Kto czyta tę kolumnę, ten wie, z jak wielką regularnością powracam do tematu zmieniającej się ekonomii. Bo ta rzeczywiście się zmienia. Nawet jeśli w praktyce co chwila nadziewamy się na bastiony wczorajszego (często nawet i przedwczorajszego) rynkowego dogmatyzmu, główny nurt się jednak przesuwa. Może nie bardzo szybko, ale nieustannie. Można to pokazać na wielu przykładach. Dziś będzie właśnie o kilku z nich.
Kto czyta tę kolumnę, ten wie, z jak wielką regularnością powracam do tematu zmieniającej się ekonomii. Bo ta rzeczywiście się zmienia. Nawet jeśli w praktyce co chwila nadziewamy się na bastiony wczorajszego (często nawet i przedwczorajszego) rynkowego dogmatyzmu, główny nurt się jednak przesuwa. Może nie bardzo szybko, ale nieustannie. Można to pokazać na wielu przykładach. Dziś będzie właśnie o kilku z nich.
Latem 2021 r. Europejski Bank Centralny opublikował Przegląd Strategiczny. EBC zrobił to po raz pierwszy od roku 2003, co już samo w sobie jest ciekawym sygnałem. Oto władza monetarna wielkiego eurolandu poczuła się w obowiązku powiedzieć światu: mamy nowe czasy, nowe wyzwania i w związku z tym trzeba przemyśleć na nowo rolę banku centralnego. Nawiasem mówiąc, coś bardzo podobnego zrobił w ubiegłym roku amerykański Fed.
Co powiedział światu EBC? Najważniejsze jest przesłanie, że kontrola stabilności cen (czytaj: niska inflacja) nie może już być dłużej najważniejszym celem władz monetarnych. Innymi słowy, takie instytucje jak EBC, Fed czy NBP muszą w swoich posunięciach brać pod uwagę inne ważne dla społeczeństwa wyzwania. Takie jak: zbalansowany wzrost gospodarczy, stabilność systemu finansowego, problemy ze starzeniem się społeczeństwa oraz kwestie klimatyczne.
Tak się jednak składa, że wiele z tych wyzwań stoi w sprzeczności z zasadą zbijania inflacji za wszelką cenę. I co wtedy? Wtedy – sygnalizują autorzy Przeglądu Strategicznego – trzeba nieco poluzować antyinflacyjne troski. I tu właśnie pojawia się koncepcja „nadgonienia inflacji”. Inflacja – powiadają ludzie z EBC – za długo była na zbyt niskim poziomie, wyrządzając gospodarce i dobrobytowi społecznemu wiele szkód. W związku z tym banki centralne muszą być w najbliższych latach gotowe na dopuszczenie nawet dłuższych okresów podwyższonego wzrostu cen. Właśnie po to, by inflacja mogła trochę nadgonić po latach zbyt niskiego poziomu. Także w formie rosnących płac, które nie powinny być traktowane jako zagrożenie (bo będzie inflacja!), ale jako szansa na wyjście z wielu pułapek, w które nas neoliberalna ortodoksja zapędziła.
To było – jak wspomniałem – latem. Teraz jeden z ekonomicznych paneuropejskich think tanków zorganizował sondaż wśród wiodących europejskich ekonomistów różnych pokoleń. Kluczowym pytaniem było właśnie to, czy uważasz koncepcję nadgonienia inflacji za słuszną? Wynik ankiety jest bardzo ciekawy. Opcje „zgadzam się” i „zdecydowanie się zgadzam” wybrało 59 proc. badanych, zaś „przeciw” lub „zdecydowanie przeciw” tylko 35 proc. Kto ciekaw argumentacji, niech zajrzy na internetową stronę organizatorów sondażu, czyli londyńskiego Centre for Macroeconomics (CfM).
Jeśli ktoś chciałby jednak wyciągnąć z tej historii bardziej ogólne przesłanie, to będzie ono takie. Nie wierzcie tym ekonomistom (zazwyczaj starszego pokolenia), którzy próbują was przekonać, że walka z inflacją to jedyny cel banku centralnego. Takim jak – na przykład – byli szefowie NBP oraz inni „prominentni eks-”, którzy napisali list domagający się od RPP natychmiastowych podwyżek stóp procentowych i (w razie niespełnienia ultimatum) grozili konstytucyjnymi konsekwencjami. Oni nie mają racji i są po prostu anachroniczni.
Londyński think tank Centre for Macroeconomics zorganizował sondaż wśród wiodących europejskich ekonomistów różnych pokoleń. Kluczowym pytaniem było to, czy uważasz koncepcję nadgonienia inflacji za słuszną? Opcje „zgadzam się” i „zdecydowanie się zgadzam” wybrało 59 proc. badanych, zaś „przeciw” lub „zdecydowanie przeciw” tylko 35 proc.
Reklama
Reklama