Rosyjski prezydent bohaterem inwestorów – to stwierdzenie, jeszcze kilka dni temu, można było traktować jedynie w kategorii żartu. I to w dodatku nie najwyższych lotów. Tymczasem, to właśnie słowa Władimira Putina, okazały się być nieoczekiwanym wsparciem dla akcjonariuszy. Nieoczekiwanym – bo w środę najważniejszym wydarzeniem dnia miało być wystąpienie Janet Yellen, szefowej FED, przed Komisją Gospodarki amerykańskiego Kongresu.

Po wczorajszym spotkaniu z szefem OBWE Putin zapowiedział, że Rosja wycofa swoje wojska z granicy z Ukrainą. Zaapelował on także do prorosyjskich separatystów, aby Ci odroczyli (zapowiadane na 11 maja) referendum niepodległościowe. Miałoby to umożliwić swobodne przeprowadzenie wyborów nowego Prezydenta Ukrainy niespełna dwa tygodnie później. Co więcej, rosyjski prezydent zaproponował wspólnocie międzynarodowej podjęcie działań zmierzających do znalezienia wyjścia z kryzysu, w jakim znalazła się Ukraina.

Słowa te, o ile pójdą za nimi jeszcze czyny, zapowiadają zmianę stanowiska Rosji w kwestii Ukrainy o 180 stopni. Tym samym zniknąłby najpoważniejszy czynnik ciążący europejskim indeksom w ostatnich tygodniach. Nic zatem dziwnego, że w reakcji indeks moskiewskiej giełdy zyskał na zamknięciu ponad 4,5 proc. a rubel umocnił się do najwyższego od blisko trzech miesięcy poziomu. Wyraźną poprawę nastrojów zanotował także warszawski parkiet – choć „nad kreskę" udało się wyjść jedynie indeksowi największych spółek.

Czy słowa Władimira Putina, wraz z wczorajszą zapowiedzią Janet Yellen o utrzymaniu dotychczasowej polityki monetarnej w USA, okażą się wystarczającą zachętą dla inwestorów do zakupów akcji w czwartek? Moim zdaniem tak. Czy będą równie silnym bodźcem, by na warszawską GPW powróciły bardziej solidne wzrosty? Moim zdaniem nie – a przynajmniej na razie nie. Dlaczego?

Jeśli spojrzymy na wykres indeksu WIG20, to jego układ jest korzystny dla sprzedających akcje – zarówno w krótkim, średnim jak i dłu]gim terminie. Szansą dla kupujących może być silne wyprzedanie naszego rynku – analiza techniczna wskazuje w takich sytuacjach na możliwość odbicia. Samo odbicie to jednak za mało, by mówić o bardziej trwałym wzroście indeksów naszej giełdy. By tak się stało, WIG20 musiałby zyskać moim zdaniem jeszcze ok. 100 punktów. Tymczasem najbliższy poziom oporu dla tego indeksu znajduje się już przy 2400 punktach, kolejny przy 2410 punktów. Dlatego moim zdaniem, rozstrzygnięcie co do kierunku w jakim podąży warszawski parkiet w najbliższym okresie, poznamy dopiero w przyszłym tygodniu.

Piotr Krawczyński