Zamiast sprawiedliwej transformacji gospodarek pandemia może przynieść bardzo szybkie narastanie nierówności na świecie.

Grozi nam scenariusz, w którym biedni stają się jeszcze biedniejsi, a niepokoje społeczne i napięcia geopolityczne narastają – alarmują eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jeśli ich obawy się potwierdzą, mogą oznaczać odwrócenie trendu ostatnich dekad, kiedy nierówności pomiędzy krajami malały. Chociaż rosły te w obrębie poszczególnych państw.
Najnowsze analizy MFW pokazują narastające rozbieżności w ścieżkach rozwoju gospodarczego między krajami rozwiniętymi i tymi rozwijającymi się. Zakładane przez fundusz tempo wzrostu PKB dla całego świata pozostaje bez zmian w stosunku do poprzednich prognoz – w tym roku ma wynieść 6 proc. Skorygowano jednak przewidywania dla poszczególnych grup państw. Poprawiły się perspektywy dla gospodarek wysoko rozwiniętych, zaś te wschodzące będą rozwijać się wolniej, niż się spodziewano. Rokowania na 2022 r. poprawiły się dla obu kategorii krajów, ale w zdecydowanie większym stopniu przyspieszyć ma rozwój w gospodarkach zamożniejszych. Jeśli te prognozy się potwierdzą, różnice w tempie wzrostu między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się (na korzyść tych ostatnich) będą w najbliższych latach najmniejsze od początku stulecia – poniżej 1 pkt proc.
Nierówny wpływ COVID-19 lepiej widać, obserwując, w jakim stopniu przedpandemiczne trajektorie rozwoju zmieniły się w ujęciu per capita. Jak wyliczył MFW, roczny koszt pandemii w przeliczeniu na obywatela – w porównaniu do wcześniejszych oczekiwań – był ponad dwukrotnie dotkliwszy dla biedniejszej części świata.
To skutek przede wszystkim gigantycznych pakietów stymulacyjnych przyjętych przez najbogatsze państwa. Jak podaje główna ekonomistka funduszu Gita Gopinath, w grupie krajów rozwiniętych wartość przyjętych w ramach walki z pandemią instrumentów fiskalnych była – w przeliczeniu na proc. PKB – ponad czterokrotnie wyższa niż w krajach rozwijających się. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę państwa rozwijające się o najniższym dochodzie, ich dystans do światowej czołówki pod względem wydatków na walkę z kryzysem jest jeszcze większy. Przeznaczyły one na ten cel ok. 2 proc. PKB wobec 17 proc. w zaawansowanych gospodarkach.
Gopinath zwraca uwagę na wiele czynników, które mogą wpływać na pogłębienie się tego trendu. To przede wszystkim struktura wydatków antykryzysowych. Nie dość, że kraje rozwinięte wydały na stymulację gospodarek więcej, to trwa ona tam znacznie dłużej niż w krajach rozwijających się. W tym roku zamożne państwa wpompują do gospodarek ok. 4,6 bln dol. – prawie tyle samo co w roku ubiegłym. W kolejnych latach, tylko biorąc pod uwagę już zaplanowane programy, zasilą je kolejnymi miliardami. Tymczasem skromny strumień pieniędzy, jaki wygospodarowały kraje o niższych dochodach, po 2020 r. wysycha niemal zupełnie. Główna ekonomistka MFW odnotowuje, że w niektórych gospodarkach wschodzących widać już pierwsze sygnały zwrotu w stronę oszczędzania i równoważenia budżetów oraz walki z inflacją poprzez podnoszenie stóp procentowych.
Niepokojąca tendencja widoczna jest także w danych Banku Światowego dotyczących światowego ubóstwa. Po pierwszym od lat gwałtownym przyroście osób skrajnie biednych, szacowanym na świecie na niemal 12 proc., który miał miejsce w 2020 r., w tym roku prognozowany jest powrót na spadkową. W skali globalnej liczba żyjących w skrajnym ubóstwie ma spaść o ok. 3 proc. Jeśli jednak przyjrzeć się tej dynamice w poszczególnych grupach dochodowych wśród państw, okaże się, że w krajach o najniższych dochodach bieda nadal będzie rosnąć. Problem ubóstwa narastać będzie w szczególności na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Z drugiej strony, jak wynika z danych Oxfamu, najbogatsi powiększali skutecznie swoje majątki nawet w okresie najbardziej dotkliwych skutków koronawirusa. Szacuje się, że od momentu ogłoszenia pandemii do końca 2020 r. miliarderzy na całym świecie zgromadzili ok. 3,9 bln dol. nowego bogactwa. Straty „świata pracy” w tym czasie, według wyliczeń Międzynarodowej Organizacji Pracy, sięgnęły 3,7 bln dol.
Rozbieżność ta może pogłębić się jeszcze mocniej na skutek kolejnych fal pandemii i pojawiania się nowych mutacji wirusa, m.in. ze względu na utrzymujące się nierówności w zakresie dostępu do szczepionek. W krajach rozwiniętych w pełni zaszczepionych zostało prawie 40 proc. obywateli, a po wykorzystaniu zgromadzonych już preparatów odsetek ten wzrośnie do 45 proc. W państwach rozwijających się poziom wyszczepienia populacji jest niemal czterokrotnie mniejszy. W najbiedniejszej ich części wynosi tylko nieco ponad 1 proc. Tymczasem kolejne uderzenie pandemii grozi światowej gospodarce stratami szacowanymi na 4,5 bln dol. Tam, gdzie środków na walkę z kryzysem brakuje już dziś, załamanie będzie najgłębsze.
Ale – jak zaznaczają eksperci – realizacji czarnych scenariuszy można uniknąć. W tym celu konieczne byłoby m.in. udostępnienie szczepionkowych nadwyżek przez państwa nimi dysponujące oraz priorytetowe traktowanie krajów rozwijających się przez producentów preparatów. Szacowany koszt popieranych przez najbardziej prestiżowe organizacje międzynarodowe rozwiązań, które zapewniłyby zaszczepienie do końca tego roku co najmniej 40 proc. obywateli każdego kraju i co najmniej 60 proc. do końca 2022 r., to zaledwie 50 mld dol. MFW rekomenduje ponadto poprawę dostępności kapitału dla biedniejszych państw i zahamowanie – napędzanych obawami przed inflacją – przedwczesnych zapędów oszczędnościowych.
Gospodarki odbijają się nierówno