W Senacie zaczęły się przymiarki do typowania nowych członków rady decydującej o polityce pieniężnej, bo w przyszłym roku kończy się kadencja większości z nich.

Jak wynika z naszych informacji, Platforma Obywatelska zaczęła konsultować kandydaturę Jakuba Karnowskiego na członka Rady Polityki Pieniężnej. Jeden wakat może pojawić się wcześniej, bo obecny członek rady, wybrany przez Senat – Rafał Sura jest kandydatem do NSA. Jeśli zostanie nominowany przez prezydenta, izba wyższa będzie mogła wskazać kolejną osobę. Tyle że inaczej niż w zeszłej kadencji, dziś karty w Senacie rozdaje opozycja.
Karnowski wzmocniłby jastrzębie skrzydło rady – jest zwolennikiem podwyżek stóp. Sam nie komentuje nieoficjalnych informacji.
Wejście przedstawiciela opozycji do RPP miałoby jeszcze jeden aspekt. Rada oprócz kompetencji w polityce pieniężnej zatwierdza plan finansowy banku centralnego oraz sprawozdanie z działalności NBP i przyjmuje roczne sprawozdanie finansowe. Opozycja uzyskałaby więc przynajmniej częściowy bieżący wgląd w to, co się dzieje w banku.
Karnowski to były współpracownik Leszka Balcerowicza w NBP, kierował tam departamentem zagranicznym. W czasach rządów PO-PSL był prezesem PKP. Dziś ma za to zarzuty prokuratorskie, co zauważają niektórzy senatorowie. Choć sprawa ciągnie się dwa lata, nadal nie ma aktu oskarżenia. On sam uważa zarzuty za bezpodstawne. Jako członek rady nadzorczej PKP Cargo wyraził razem z resztą składu zgodę na przejęcie czeskiej spółki AWT. Transakcja była rekomendowana m.in. przez firmę doradczą PwC. Do tego wycenę firmy wykonał Dom Maklerski PKO BP. Prokuratura uważa jednak, że transakcja naraziła PKP Cargo na stratę 200 mln zł. Zarzuty usłyszało 13 osób, ale nadal nie ma pewności, czy sprawa skończy się w sądzie. W tej chwili Karnowski jest członkiem kilku rad nadzorczych w różnych instytucjach.
Większości członków obecnej RPP 6-letnie kadencje wygasają na początku przyszłego roku. Do końca I kw. 2022 r. w dziesięcioosobowym ciele decydującym o wysokości stóp procentowych pojawi się aż siedem nowych nazwisk. Pierwszy wakat może być po Surze, ale do tej pory nie został on powołany przez prezydenta. A terminowo jego kadencja w RPP wygasa dopiero w listopadzie przyszłego roku. – Teoretycznie możliwe jest, że do powołania dojdzie w późniejszym terminie. Z jednej strony PiS może nie chcieć, aby senacka opozycja przegłosowała swojego kandydata. Z drugiej, nawet gdyby do tego doszło, to i tak wydaje się, że układ sił w RPP pozostanie na korzyść ludzi wskazanych przez obóz rządzący – mówi nam osoba z kręgów władzy.
Dzisiaj wszyscy członkowie RPP to osoby wybrane przez większość, jaką dysponuje Zjednoczona Prawica w Sejmie i Senacie oraz wskazane przez prezydenta Andrzeja Dudę. Izby parlamentu oraz prezydent obsadzają po trzy miejsca w radzie.
25 stycznia wygasa kadencja dwóch senackich członków RPP – Jerzego Kropiwnickiego oraz Eugeniusza Gatnara. Jeśli więc Rafał Sura zostałby sędzią NSA, to wówczas opozycja miałaby szansę na obsadę trzech foteli we władzach monetarnych. Tyle że prezydent nie musi powoływać go do NSA przed upływem kadencji w radzie.
– Widać to choćby na przykładzie rzecznika finansowego. Mariusz Golecki, który sprawuje ten urząd, ponad rok temu dostał rekomendację KRS, a do tej pory nie został sędzią – zwraca uwagę nasz rozmówca z kręgów rządowych.
9 lutego 2022 r. swoją misję kończą następne dwie osoby, tym razem wybrane w Sejmie – Grażyna Ancyparowicz oraz Eryk Łon, a misja kolejnego sejmowego członka – Jerzego Żyżyńskiego, kończy się 30 marca. W izbie niższej parlamentu większość ma jednak wciąż Zjednoczona Prawica. Nie można wykluczyć, że Solidarna Polska i Porozumienie będą chciały mieć wpływ na to, kto zostanie wybrany do rady. W poprzedniej kadencji RPP, której większość członków wybierała koalicja PO-PSL, ludowcy wskazali jednego z kandydatów. Teraz koalicjanci PiS mogą chcieć też mieć coś do powiedzenia.
Problemu nie ma z osobami, które do RPP powołuje prezydent. To jego niezależna decyzja i nie musi zabiegać dla niej o jakiekolwiek poparcie w parlamencie. 20 lutego przyszłego roku wygasają kadencje jego nominatów – Łukasza Hardta oraz Kamila Zubelewicza. Trzeci wskazany przez głowę państwa członek – Cezary Kochalski, odejdzie dopiero pod koniec 2025 r.
Kluczowe jest, czy w wyniku zmian w składzie RPP dojdzie też do zmiany układu sił na linii gołębie–jastrzębie. Dzisiaj rada utrzymuje stopy procentowe na poziomie bliskim zera i wspiera rząd, skupując obligacje skarbowe, PFR czy BGK z rynku wtórnego. To ultrałagodna polityka, której przyczyny leżą w pandemii oraz kryzysie gospodarczym, jaki wywołała. Tyle że w ostatnich miesiącach wystrzeliła inflacja, której ostatni odczyt pokazuje ceny towarów i usług konsumpcyjnych rosnące o 5 proc. rok do roku. Prognozy ekonomistów wskazują zaś, że wysoką dynamikę wzrostu cen będziemy widzieli jeszcze w kolejnych miesiącach.
Prezes NBP Adam Glapiński, który jest także przewodniczącym RPP, przekonuje zaś, że wysoka inflacja jest przejściowa, a niepewność związana z dalszym przebiegiem pandemii nie uzasadnia ruszania obecnie stóp procentowych. Podobnie jak prezes, myśli obecnie większość rady, a dowodem jest to, że koszt pieniądza pozostaje bez zmian.
Ekonomiści spekulują już jednak, że pod koniec tego roku albo na początku przyszłego rada może zaostrzyć swój kurs i zacząć, jeśli nie podnosić koszt pieniądza, to przynajmniej sygnalizować taką potrzebę i wskazywać moment rozpoczęcia cyklu podwyżek.
Nic jednak nie wskazuje, aby układ sił w radzie miał się zmienić w taki sposób, że ta zaczęłaby prowadzić jastrzębią politykę, która komplikowałaby sytuację rządu. Przykład choćby poprzedniej kadencji RPP, ale także obecnej, pokazuje, że członkowie rady po powołaniu mają dużą niezależność, a ich decyzje czy poglądy nie zawsze zbieżne są z interesami polityków, którzy stoją za ich wyborem.
Dzisiaj rada wspiera rząd, utrzymując stopy procentowe na poziomie bliskim zera