Z normalizacją swojej polityki amerykański bank centralny poczeka na wyraźniejszą poprawę na rynku pracy.

– Gdyby gospodarka rozwijała się zgodnie z przewidywaniami, początek zmniejszania tempa skupu aktywów może być właściwe w tym roku – na to zdanie Jerome’a Powella, szefa Rezerwy Federalnej amerykańskiego banku centralnego, czekali przez cały miniony tydzień inwestorzy na całym świecie.
Powell wypowiadał się w piątek na dorocznym sympozjum bankierów centralnych w Jackson Hole. Na rynkach finansowych pilnie śledzono, czy i co powie na temat ograniczania ilościowego luzowania polityki pieniężnej, jakie Fed prowadzi od momentu wybuchu pandemii. Chodzi o zakupy papierów dłużnych, głównie obligacji rządu USA. Co miesiąc Fed przeznacza na to 120 mld dol. W efekcie aktywa amerykańskiego banku centralnego przekraczają już 8,3 bln dol.
Deklaracja prezesa najważniejszego banku centralnego na świecie przyczyniła się do wzrostów cen akcji. Oznaczała bowiem, że jego zdaniem sytuacja w gospodarce normalizuje się i w związku z tym można myśleć o normalizowaniu polityki pieniężnej – kończeniu ze skupowaniem papierów dłużnych, a później z podwyżkami stóp procentowych, które obecnie są w przedziale 0–0,25 proc. – ale bez pośpiechu.
S&P500, główny indeks giełdy w Nowym Jorku, przebił 4500 pkt. Znalazł się najwyżej w historii. W Europie rekordy biły giełdy w Wielkiej Brytanii, Holandii czy Norwegii. Na wielu innych – w tym w Polsce – ceny akcji są bliskie rekordów.
– Powiedzieliśmy, że będziemy kontynuować zakupy aktywów w obecnym tempie, dopóki nie zobaczymy dalszego znacznego postępu w osiąganiu naszych celów maksymalnego zatrudnienia i stabilności cen. Moim zdaniem test „dalszego znacznego postępu” został spełniony w przypadku inflacji – stwierdził Powell. – Mamy wiele do pokonania, aby osiągnąć maksymalne zatrudnienie, a czas pokaże, czy osiągnęliśmy trwałą inflację na poziomie 2 proc. – zaznaczył.
Bank centralny USA ma dwa cele: stabilność cen i pełne zatrudnienie.
Roczna inflacja w lipcu osiągnęła nawet 5,3 proc., najwięcej od 13 lat. W opinii dużej części ekonomistów obecny wzrost jest przejściowy. Inflacja bazowa – nieuwzględniająca zmiany cen żywności i energii – wyniosła w ubiegłym miesiącu 3,6 proc. i była najwyższa od 30 lat, jednak analitycy spodziewali się nawet wyższego wyniku.
Stopa bezrobocia w USA wynosiła w lipcu 5,4 proc. Przed recesją wywołaną ograniczeniami związanymi z pandemią była na poziomie 3,5 proc.
Sympozjum w Jackson Hole co roku jest bacznie obserwowane przez uczestników rynków finansowych. W tym roku nie brali w nim udziału szefowie innych dużych banków centralnych. Tłumaczono to ograniczoną formułą konferencji wprowadzoną ze względu na pandemię.
Deklaracja Powella ułatwia sytuację tym bankierom centralnym, którzy chcą wstrzymać się z podwyżkami stóp procentowych, jakie wydają się konieczne ze względu na panującą na świecie wysoką inflację, ale mogą zagrozić kruchemu ożywieniu gospodarczemu. Na zaostrzenie polityki pieniężnej zdecydowało się wiele banków centralnych głównie na tzw. rynkach wschodzących. W naszym regionie start podwyżek stóp procentowych mają za sobą Czechy i Węgry. W ubiegłym tygodniu do grona krajów podnoszących koszt pieniądza dołączyła Korea. Bank centralny podniósł tam główną stopę z 0,5 do 0,75 proc.
Główna stopa Narodowego Banku Polskiego od maja ubiegłego roku wynosi 0,1 proc. Część członków Rady Polityki Pieniężnej opowiada się za jej podniesieniem. Na ostatnim posiedzeniu – na początku lipca – taki wniosek poparły jednak tylko trzy osoby z dziesiątki, jaka tworzy RPP. Analitycy są zdania, że w Polsce pierwsza podwyżka stóp może nastąpić najwcześniej w listopadzie.