Po dziesięciu latach inwestowania przez zarządzających w OFE mam mniej, niż gdybym odkładał te same pieniądze na lokatę bankową.
Przypomnijmy kilka faktów - uczestnictwo w II filarze dla pracujących Polaków jest obowiązkowe. Oznacza to, że każdy z nas musi posiadać konto w jednym z kilkunastu funduszy emerytalnych (OFE), gdzie przekazywane są jego składki. Od każdej przekazanej składki OFE pobierają opłaty. Dla nowych uczestników jest to maksymalna kwota zapisana w ustawie - 7 proc. Więcej niż roczna inflacja, więcej niż jakakolwiek usługa bankowa. Ta opłata w świecie funduszy inwestycyjnych (TFI) nosi nazwą opłaty manipulacyjnej/dystrybucyjnej. Firmy niemal całość tej opłaty przekazują swoim dystrybutorom (sprzedawcom) za przyprowadzenie klientów. Różnica jest jednak taka, że do OFE każdy MUSI przystąpić. TFI konkurują tym rodzajem opłaty - obniżając ją, czasem zawieszając. OFE nie zamierzają. Stworzyły oligopol (z jednym funduszem wyjątkiem, który przydaje się do obrony stanowiska, że jednak istnieje różnorodność) i bronią, jak mogą, pobieranych prowizji.
W tej chwili przedstawiciele OFE grożą zaskarżeniem do Trybunału Konstytucyjnego ewentualnej decyzji w tym roku o obniżeniu tejże obowiązkowej opłaty z 7 do 3,5 proc.
Jeremi Mordasewicz (PKPP Lewiatan, Rada Nadzorcza ZUS) sugeruje, że prowizje można zmniejszyć, ale dopiero po konsultacjach społecznych, także z udziałem towarzystw emerytalnych (PTE). Jak znam życie, chodzi o takie konsultacje, w których głos mają przede wszystkim PTE. A ja przypomnę po raz kolejny, to są NASZE emerytury! Choć na razie wygląda na to, że głównym beneficjentem nie są przyszli emeryci. Rzecznik ubezpieczonych Aleksander Daszewski uważa, że to dobra informacja, ale zwraca jednak uwagę, żeby ostrożnie obniżać opłatę za zarządzanie, by nie okazało się, że efektem takiej obniżki będzie pogorszenie jakości zarządzania. Szanowny panie rzeczniku - opłata za zarządzanie to inna opłata i TEŻ jest pobierana. Doktor Filip Chybalski (Politechnika Łódzka) uważa, że zmiana opłat w ciągu roku może podważyć zaufanie rynków finansowych do naszego kraju. Panie doktorze - czyje zaufanie? Za dziesięć, dwadzieścia lat okaże się, że emeryci nie mają zaufania do tego systemu na takich warunkach. Rozumiem jednak, że ważniejsze jest zaufanie anonimowych rynków finansowych.
Na koniec przytoczę wynik badań, które ostatnio zrobiłem. Sprawdziłem, jak wyglądałoby moje konto emerytalne, gdyby pieniądze przekazywane do mojego OFE (najtańszego) szły do funduszu rynku pieniężnego - dokładnie w takich samych kwotach i w tych samych terminach, na zasadach obowiązujących na rynku. Kwota zgromadzona byłaby o 10,1 procent wyższa niż jest obecnie na moim rachunku w OFE. Przypomnę - fundusz pieniężny pełni rolę lokaty bankowej - ryzyko znikome i zyski również. Co więcej kwota tam zgromadzona była wyższa niż na rachunku w OFE przez 49 proc. czasu całej inwestycji (od 1999 roku). Podsumowując - po dziesięciu latach inwestowania przez zarządzających w OFE mam mniej, niż gdybym odkładał te same pieniądze na lokatę bankową. Jest to zgodne ze stwierdzeniem Marka Góry (współtwórca systemu emerytalnego), że nowy system polega na tym, że dostajemy z niego tyle, ile uzbieraliśmy. Pytanie brzmi - to dlaczego za to płacę?