Kolejne wypowiedzi przedstawicieli Fed sugerują, że być może do ograniczenia skupu aktywów w USA dojdzie nie w grudniu, jak tego zaraz po wrześniowym posiedzeniu oczekiwali inwestorzy, ale na spotkaniu zaplanowanym w dniach 29-30 października br.

Przed tygodniem Fed mocno zaskoczył rynki nie podejmując decyzji o cięciu wartości QE3 oraz wycofując się z czerwcowych zapowiedzi całkowitego wygaszenia tego programu do połowy 2014 roku. Rynki zaczęły oczekiwać, że do ograniczenia QE3 dojdzie dopiero w grudniu, na kolejnym kwartalnym posiedzeniu, gdy zostaną opublikowane najnowsze projekcje makroekonomiczne, a z dziennikarzami spotka się Ben Bernanke. W piątek jednak James Bullard (szef Fed z St. Louis) powiedział, że we wrześniu było blisko ograniczenia skupu aktywów, jednocześnie sugerując, iż może stać się to na posiedzeniu pod koniec października br.

Jak się okazało, głos Bullarda nie był odosobniony. Wczoraj Richard Fisher, szef Fed z Dallas, potwierdził słowa Bullarda. Dodał też, że argumentował za ograniczeniem QE3. W ten trend wpisał się też William Dudley, szef oddziału Fed z Nowego Jorku i jeden z bardziej "gołębich" przedstawicieli w banku centralnym. Powiedział on, że nakreślony w czerwcu harmonogram wycofywania się z QE3 (rozpoczęcie "później w tym roku" i zakończenie do połowy 2014) pozostaje aktualny, o ile tylko będą poprawiać się dane z amerykańskiej gospodarki.
Płynące ze strony przedstawicieli Fed sugestie możliwego ograniczenia skupu aktywów na październikowym posiedzeniu, nie tylko oznaczają chaos w komunikacji pomiędzy Fed a rynkiem, ale przede wszystkim ponownie rozniecają strach przed normalizacją polityki monetarnej w USA. Jeżeli będą pojawiać się kolejne wypowiedzi przedstawicieli banku centralnego idące w tym kierunku, którym będą towarzyszyć jeszcze dobre dane makro z USA, wówczas trzeba liczyć się z umocnieniem dolara, wzrostem rentowności obligacji i realizacją zysków na giełdach. W odwrotnej konfiguracji, a więc w sytuacji, gdy oczekiwania co do cięcia QE3 jednak będą umiejscawiane w grudniu, należy liczyć się ze słabszym dolarem, wzrostami na giełdach, a przede wszystkim z otwartą droga do większego odreagowania na rynkach wschodzących (ten proces częściowo już się rozpoczął).

W poniedziałek wypowiedzi przedstawicieli Fed, a także zaniepokojenie brakiem kompromisu ws. budżetu w USA, przełożyło się na spadki na giełdach w USA, które następnie były kontynuowane na azjatyckich parkietach. Dolar umocnił się też do euro. Aczkolwiek w tym przypadku możemy mówić póki co tylko o zwykłej realizacji zysków.
Dziś, podobnie jak to miało miejsce w poniedziałek, uwaga rynków ponownie będzie koncentrować się na wypowiedziach przedstawicieli banków centralnych (Fed, ECB i BoE). Potencjalny wpływ na decyzje inwestorów będą tez miały dane z Europy i USA.

Przed południem zostanie opublikowany indeks monachijskiego instytutu Ifo. Oczekiwany jest jego wzrost do 108,4 z 107,5 pkt. Dane lepsze od prognoz mają szansę wesprzeć wspólną walutę oraz poprawić nastroje na europejskich giełdach. Dane poniżej prognoz, a zwłaszcza spadek indeksu Ifo, wywoła odwrotną reakcję.

W godzinach popołudniowych zostaną natomiast opublikowane amerykańskie indeksy Conference Board, Fed z Richmond, FHFA i S&P/Case-Shiller. To one będą kształtować nastroje w drugiej części dnia. Poniedziałek na krajowym rynku walutowym zakończył się nieudaną próbą kontynuacji osłabienia złotego. Dzisiejszy poranek przynosi stabilizację notowań w pobliżu wczorajszego zamknięcia. O godzinie 08:30 kurs USD/PLN testował poziom 3,1270 zł, a EUR/PLN 4,2230 zł. Wydarzeniem dnia na rodzimym podwórku będzie publikacja przez GUS danych o sprzedaży i stopie bezrobocia. W sierpniu oczekiwana jest stabilizacja bezrobocia na poziomie 13,1%, przy jednoczesnym wyhamowaniu rocznej dynamiki sprzedaży detalicznej do 3,1% z 4,3% w lipcu. Dane te, obok sytuacji na rynkach globalnych, zdecydują o tym na jakich poziomach złoty zakończy dzień.

Marcin Kiepas