 10,9 proc. wyższe niż rok wcześniej – znacząco wzrosły.
„Szybkie podnoszenie stóp procentowych teraz, potencjalnie oddziałujące na umocnienie złotego, będzie oznaczało utrzymywanie się wyższego kosztu pieniądza przez dłuższy czas, gdyż perspektywy wysokiej inflacji, ciasnego rynku pracy i presji na wzrost wynagrodzeń pozostają pomimo tej decyzji nadal niekorzystne. Tym samym rosną ryzyka w dół dla naszych oczekiwań co do wzrostu gospodarczego w średnim okresie, choć w naszej ocenie oczekiwania korzystnego popytu na pracę pozwalają Radzie przesunąć środek ciężkości w funkcji reakcji tego gremium z aktywności gospodarczej na ograniczenie inflacji – komentują analitycy Banku Millennium.
Podwyżki stóp procentowych przekładają się na wzrost rat płaconych przez kredytobiorców. Powodują też ograniczenie dostępności kredytów dla tych, którzy dopiero chcieliby o nie wystąpić.
Tuż przed pierwszą podwyżką w obecnym cyklu, czyli w październiku ub.r., trzymiesięczny WIBOR, stopa rynku międzybankowego będąca podstawą oprocentowania dużej części hipotek, wynosiła 0,25 proc. Miesięczna rata 30-letniego kredytu o wartości 300 tys. zł z marżą na poziomie 2 pkt proc. wynosiła wówczas ok. 1,15 tys. zł. We wtorek, dzień przed podwyżką, stopa WIBOR wynosiła 4,9 proc. Rata tego samego kredytu wynosiła już prawie 2 tys. zł. Oprocentowanie, w zależności od banku i warunków umowy, może być zmieniane raz na miesiąc, raz na trzy miesiące.
Przy wyliczaniu zdolności kredytowej większa rata oznacza możliwość wzięcia mniejszego kredytu. Na zdolność kredytową wpływ mają nie tylko decyzje Rady Polityki Pieniężnej. Komisja Nadzoru Finansowego nakazała niedawno bankom podwyższenie z 2,5 do 5 pkt proc. buforu wzrostu oprocentowania, przy którym klient – zakładając, że jego zarobki się nie zmieniają – nadal będzie w stanie spłacać hipotekę. Obecnie wymagane jest posiadanie wpływów, które pozwolą pokrywać bieżące wydatki i płacić raty przy oprocentowaniu przekraczającym 10 proc. (uwzględniając marżę banku).
Oprocentowanie kredytów rośnie automatycznie w takt podwyżek stóp NBP. Do niedawna banki zwlekały z podnoszeniem oprocentowania lokat. Szefowie banków tłumaczyli to dużą nadpłynnością sektora i brakiem potrzeby walki o pieniądze klientów. Obecnie jednak nawet w największych bankach, najmniej skłonnych do poprawiania oferty depozytowej, można ulokować oszczędności ze stawką 1,5–2 proc., choć często jest to tylko stawka promocyjna, dla ograniczonych kwot bądź na tzw. nowe środki. ©℗