W miniony piątek notowania palladu dotarły do najwyższego poziomu od sierpnia 2011 r. Za wywindowanie cen tego kruszcu odpowiadało kilka czynników, w tym głównie niestabilna sytuacja w Rosji i Republice Południowej Afryki.

Sytuacja na Krymie wciąż daje się we znaki inwestorom na rynkach wielu aktywów. Pod dużym wpływem spekulacji dotyczących sytuacji za naszą wschodnią granicą są notowania wielu surowców i towarów rolnych.

Główną kwestią, która mogłaby znacząco zmienić sytuację na rynkach surowcowych, byłyby ewentualne sankcje handlowe narzucone przez kraje Zachodu na Rosję. Scenariusz ten jest mało prawdopodobny, bowiem taki ruch nie opłacałby się nikomu ze względu na duże uzależnienie m.in. gospodarki Europy od dostaw surowców z Rosji. Ponadto, narzucone dotychczas sankcje na wybranych obywateli Rosji i Ukrainy są symboliczne.

Brak zdecydowanych ruchów ze strony USA czy Europy uspokoiła (przynajmniej na razie) inwestorów na rynkach surowcowych, co odzwierciedlone zostało spadkami na wykresach m.in. ropy naftowej oraz metali szlachetnych. Notowania złota, srebra i platyny zakończyły miniony tydzień na wyraźnym minusie. Wyjątkiem był jedynie pallad, który w piątek podrożał o ponad 3%, osiągając tym samym najwyższą cenę od połowy 2011 roku.

Na obecne wysokie ceny palladu złożyło się kilka czynników. Pierwszym z nich jest właśnie sytuacja dotycząca konfliktu ukraińskiego, która mogłaby potencjalnie doprowadzić do problemów z dostawami surowców z Rosji. Taki scenariusz całkowicie zmieniłby układ sił na globalnym rynku palladu – Rosja jest bowiem największym na świecie producentem tego surowca, odpowiadającym niemal za połowę podaży.

Z kolei drugim największym na świecie producentem palladu jest Republika Południowej Afryki, gdzie również mamy do czynienia z niestabilną sytuacją, tym razem jednak już realnie i bezpośrednio przekładającą się na wydobycie palladu. Od 23 stycznia w RPA trwa bowiem strajk pracowników sektora wydobywczego. Doprowadził on do przerwy w działalności operacyjnej kluczowych producentów metali z grupy platynowców: spółek Anglo American Platinum, Impala Platinum oraz Lonmin. Spółki te odpowiadają za sporą część globalnego wydobycia nie tylko platyny, ale i palladu – a tymczasem strajk w nich trwa już dwa miesiące i nie ma wyraźnych sygnałów zbliżającego się jego zakończenia.

Rosja i RPA odpowiadają łącznie za około 80% globalnej podaży palladu. Jak szacuje Barclays, tegoroczny deficyt na rynku tego metalu wyniesie 783 tysiące uncji. Jeszcze dalej w swoich prognozach idzie kanadyjska TD Securities, według której popyt na pallad przewyższy podaż tego kruszcu aż o 1,29 mln uncji. Z pewnością powiększenia luki pomiędzy popytem a podażą nie można wykluczać, bowiem sytuacja zarówno w Rosji, jak i w RPA, jest niestabilna.

Napiętą sytuację na rynku palladu potęgują informacje o uruchomieniu dwóch funduszy ETF, opartych o pallad w formie fizycznej. Takie produkty już w poniedziałek 27 marca na giełdę w Johannesburgu (RPA) wprowadzają Standard Bank oraz Absa Capital. Tworzy to zagrożenie jeszcze mniejszej dostępności fizycznego palladu na rynku. To także sprawi, że producenci katalizatorów samochodowych, którzy generują największą część popytu na ten metal, będą w jeszcze większym stopniu uzależnieni od produkcji tego surowca w Rosji.

Dorota Sierakowska