Po silnych wahaniach złotego przed weekendem, gdy był on najsłabszy od wielu tygodni, ten tydzień rozpoczął się spokojnie. To jednak przysłowiowa cisza przed burzą. Jeszcze będzie nerwowo.

Złoty rozpoczął poniedziałkowe notowania od kontynuacji piątkowego umocnienia. Sprzyjała temu poprawa nastrojów na rynkach globalnych, czy też nadzieje na zawieszenie broni na wschodzi Ukrainy. Te ostatnie jednak okazały się płonne, a przedpołudniowe osunięcie się kursu EUR/USD stało się dla złotego ważniejsze, niż poprawa nastrojów, co w ostatnich godzinach przełożyło się na niewielkie osłabienie polskiej waluty. W efekcie w południe lekko traci ona do dolara, szwajcarskiego franka i funta, jednocześnie stabilizując się do euro. O godzinie 12:03 kurs EUR/PLN testował poziom 4,1956 zł, USD/PLN 3,1335 zł, CHF/PLN 3,4580 zł, a GBP/PLN 5,2597 zł. Dla porównania w poprzednim tygodniu za euro trzeba było zapłacić nawet 4,2255 zł, dolar kosztował 3,1606 zł, szwajcarski frank 3,4839 zł, natomiast funt 5,3173 zł.

Dzisiejsze wahania polskich par w porównaniu z tymi z poprzedniego tygodnia są stosunkowo niewielkie. Prawdopodobnie w kolejnych godzinach zmienność ta będzie dodatkowo się zmniejszać. Wszystko za sprawą braku potencjalnych impulsów, które mogłyby nadać rynkom większej dynamik. Dzisiejsze kalendarium praktycznie było puste. Dlatego jedynym czynnikiem mogącym zaktywizować rynek będzie pozycjonowanie się inwestorów przed końcem handlu w Europie i wejście do gry inwestorów z USA. To jednak zbyt mało, żeby sprowokować silniejsze wahania.

Ten dzisiejszy spokój na rynku walutowym to przysłowiowa cisza przed burzą, jaka rozpęta się w połowie tygodnia. W środę Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikuje lipcowe dane o cenach konsumpcyjnych w Polsce, które najprawdopodobniej pierwszy raz od długiego czasu pokażą deflację (prognoza dla CPI to -0,2% R/R). Tego samego dnia natomiast Narodowy Bank Polski (NBP) poda dane nt. bilansu płatniczego w czerwcu (prognoza dla salda rachunku bieżącego to -270 mln EUR). Dzień później natomiast zostaną opublikowane wstępne szacunki dynamiki polskiego Produktu Krajowego Brutto (PKB) za II kwartał br. (prognoza: 0,1% K/K) oraz lipcowe dane o inflacji bazowej (prognoza: 0,4% R/R) i podaży pieniądza (prognoza: 5,5% R/R).

Większość publikowanych w tym tygodniu raportów, w tym przede wszystkim raporty o CPI i PKB, będą analizowane przez pryzmat przyszłych decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Głębsza od prognoz deflacja i niższy wzrost gospodarczy mocno zwiększą oczekiwania na cięcia stóp procentowych na najbliższym, wrześniowym, posiedzeniu Rady. To zaś może przełożyć się na osłabienie złotego. I odwrotnie. Płytsza deflacja i wyższa dynamika PKB ograniczą oczekiwania na obniżkę kosztu pieniądza, co może wesprzeć notowania polskiej waluty.

Złoty będzie reagował nie tylko na dane z Polski, ale też na raporty ze świata. Inwestorzy poznają wstępne szacunki PKB dla Niemiec, Francji, strefy euro oraz zrewidowane dane dla Wielkiej Brytanii. Z tego ostatniego kraju napłyną niezmiernie ważne dane z rynku pracy, a Bank Anglii opublikuje kluczowy dla polityki monetarnej raport o inflacji. Pojawią się też amerykańskie dane m.in. o sprzedaży detalicznej, inflacji PPI, produkcji przemysłowej i indeks Uniwersytetu Michigan.
Reakcja złotego na dane publikowane przez GUS i NBP, a także pośrednia reakcja na dane ze świata, może być silna również dlatego, że piątek jest dniem wolnym w Polsce. Inwestorzy będą musieli więc pozycjonować się przed długim weekendem. Zwykle w takiej sytuacji ma miejsce zamykanie długich pozycji w złotym, niż ich otwieranie. Czyli zwykle trwa jego sprzedawanie niż kupno.

Sytuacja na wykresach polskich par obecnie nie sprzyja aprecjacji złotego. Dlatego na gruncie analizy technicznej większe jest prawdopodobieństwo jego osłabienia, niż umocnienia. To drugie byłoby możliwe tylko wówczas, gdyby napłynęły dobre dane z rodzimej gospodarki, a przede wszystkim gdyby zmniejszyło się ryzyko związane z sytuacją na Ukrainie i nałożonymi na Rosję sankcjami gospodarczymi. To bowiem ma obecnie kluczowe znaczenie dla rynków finansowych. W tym dla naszego rynku walutowego.

Marcin Kiepas