Zamiast krajowej licencji uruchamianie oddziałów lub działalność transgraniczna – to coraz częstsza strategia zagranicznych instytucji w Polsce.

Choć nie widać tego na ulicach, gdzie dominują placówki największych, sieciowych banków oraz instytucji sektora spółdzielczego, już od ponad dwóch lat banków komercyjnych z krajową licencją jest w Polsce mniej niż zagranicznych instytucji działających u nas w formie oddziału. W tym roku różnica w liczbie obu typów działalności stała się duża jak nigdy dotąd. Krajowych banków komercyjnych mamy 30, a oddziałów banków zagranicznych – 37. Trend otwierania tych drugich zdaje się przybierać na sile.
Oddziały to część spółek zarejestrowanych i posiadających licencję w innym kraju. Bank krajowy to podmiot zarejestrowany w Polsce i licencjonowany przez nasz nadzór – nawet jeśli taka instytucja jest w pełni kontrolowana przez zagranicznego właściciela. Choć w większości to niewielkie instytucje, w niektórych segmentach zdobyły pokaźny udział w rynku. Tak jest np. w kredytach samochodowych. Specjalizują się w nich instytucje powiązane z koncernami samochodowymi. Wchodziły one na nasz rynek pod koniec lat 90. W ostatnich latach jeden po drugim znikały jako banki z krajową licencją. W to miejsce pojawiały się oddziały albo spółki niebankowe.
Oddziały zagranicznych banków często koncentrują się na obsłudze dużych firm. I w kredytach dla tej grupy klientów mają ponad 10-proc. udział.
– Oddziały są tworzone z różnych przyczyn. Czasem stwierdza się, że utrzymanie banku w Polsce jest zbyt drogie i zbyt obciążające regulacyjnie. Chodzi o kwestie utrzymania kapitału, wskaźników płynności czy o to, że oddziały nie muszą przestrzegać większości rekomendacji krajowego nadzoru. Ponadto intensywność i skala nadzoru oddziałów przez KNF jest proporcjonalnie mniejsza, zwłaszcza w tych, które nie gromadzą depozytów klientów – tłumaczy Piotr Bednarski, dyrektor w PwC.
– Niektóre powstające oddziały, które mają charakter backoffice’owy. Centrale starają się ograniczać koszty, a ponieważ w Polsce są fachowcy, przy tym tańsi niż na Zachodzie, to u nas tworzone są centra usług, które przyjmują formę oddziałów – dodaje.
Ostatnio w takiej formie – spółki z licencją belgijską – rozpoczął funkcjonowanie Aion Bank, stworzony przez grupę menedżerów, która wcześniej odpowiadała za budowę Alior Banku. Dlaczego nie na polskiej licencji?
– Ambicją Aion Banku jest globalna ekspansja, Polska jest drugim krajem, w którym uruchomiliśmy usługi, kolejny to Niemcy, następnie kraje skandynawskie. Bank szukał dobrego przyczółku do światowej ekspansji, a Belgia pod tym względem jest idealnym miejscem. Jest to siedziba nie tyle międzynarodowych, ile wręcz globalnych firm i organizacji kształtujących świat finansów, takich jak: Swift, Mastercard czy Komisja Europejska – wyjaśnia Karol Sadaj, dyrektor zarządzający Aion Bankiem w Polsce.
Oddziały często nie prowadzą działalności depozytowej. Sytuację komplikuje to, że w przypadku takich instytucji depozyty klientów są gwarantowane nie w kraju, w którym są wpłacane na konta, ale tam, gdzie mieści się główna siedziba banku. Aion zamierza zbierać depozyty od klientów. Dwa lata temu z ofertą depozytową wystartował u nas włoski BFF Bank. O tym, że w formule oddziału można zbudować znaczącą pozycję na rynku, przypomina przykład Polbanku. Wystartował jako oddział greckiego EFG Banku dwa lata po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Po kilku latach został kupiony przez austriacki Raiffeisen za niemal pół miliarda euro. Od tego czasu polska spółka Raiffeisena również została przekształcona w oddział (zajmuje się głównie obsługą hipotek walutowych, podstawową działalność sprzedano francuskiemu BNP Paribas). Na jesień bank z Austrii zapowiada ponowne wejście na nasz rynek pod szyldem Raiffeisen Bank Digital.
„Właścicielem marki jest austriacka instytucja kredytowa Raiffeisen Centrobank AG, posiadająca austriacką licencję bankową, która została paszportowana do Polski. RCB będzie zatem świadczyć usługi bankowe na zasadach działalności transgranicznej opartej na swobodzie świadczenia usług” – wyjaśnia bank.
Działalność transgraniczna nie wymaga fizycznej obecności na danym rynku. Tego typu notyfikacje dotyczące działania w Polsce ma kilkaset banków z całej Unii Europejskiej. Jaka jest ich skala działania?
– Nie mamy danych dla działalności banków zagranicznych działających transgranicznie, na zasadzie tylko notyfikacji – brak tu obowiązku sprawozdawczego – wyjaśnia Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.
– Nadzorcy goszczący, na których terytorium świadczone są usługi transgraniczne, w praktyce nie mają informacji co do ich skali i konkretnych produktów finansowych oferowanych lokalnie. Można powiedzieć, że jest tu luka informacyjna, która trwa od wielu lat, ale jest to pochodną regulacji UE. Nawet z punktu widzenia ochrony konsumentów być może lepiej mieć wiedzę na temat skali działania i produktów oferowanych w Polsce przez podmioty świadczące usługi transgraniczne, poza tym, co pokazują strony internetowe – wskazuje Piotr Bednarski z PwC.
Działalność transgraniczna i możliwość tworzenia oddziałów dotyczy nie tylko banków. W podobnej formule mogą funkcjonować zakłady ubezpieczeń czy domy maklerskie.
Udziały oddziałów