W końcu ubiegłego roku gospodarka rosła w tempie przekraczającym 7 proc., ale popyt konsumpcyjny został spowolniony przez wzrost cen.

Za towary i usługi konsumpcyjne płaciliśmy w styczniu średnio o 9,2 proc. więcej niż rok wcześniej. Tak wynika z zaprezentowanych wczoraj danych Głównego Urzędu Statystycznego. Mocno wyczekiwanych ze względu na obawy, że styczniowa inflacja może przebić pułap 10 proc. Te lęki się nie potwierdziły. W rzeczywistości wskaźnik okazał się nawet minimalnie poniżej oczekiwań analityków rynkowych. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia pierwszy raz od kilku miesięcy. W drugiej połowie 2021 r. tempo wzrostu cen regularnie zaskakiwało ekonomistów.
Lepsze od oczekiwań dane spowodowały umocnienie złotego i wzrosty na giełdzie. Powód? Mniejsze ryzyko dalszych dużych podwyżek stóp procentowych. Mimo to wskaźnik inflacji jest najwyższy od listopada 2000 r.
Efekt tarczy za miesiąc
Za dwie trzecie całego wzrostu cen odpowiadają trzy kategorie: żywność, użytkowanie mieszkania oraz nośniki energii i paliwa. Nie odróżniamy się pod tym względem od wielu innych krajów. Ale tzw. inflacja bazowa, która pokazuje kształtowanie się cen zależnych od krajowego popytu, w styczniu przekroczyła 6 proc.
- Najmocniej podrożała energia. To efekt nowych taryf Urzędu Regulacji Energetyki, które wyznaczają koszt energii elektrycznej oraz gazu dla gospodarstw domowych. Dynamicznie rosną również ceny żywności, przede wszystkim warzyw oraz nabiału. To efekt wzrostu kosztu nawozów - komentuje Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Dane o inflacji w styczniu mają charakter wstępny. Wskaźnik został wyliczony na podstawie wag i tzw. koszyka konsumpcji, które obowiązywały w ubiegłym roku. Za miesiąc możliwa jest rewizja - już z uwzględnieniem nowych wag.
- Inflacja przekroczyła 9 proc., pomimo wejścia w życie częściowo w grudniu, a częściowo 1 stycznia tzw. tarczy antyinflacyjnej 1.0. Ceny wzrosły w ujęciu miesięcznym aż o 1,9 proc., co jest odczytem - o tej porze roku - najwyższym od 1998 r. - podkreśla Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. - Mieliśmy z jednej strony obniżki podatków zmniejszające ceny np. energii, ale z drugiej rekordowe wzrosty taryf na energię i gaz. Mieliśmy obniżki podatków od paliw, ale z drugiej strony wzrosty cen ropy naftowej na świecie i cały czas relatywnie słabego złotego. Ponadto firmy podnosiły ceny ze względu na wzrost kosztów produkcji, kosztów pracy i ogólnego ich funkcjonowania - wylicza specjalistka.
- Tarcze przejściowo hamują ceny administracyjne, ale wzrost cen rozlewa się na kategorie kształtowane rynkowo, gdzie nie można cen regulować administracyjnie. Tarcze pozwoliły spłaszczyć szczyt inflacji, ale zachowanie inflacji bazowej w styczniu i dalsze rozszerzanie tarcz i innych dodatków inflacyjnych spowoduje istotne wydłużenie okresu wysokiej inflacji - zaznacza Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Analitycy są zdania, że takie decyzje rządu, jak zmniejszenie VAT od paliw czy nieprzetworzonej żywności, w lutym przełożą się na wyhamowanie tempa wzrostu cen. Inflacja powinna obniżyć się do mniej niż 8 proc., ale w kolejnych miesiącach spadków już raczej nie zauważymy. Gdy rządowe tarcze przestaną obowiązywać (obniżki podatków wprowadzono na kilka miesięcy), poziom inflacji znów się podniesie. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, mówił w ubiegłym tygodniu, że nie wyobraża sobie, by tarcza antyinflacyjna nie została przedłużona do końca roku.
Najszybciej w UE
Wyższe od oczekiwań okazały się dane na temat wzrostu gospodarczego w IV kw. ubiegłego roku. Wyniósł on 7,3 proc. W znacznej mierze to efekt statystyczny: końcówka 2020 r. stała pod znakiem drugiej fali pandemii i dużych obostrzeń, które ograniczyły aktywność firm. Dotyczyło to m.in. handlu.
Pierwsza publikacja danych o PKB nie przynosi wiedzy o strukturze wzrostu gospodarczego. „Można szacować, że wzrost konsumpcji indywidualnej wyniósł ok. 8 proc., inwestycji niemal 12 proc., zmiana zapasów dodała do wzrostu PKB ok. 4 pkt proc., a eksport netto odjął ok. 3 pkt proc. Dane potwierdzają solidne tempo ekspansji gospodarczej w końcówce ubiegłego roku” - podaje Santander Bank Polska.
Z danych Eurostatu wynika, że wśród krajów Unii Europejskiej, które dotychczas opublikowały raporty o PKB w IV kw. zeszłego roku, Polska uzyskała najlepszy wynik. To dane wyrównane sezonowo. Według nich nasz wzrost w skali roku wyniósł nawet 7,7 proc., gdy w całej UE było to 4,8 proc.
W danych, które biorą poprawkę na sezonowe zmiany aktywności, analitycy zwracają jednak uwagę przede wszystkim na wzrosty lub spadki z kwartału na kwartał. Pod tym względem końcówka ubiegłego roku wypadła słabiej niż okres letni - wzrost spowolnił do 1,7 proc. z 2,3 proc. w III kw.
„Najważniejszą informacją jest spowolnienie wzrostu konsumpcji gospodarstw domowych, do czego przyczynia się wysoka inflacja ograniczająca wzrost dochodów rozporządzalnych w ujęciu realnym, wyższe stopy procentowe, a także wygaśnięcie popytu nadwyżkowego po wydatkowaniu przymusowych oszczędności zgromadzonych podczas okresów restrykcji. W kolejnych kwartałach gospodarka utrzyma się na ścieżce wzrostu, choć będzie ona niższa niż w 2021 r., do czego przede wszystkim będzie przyczyniać się wolniejsza konsumpcja gospodarstw domowych pomimo spodziewanej nadal bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy” - oceniają analitycy Banku Millennium.
Wzrost cen zacznie wyhamowywać, ale cały czas będzie wysoki
Inflacja i PKB w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe