Złoty lekko traci na wartości. Handel jest dość ospały. Dopiero popołudniowe dane z polskiej gospodarki mogą wnieść nieco świeżości i zmienności na rynek walutowy.

Piątkowe przedpołudnie przynosi lekkie osłabienie złotego do głównych walut. O godzinie 10:41 kurs USD/PLN testował poziom 3,0408 zł, a EUR/PLN 4,1824 zł. Wczoraj na koniec dnia było to odpowiednio 3,0349 zł i 4,1753 zł. Handel na rynku walutowym jest jednak dość ospały. Inwestorzy czekają na popołudniową serię raportów makroekonomicznych z polskiej gospodarki.

O godzinie 14:00 Główny Urząd Statystyczny opublikuje dane o inflacji CPI, a Narodowy Bank Polski dane o bilansie płatniczym i podaży pieniądza.

W listopadzie prognozowany jest lekki, bo do 0,9% z 0,8% R/R, wzrost inflacji. Po tym jak Rada Polityki Pieniężnej zapowiedziała, że przynajmniej do końca I półrocza nie zamierza zmieniać stóp procentowych, jedynie silne w stosunku do prognoz odchylenie inflacji mogłoby wywołać bezpośredni wpływ na notowania złotego.

Taki wpływ mogą mieć natomiast dane nt. salda rachunku bieżącego. W październiku prognozowany jest deficyt na poziomie 452 mln EUR wobec 1,02 mld EUR deficytu miesiąc wcześniej. Im będzie on mniejszy, tym lepiej dla złotego. I odwrotnie.

Tradycyjnie natomiast zostaną zignorowane dane o podaży pieniądza. Dla porządku przypomnijmy jedynie, że w listopadzie oczekiwany jest wzrost rocznej dynamiki podaży do 6,4% z 5,9% w październiku.

Dziś potencjalny wpływ na sytuację na krajowym rynku walutowym mogą też mieć nastroje na rynkach globalnych. Jednak przy praktycznie pustym kalendarium (jedynym wartym uwagi wydarzeniem są listopadowe dane o inflacji PPI w USA) nie należy oczekiwać w kolejnych godzinach istotnej zmiany nastrojów w stosunku do tego co można obserwować w godzinach popołudniowych.

Wiele wskazuje na to, że dzisiejszy dzień złoty zakończy lekkim osłabieniem, przy relatywnie niewielkiej zmienności kursu. W przyszłym tygodniu ta zmienność z pewnością będzie już znacznie większa. Impulsem będą rynki globalne. Kluczowym wydarzeniem następnego tygodnia, a także całego grudnia i być może też IV kwartału, będzie posiedzenie Fed-u. Jest prawdopodobne, że nawet jeżeli Fed nie zdecyduje się ciąć QE3, to przynajmniej zapowie taki ruch. To zaś musi sprowokować reakcję rynków.

Przyszłotygodniowe posiedzenie Fed na drugi plan zepchnie całą serię danych makroekonomicznych, jaka napłynie z polskiej gospodarki. W tym też raport o produkcji przemysłowej.

Dzisiejsze, ale też i wczorajsze wahania polskich par, nie prowadzą do znaczącej zmiany sytuacji na ich wykresach. Dwudniowy wzrost USD/PLN to tylko odreagowanie wcześniejszych spadków. W dalszym ciągu aktualne pozostają sygnały sprzedaży, jakie były wygenerowane w momencie przełamania strefy oporu w okolicy 3,07 zł, co doprowadziło do utworzenia rysowanej od października lokalnej formacji RGR (zapowiada ona spadki). Dlatego, pomimo dwudniowej zwyżki, wciąż otwarta pozostaje droga do październikowego minimum na 3,0147 zł i dalej do psychologicznego wsparcia 3 zł. Aczkolwiek przełamanie tego ostatniego poziomu wydaje się mało prawdopodobne.

Układ sił na wykresie USD/PLN ulegnie zmianie w momencie trwałego powrotu kursu dolara powyżej poziomu 3,07 zł. Wówczas zanegowana zostanie wspomniana formacja RGR, co na gruncie analizy wykresów będzie mocnym sygnałem kupna dolara. Wtedy należałoby spodziewać się szybkiego testu 3,12 zł, gdzie aktualnie opór tworzy 5-miesięczna linia trendu spadkowego.

Od wielu tygodni nie zmienia się natomiast sytuacja na wykresie EUR/PLN. Wspólna waluta pozostaje w szerokiej konsolidacji, którą na wykresie można zamknąć umownym przedziałem 4,15-4,22 zł. Do końca roku nie należy spodziewać sie wybicia z niego. Prawdopodobnie takie wybicie nie będzie też mieć miejsca na początku przyszłego roku.

W dniach 27.11-24.12.2013 analitycy Admiral Markets Polska na żywo komentują i analizują sytuację na rynku walutowym na portalu macroNEXT.com. Zapraszamy do lektury.

Marcin Kiepas