Pięć lat temu, 15 września 2008 roku, upadł amerykański bank Lehman Brothers. Tę datę symbolicznie traktuje się jako początek głębokiego, gospodarczego kryzysu w Stanach Zjednoczonych. Z pomocą sektorowi bankowemu przyszedł FED, czyli Rezerwa Federalna, starając się ratować sytuację środkami budżetowymi.

FED, który jest odpowiednikiem polskiego Banku Centralnego, starał się nie dopuścić do bankructwa kolejnych banków. Ponieważ pieniędzy z budżetu nie starczało, zaczęto emitować specjalne obligacje, co z kolei powodowało zadłużanie się państwa.

Zdecydowano się więc na obcięcie stop procentowych do zera, by stymulować wzrost gospodarczy. Dodrukowywano również pieniądze. Dzięki temu koszty zadłużenia rosły wolniej, a niskie procenty zachęcały banki do udostępniania większej liczby kredytów. Miało to pomóc w walce z kryzysem, pobudzając inwestycje i sprzyjając powstawaniu nowych miejsc pracy.

W ciągu pięciu lat amerykańska Rezerwa Federalna skupiła specjalne aktywa wartości ponad dwóch bilionów dolarów. Powoli jednak przymierza się do zakończenia programu, który miał być jednym z głównych sposobów wychodzenia USA z gospodarczej zapaści. Analitycy ostrzegają, że może to doprowadzić do wzrostu stóp procentowych, które w tym kraju są najniższe od lat.