Inwestorzy kupowali wczoraj akcje ze względu na dobry raport Citigroup, ale też dzięki szefowi ECB. Dziś przemawiać będzie Janet Yellen, lecz nastroje nie są już tak dobre jak zazwyczaj.

Nie są, mimo że inwestorzy mogli zdążyć się przyzwyczaić, że ilekroć Janet Yelllen, przewodnicząca Fed, przemawia publicznie, akcje drożeją. Ale tym razem nikt nie oczekuje po niej niczego nowego podczas przemowy w parlamencie, dlatego jeśli nie zaskoczy ona rynków, reakcja inwestorów powinna być znikoma.

Wczoraj oczekiwania wobec wystąpienia i samo wystąpienie szefa ECB przez Parlamentem Europejskim napędziło rynki. ECB zamierz udostępnić bankom nowe linie kredytowe, ale tym razem bank centralny chce, aby środki zostały przeznaczone na kredyty, a nie na carry trade na rynku obligacji. Trudno powiedzieć, czy rynki kupiły ten model, czy raczej inwestorów ucieszył raport kwartalny Citibanku, w każdym razie w Europie obserwowaliśmy solidne zwyżki (DAX zyskał 1,2 proc., CAC40 0,8 proc., a WIG20 0,3 proc.).

Również S&P zaczął dzień od mocnego akcentu, ale później indeks zmienił się nieznacznie i choć S&P zyskał ostatecznie 0,5 proc. wobec piątkowego zamknięcia, to jednocześnie zakończył dzień niżej, niż go rozpoczął. Takie zachowanie rynku może być przyczyną gorszych nastrojów w Europie dziś rano, ponieważ kontynuacja zwyżek w USA jest niepewna. W Azji inwestorzy kupowali akcje (Nikkei zyskał 0,6 proc., a Kospi 1 proc.), ale nie na wszystkich rynkach. Indeks w Szanghaju oscylował wokół zera, a Hang Seng zyskiwał 0,4 proc. na minuty przed końcem sesji, po informacjach prasowych o ograniczaniu niektórych samorządowych wydatków zaplanowanych jako element pakietów stymulacyjnych.

Dziś publikowane będą raporty kwartalne m.in. Goldman Sachs, JP Morgan Chase, Yahoo, Intela czy Johnson & Johnson i to one przyciągną uwagę inwestorów. Dodatkowo liczyć się będzie też odczyt indeksów koniunktury ZEW oraz dynamika sprzedaży detalicznej w USA.

Emil Szweda