Czwartkowa poprawa nastrojów w segmencie naszych blue chips i powrót WIG20 powyżej 2400 punktów przywróciły nadzieje byków na przełamanie złej passy. Przeszkodą mogą być słabe zakończenie handlu na Wall Street oraz niekorzystne informacje o niemieckim handlu zagranicznym.

Byki i niedźwiedzie podzieliły czwartkową sesję między siebie niemal po równo. Zwyżki z pierwszej połowy zostały zniwelowane w drugiej. Dow Jones z sięgającego 0,6 proc. wzrostu zdołał ocalić 0,2 proc., jednak Nasdaq poszedł w dół o 0,4 proc., a S&P500 spadł o 0,14 proc. Zmiany były więc co prawda niewielkie, ale wrażenie pozostało nienajlepsze. Cofnięcie się S&P500 po dotarciu do szczytu z 2 kwietnia powoduje, że obawy związane z możliwością wystąpienia spadkowej korekty znów stały się aktualne. Tym bardziej, że bykom pomagało potwierdzenie gołębich zapowiedzi Janet Yellen oraz lepsze dany o liczbie wniosków o zasiłki dla bezrobotnych.

Amerykańska zaliczka na początek dzisiejszej sesji przemawia więc na korzyść niedźwiedzi. Jedyna szansa w tym, że europejskie giełdy będą się trzymać optymizmu, jaki przejawiały po konferencji szefa EBC, zapowiadającego możliwość podjęcia nadzwyczajnych działań już w czerwcu. Choć w perspektywie najbliższych tygodni ta deklaracja powinna sprzyjać bykom, to nie można wykluczyć, że początek dzisiejszego handlu przyniesie lekką korektę w Paryżu i Frankfurcie. Paryski CAC40 wzrósł w czwartek o 1,3 proc., a DAX podskoczył o 0,9 proc.

Nienajlepsze dane napłynęły rano z Chin. Tempo wzrostu cen konsumpcyjnych wyhamowało w kwietniu do 1,8 proc., z 2,4 proc. miesiąc wcześniej. Wyższy niż się spodziewano był spadek inflacji producentów. To sygnały świadczące o słabości tamtejszej gospodarki. Jeszcze bardziej niekorzystne dane napłynęły z Niemiec. Eksport w marcu zmniejszył się o 1,8 proc. i był to już drugi spadek z rzędu. Import spadł o 0,9 proc. Nie należy także zapominać o Ukrainie, skąd w każdej chwili mogą napłynąć istotne informacje. Przed zapowiedzianym przez separatystów na niedzielę referendum niepodległościowym może być nerwowo.

Na wieści zza wschodniej granicy szczególnie wyczulony jest nasz rynek. Wczorajsza zwyżka indeksów największych spółek do imponujących nie należała, a zmiany w trakcie sesji wskazują na wciąż dużą nerwowość graczy. Z tego względu trudno cokolwiek prognozować. Można jednak oczekiwać, że gdy tylko otoczenie nie będzie przeszkadzać, byki powinny powalczyć o kontynuację ruchu w górę i oddalenie indeksu blue chips od newralgicznego poziomu 2400 punktów. Inwestorzy patrzeć też będą z uwagą na wyniki spółek. Pozytywnie zaskoczył PGNiG. Z opublikowanego rano raportu wynika, że spółka wypracowała w pierwszym kwartale prawie 1,2 mld zł zysku netto, o 20 proc. więcej niż spodziewali się analitycy i o 10 proc. więcej niż w ubiegłym roku. To z pewnością powód do wzrostu kursu. Trudno przewidzieć reakcję na dane z LPP. Co prawda wynosząca 14,9 mln zł strata okazała się niższa niż oczekiwane 21 mln zł, a zysk brutto był lepszy niż się spodziewano aż o 70 proc., ale nie wiadomo, czy to wystarczy, by kurs akcji spółki poszedł w górę.

Wyraźnych wskazówek sugerujących w jakich nastrojach rozpocznie się handel w Europie, nie dostarcza obserwacja rynków azjatyckich. Na godzinę przed końcem sesji Nikkei zwyżkował o 0,3 proc., ale wskaźniki w Szanghaju szły w dół po 0,2-0,5 proc. Także kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy nie sugerowały spodziewanego kierunku ruchu na parkietach.

Roman Przasnyski, Open Finance