Na dobrą sprawę od wczorajszego poranka nie zmieniło się nic, co mogłoby skłonić inwestorów do podejmowania odważniejszych decyzji.

Owszem, S&P zakończył sesję zwyżką, ale po pierwsze wzrost sięgnął 0,4 proc., po drugie był w całości widoczny (a więc też zdyskontowany) w czasie pracy giełd europejskich. Z tej strony impuls więc nie napłynął.

Nie płynie także z Azji, choć zwrot Rosji w stronę Chin może mieć jeszcze daleko idące konsekwencje dla światowych rynków. Nikkei zyskał dziś 0,5 proc., a Kospi stracił 0,2 proc. Na kwadrans przed końcem notowań indeks w Szanghaju symbolicznie tracił, Hang Seng rósł o 0,3 proc. – to wszystko nie są zmiany, które mogą wpływać na poczynania inwestorów na Starym Kontynencie.

Jeśli chodzi o publikacje makro, to mają one głównie lokalne znaczenie – indeks cen producentów w Niemczech spadł o 0,9 proc. r/r (brak obaw o inflację), poznamy też inflację konsumentów i producentów w Wielkiej Brytanii (10:30) oraz dynamikę produkcji przemysłowej w Polsce (14:00). Czy któraś z tych publikacji szarpnie rynkiem? Zwykle są one tylko komentowane w mediach, ale bagatelizowane przez inwestorów.

Emil Szweda, Open Finance