Światowe indeksy nadal niesione będą przez dane z amerykańskiego rynku pracy i przekonanie o powolnej, ale trwałej odbudowie gospodarki, której nie zahamuje zaostrzenie polityki monetarnej.

W końcówce tygodnia na rynkach nastąpił wyraźny zwrot. Po czterech dniach przewagi, sprzedający ustąpili pola i – co jest wielce wymowne w ocenie sytuacji – miało to miejsce gdy tylko indeksy dotarły do pierwszych istotnych poziomów wsparcia (dołki sprzed dwóch tygodni). Zniżki indeksów zostały wykorzystane do zakupów jeszcze zanim opublikowano dane w USA, ale niewątpliwie to właśnie ta publikacja była przełomowym momentem sesji – przed publikacją atmosfera powoli siadała, by ożywić się gdy tylko okazało, się że gospodarka amerykańska stworzyła w listopadzie 203 tys. miejsc pracy, a bezrobocie spadło do 7 proc. DAX i FTSE zyskały z tej okazji po 1 proc., a CAC40 0,7 proc., podczas gdy WIG20 zaledwie powstrzymał spadki o czym decydował słaby fixing.

Na Wall Street przeważali optymiści, S&P zyskał 1,1 proc. i za jednym zamachem odrobił straty z czterech poprzednich sesji. Indeks znalazł się też powyżej 1800 pkt (1805 pkt), a więc w dogodnej pozycji by zaatakować historyczny rekord (1813 pkt) z 29 listopada.

Wynik tego ataku będzie miał oczywiście istotne znaczenie dla wszystkich rynków. Pokonanie rekordu zapewni kontynuację hossy i wyglądany z niecierpliwością rajd św. Mikołaja. Ale nie można zapominać o tym, że rynki mimo wszystko pozostają wykupione, a scenariusz głębszej korekty czeka na nieuchronną (choć nieoznaczoną w czasie) realizację.

Odpowiedź na pytanie o siłę parkietu w USA nadejdzie szybko. Na razie inwestorzy obstawiają pozytywny scenariusz, co widać po zachowaniu rynku w Azji. Nikkei zyskał 2,3 proc. mimo informacji o zmniejszeniu dynamiki PKB do 1,1 proc. w III kwartale wobec 1,9 proc. uzyskanych w poprzednim odczycie oraz po wykazaniu nieoczekiwanego deficytu obrotów bieżących (1,2 mld USD). Kospi zyskał 0,9 proc., natomiast na Shanghai Composite zanotował symboliczny wzrost o 0,05 proc., mimo informacji o wzroście eksportu o 12,7 proc. i importu o 5,3 proc., co pozwoliło na wzrost nadwyżki handlowej do poziomu najwyższego od czterech lat. W dodatku inflacja spadła do 3 proc., co tworzy – zdawałoby się – dogodne warunki do kontynuowania zwyżek w Szanhgaju. Indeks zmaga się jednak z oporem, jaki tworzy szczyt z września.

Również indeksy w Europie szybko dotrą do rekordów hossy notowanych ledwie pod koniec października, zatem siły kupujących szybko zostaną wystawione na próbę, którą musi zdać przede wszystkim Wall Street. Warszawa ma relatywnie najwięcej do nadrobienia, zatem tu właśnie możemy spodziewać się pozytywnego zachowania rynku.

Emil Szweda