Wyjątkiem może być parkiet w Londynie, gdzie inwestorzy są coraz bardziej zaniepokojeni możliwością uzyskania przez Szkocję niepodległości.

Ale większość inwestorów na kontynencie może świętować kolejny dzień zwyżek, po tym jak S&P zyskał 0,5 proc. i ustanowił nowy rekord w cenach zamknięcia, natomiast do szczytu intra-day zabrakło 4 punktów (0,2 proc.). Oczywiście nie każdemu może odpowiadać pretekst do zwyżek. W piątek okazały się nim dane z rynku pracy w Stanach, gdzie w sierpniu powstało 143 tys. miejsc pracy – o prawie 100 tys. mniej niż oczekiwali analitycy. Negatywne dane zostały zinterpretowane na korzyść rynku – Fed będzie się ociągał z ogłoszeniem podwyżek stóp procentowych, wszak kondycja rynku pracy to konik FOMC. Kilka rzeczy się w tej układance nie zgadza, choćby fakt, że pierwszą reakcją na dane był spadek indeksu.

W Azji inwestorzy dryfują ponad powierzchnią. Nikkei zyskał 0,2 proc., mimo że okazało się, iż spadek PKB w II kwartale wyniósł aż 7,1 proc. wcześniejszy odczyt mówił o 7,0 proc. Dobrą informacją jest natomiast wzrost chińskiego eksportu o 9,4 proc. (o 11,4 proc. do USA i o 12,1 proc. do EU), wobec oczekiwanych 9 proc., gorszą jednoczesny spadek importu 2,4 proc. (oczekiwano 3 proc. wzrostu), związany – jak się ocenia – ze spowolnieniem na chińskim rynku mieszkaniowym. Giełda w Szanghaju (ale również w Seulu) nie pracowały dziś, więc reakcję na dane będzie można sprawdzić jutro.

Europa może świętować sukces S&P, ale inwestorzy na pewno zauważą też, że kontrakty na S&P notują 0,2 proc. spadku, co zwykle jest pewnym prognostykiem dla kierunku otwarcia w Nowym Jorku. Istotnych publikacji dziś brak, poza kredytem konsumenckim w USA, ale ta publikacja nastąpi dopiero na godzinę przed zakończeniem sesji w USA.

Emil Szweda