Rynek nie spanikował. Po gwałtownym czwartkowym wzroście cen, gdy zarówno w USA, jak i w Europie przekroczyły one nawet 100 dol. za baryłkę, nastąpiła stabilizacja.
Rynek nie spanikował. Po gwałtownym czwartkowym wzroście cen, gdy zarówno w USA, jak i w Europie przekroczyły one nawet 100 dol. za baryłkę, nastąpiła stabilizacja.
Notowana w Londynie ropa brent w poniedziałek kosztowała ponad 100 dol. za baryłkę jedynie przez chwilę. Potem, podobnie jak nowojorską WTI, wyceniano ją na ok. 98 dol. za baryłkę. I choć to wciąż najwyższy poziom od siedmiu lat, to skoki nie są tak gwałtowne, jak przewidywała część analityków. Od poprzedniego poniedziałku cena wzrosła o ok. 3 proc. w USA i ok. 5 proc. w Europie. Dla porównania: od początku lutego do minionego poniedziałku rosła prawie dwa razy mocniej.
Sytuacja na runku już wcześniej – z powodu rosnącego popytu i malejących mocy wytwórczych – była napięta. I wygląda na to, że konflikt Moskwa–Kijów był już wkalkulowany w ceny. – Trudno mówić o gwałtownym skoku, choć część analityków prognozowała, że eskalacja konfliktu doprowadzi do wzrostów rzędu 110–120 dol. za baryłkę. Na razie nic nie wskazuje na to, by ceny miały urosnąć aż tak. Niepokoje okazały się zatem większe niż faktyczny kryzys – wskazuje Rafał Zywert, analityk rynku paliw w BM Reflex. – Z drugiej strony, gwałtowne skoki hamuje też wizja przyszłego spowolnienia gospodarczego i niższy popyt, niż pierwotnie wskazywano – dodaje.
Rosja to trzeci największy producent ropy naftowej, po Arabii Saudyjskiej i Stanach Zjednoczonych, odpowiadający za ok. 10 proc. globalnej podaży. W lutym tamtejsza produkcja wzrosła o ok. 50 tys. baryłek dziennie – do poziomu 11,05 mln.
Jak szacuje Rafał Zywert, całkowite zablokowanie przesyłu na linii Rosja – reszta Europy mogłoby wywindować ceny o kolejne 10–20 dol. za baryłkę. To sporo, ale nie katastrofalnie dużo. – Trzeba pamiętać, że produkcja to jedno, ale rynek bierze pod uwagę przede wszystkim eksport – a ten do Europy sięga 2,5 mln baryłek dziennie. Nawet jeśli ucierpi, to nadal będzie możliwy przesył z Rosji do Chin, które są drugim odbiorcą tamtejszej ropy. To powinno zmniejszać presję na globalne ceny – ocenia analityk.
Pytanie też, na ile w ogóle możliwe jest całkowite zablokowanie eksportu rosyjskiej ropy do Europy. – Obecne ceny wskazują, że rynek liczy się z perturbacjami, ale co do zasady nie obawia się takiego scenariusza. A nawet gdyby, to wciąż liczy na uruchomienie rezerw i pozyskiwanie surowca z innych źródeł – ocenia analityk.
Takim może być m.in. ewentualne porozumienie na linii USA–Iran, które odblokowałoby dostawy irańskiej ropy m.in. do państw basenu Morza Śródziemnego. Ważna jest też postawa OPEC – organizacji państw eksportujących ropę naftową. Jutro ich przedstawiciele mają się spotkać, by omówić skalę dalszego wydobycia. Rynek nie spodziewa się jednak zaskoczeń – wydobycie powinno się stopniowo zwiększać zgodnie z wcześniejszymi planami. Organizacja bowiem nie deklaruje poparcia dla żadnej ze stron. Znamienne było to, że Zjednoczone Emiraty Arabskie wstrzymały się w głosowaniu Rady Bezpieczeństwa nad potępieniem rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Analitycy Goldman Sachs oceniają jednak, że przebudowanie łańcucha dostaw może potrwać. Dlatego wskazują, że w najbliższym miesiącu ceny ropy mogą osiągnąć ok. 115 dol. za baryłkę. Choćby za sprawą komplikacji rozliczeniowych związanych z wykluczeniem Moskwy z systemu SWIFT.
W Polsce czynnikiem potencjalnie mającym wpływ na rynek mogłoby być wsparcie paliwem walczącej Ukrainy. „PKN ORLEN monitoruje sytuację na Ukrainie i jest przygotowany na różne scenariusze. Koncern będzie podejmował odpowiednie działania w zależności od zapotrzebowania ze strony ukraińskiej” – stwierdza płocka spółka w przesłanej DGP odpowiedzi.
Jak przekonuje Rafał Zywert, ceny na polskich stacjach powinny utrzymywać się na dość stabilnym poziomie. – Obecnie są zróżnicowane między 5,80 zł a 6,20 zł za litr diesla i benzyny. Chwilowe zawirowania i eskalacja konfliktu mogą spowodować zmiany w wysokości ok. 10 gr. Dla przeciętnego kierowcy będzie to nieodczuwalne. Zwłaszcza że kolejki się zmniejszają, co też zahamuje wzrosty – ocenia. ©℗
Rosja to trzeci największy producent ropy naftowej
Наша редакція приготувала тексти з практичними порадами для біженців з України
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama