Wkrótce przekonamy się, czy jedną z przyczyn słabości indeksu największych spółek było dążenie dużego inwestora lub inwestorów do korzystnego dla siebie rozliczenia kontraktów terminowych. Być może WIG20 odzyska wigor, gdy minie godzina trzech wiedźm. Jeśli tak się stanie, zostałoby jeszcze kilka dni na rajd Świętego Mikołaja. Jest jednak mało realne, by indeks zakończył rok na plusie.

Podejmowane od dwóch dni próby przerwania fatalnej passy na warszawskim parkiecie, na razie okazały się nieudane. WIG20 nadal idzie w dół, ściągany przez tajemnicze siły w kierunku 2350 punktów. Niewykluczone, że dziś dotrze do tego poziomu. Niewykluczone też, że byki wreszcie zdobędą się na powstrzymanie niekorzystnej tendencji, przypominającej skalą i czasem trwania równie fatalną serię z początku roku. Wówczas w ciągu niemal dwóch miesięcy WIG20 stracił prawie 8 proc. Teraz w ciągu miesiąca zniżkuje już o ponad 9 proc., mimo że czynniki fundamentalne są zdecydowanie bardziej korzystne. Jeśli po piątkowym rozliczeniu instrumentów pochodnych spadkowa tendencja nie ulegnie zmianie, jedynym racjonalnym wyjaśnieniem powodów zastanawiającej przeceny, będzie wyprzedaż akcji przez OFE lub niechęć inwestorów do polskich akcji, wynikająca z obaw o takie zachowanie funduszy i długofalowe konsekwencje zmian zasad ich działania. Jeśli tak, to problem może okazać się bardziej poważny.

Tym bardziej, że w niedługim czasie w fazę korekty mogą wejść doskonale się w tym roku spisujące indeksy głównych giełd światowych, którym we wzrostach nie przeszkodziło na razie nawet rozpoczęcie ograniczania QE3. Przebieg czwartkowej, drugiej sesji po ogłoszeniu tej decyzji przez Fed, nie był już tak euforyczny, jak dzień wcześniej. Dow Jones zyskał symboliczne 0,07 proc., ale S&P500 równie symbolicznie zniżkował o 0,06 proc. W ciągu ostatnich dni mijającego roku indeksy będą się pewnie trzymać w okolicach rekordowo wysokich poziomów, ale trudno uwierzyć, że nie pojawi się w końcu chęć zmiany pokaźnych papierowych zysków, na realną gotówkę. Co prawda nie widać żadnych zagrożeń dla kontynuacji hossy, ale jakiś pretekst do spadkowej korekty zawsze się znajdzie. Wczoraj na niewielką skalę była nim zaskakująco wysoka liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Dziś może taką rolę odegrać ewentualna korekta w&nb sp;dół finalnego wyliczenia tempa wzrostu amerykańskiej gospodarki.

Wracając do naszego rynku, warto zwrócić uwagę nie tylko na bardzo poważną przecenę wielu największych spółek, ale też na trudne do wytłumaczenia zmiany nastawienia inwestorów do poszczególnych papierów. W środę akcje PGNiG w reakcji na informację o podwyżce cen gazu drożały o ponad 2 proc., w czwartek zaliczyły przecenę o 2,6 proc., znajdując się w czołówce spadkowiczów. Jeszcze trudniej zrozumieć powody, dla których walory Pekao przed południem szły w górę o ponad 3 proc., by zakończyć dzień 0,4 proc. pod kreską. Równie zagadkowe może być tąpnięcie o 2,8 proc. kursu papierów Banku Handlowego, którymi niemal przez cały dzień handlowano po cenach nieznacznie wyższych niż dzień wcześniej. Przykładów tego typu wahań nastrojów było w ostatnich dniach znacznie więcej. Być może to tylko przedsmak tego, co będzie działo się dziś w ostatniej godzinie handlu.

Na giełdach azjatyckich przeważały spadki. Nikkei zyskał niecałe 0,1 proc., ale na godzinę przed końcem handlu w Tajlandii i Malezji spadki przekraczały 1 proc. O niemal 2 proc. w dół szedł też wskaźnik w Szanghaju. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy rosły po 0,1-0,2 proc. nie dając wyraźnych wskazówek w kwestii rynkowych nastrojów. Dziś jednak kontrakty będą grać główną rolę pod koniec dnia, szczególnie na naszym parkiecie.

Roman Przasnyski