Bardziej zdecydowany ruch w górę warszawskich indeksów w końcówce czwartkowej sesji przywrócił inwestorom wiarę w możliwość poprawy sytuacji na naszym parkiecie. Dziś bykom powinny pójść za ciosem, nawet jeśli atmosfera na głównych parkietach będzie niesprzyjająca. Dotarcie WIG20 do odległego o zaledwie kilka punktów niedawnego lokalnego szczytu i utrzymanie się ponad nim to niezbyt ambitny plan minimum, ale konieczny do wykonania.

Czwartkowa zwyżka, która nadeszła po dwóch dniach lekkiej spadkowej korekty z pewnością cieszy i daje szansę na kontynuację wzrostowej fali, ale wymaga też potwierdzenia ze strony popytu. Przez większą część wczorajszej sesji jedynym jego osiągnięciem było wielogodzinne utrzymywanie indeksów w okolicach środowego zamknięcia. Wyskok w końcówce handlu, a właściwie głównie dokonany w trakcie fixingu, zawsze budzi pewne podejrzenia, nawet jeśli poparty był zwiększonym obrotem. Dlatego jego kontynuacja ma spore znaczenie, gdyż potwierdziłaby siłę rynku. Można liczyć, że byłoby to realne nawet wbrew ewentualnej niekorzystnej sytuacji na głównych giełdach, bowiem w trakcie poprzedniej fazy wzrostów widoczna był pewna od niej niezależ ność.

Bykom sprzyjać powinny ewentualne dobre dane z naszej gospodarki oraz fakt, że dziś mamy ostatnią sesję miesiąca. Choć maj nie kończy kwartału, to inwestorom instytucjonalnym może zależeć na pokazaniu w miarę dobrego wyniku. Dotychczasowy bilans miesiąca, choć w skromny, wynoszący w przypadku WIG20 nieco ponad 1 proc., wart jest obrony. Bardziej skomplikowana sytuacja jest w segmencie średnich spółek, bowiem WIG50 jest ponad 1 proc. na minusie, ale stanowiący benchmark mWIG40 zyskuje 1,1 proc. Nieco podobnie jest w przypadku małych firm, gdzie MiS80 ma się o wiele lepiej niż WIG250. Być może te różnice wynikają z innych przyczyn, ale można podejrzewać, że stanowiące punkt odniesienia wskaźniki są podciągane przez zarządzających. Problem w tym, że tego typu motywacja zniknie wraz z zakończeniem dzisiejszej sesji.

Majowe dokonana naszych inwestorów wyglądają skromnie nie tylko na tle osiągnięć na głównych giełdach światowych, gdzie S&P500 zyskał prawie 2 proc., a DAX poszedł w górę o 3,5 proc., ale także na przykład Budapesztu, który skoczył o ponad 9 proc., czy Stambułu, gdzie zwyżka przekroczyła 7 proc. Trudno się więc dziwić, że kapitał, także ten z naszych funduszy, płynie tam, gdzie można lepiej zarobić. A brak kapitału to największy problem naszego rynku.

Początek piątkowego handlu może nie być zbyt optymistyczny. Na giełdach azjatyckich dominują zniżki. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei tracił 0,3 proc., ale taka reakcja na słabe dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej to i tak niewielki wymiar kary. Lekko w dół szły rano także notowania kontraktów na europejskie i amerykańskie indeksy.