Do początku roku najważniejsze indeksy europejskie kryją się w cieniu zwyżek amerykańskich średnich, ale seria danych makro wskazuje, iż niemiecki DAX staje przed perspektywą umocnienia, które może zaskoczyć nawet optymistów.
Kiedy amerykańskie średnie kreślą historyczne maksima indeksom, które nie biją rekordów w trendach trudno przebić się na czołówki serwisów giełdowych. Jedną z takich zapomnianych średnich zdaje się być niemiecki DAX. Wprawdzie w maju bykom dane było wykreślić nowy szczyt i sięgnąć poza 8500 pkt., ale w przeciwieństwie do giełd amerykańskich gracze we Frankfurcie stale muszą czekać na przebicie psychologicznej bariery. W istocie frankfurcki DAX zdaje się być grany w szerokim koszyku indeksów europejskich, których średnią zwyżkę od początku roku można określić, jako zbliżoną do dziesięciu procent, gdy amerykańskie średnie chwaliły się już wzrostami około dwudziestoprocentowymi.
Bez wątpienia częścią relatywnej słabości DAX-a wobec Wall Street była seria słabszych danych makro, jakie pojawiały się na rynku, ale akurat ten czynnik zaczyna już mieć mniejsze znaczenie. Spojrzenie na serię publikacji, jaka pojawiły się w ostatnim czasie wskazuje, iż najważniejsza gospodarka strefy euro nabiera rozpędu. Wyliczając tylko najważniejsze zmienne należy wspomnieć o indeksach PMI dla przemysłu i usług, które znalazły się właśnie na najwyższych poziomach w roku i powyżej progów oddzielających recesję od ekspansji. Również dynamiki produkcji przemysłowej i zamówień w przemyśle, które wzrosły – odpowiednio – o 2,4 i 3,8 procent, pozwalają na tezę, iż przemysł, który jest silnikiem niemieckiego eksportu nabiera sił. Dla pełni obrazu należy jeszcze dołożyć wskaźniki sentymentu Ifo i ZEW, by jasne stało się, że gospodarka niemiecka ma się już lepiej.
Nie bez znaczenia dla układu sił w gospodarce niemieckiej jest polityka Europejskiego Banku Centralnego, który obiecał strefie euro środowisko rekordowo niskich stóp procentowych, co dodatkowo sprzyja przyspieszeniu gospodarczemu w Niemczech. W takim kontekście kwestią czasu jest, kiedy DAX znów zamelduje się powyżej 8500 pkt. i dołączy do grona indeksów, które szybują na historycznych maksimach. Przy dobrym zbiegu okoliczności w postaci dobrych danych makro z Europy, podtrzymania bez zmian trzeciej rundy luzowania ilościowego w USA do końca roku i dobrych dla rynku wyników wyborów w Niemczech, które odbędą się 22 września, należy założyć, iż w grudniu DAX znajdzie się bliżej 9000 punktów. Przy zaistnieniu takiego scenariusza będzie tylko o krok od fali rynkowych spekulacji, których centralnym punktem będą prognozy szacujące wartość DAX-a na 10000 punktów w 2014 roku.
Dziś taki scenariusz zdaje się być skrajnie optymistyczny a równa liczba szokująca, ale starczy spojrzeć na historyczną średnią zmianę indeksu na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, by jasne stało się, że DAX ma tendencję raczej do mocnych zmian rok do roku niż do skromnych. Przy dobrej czy złej koniunkturze indeks potrafił zmieniać się nie o kilka czy kilkanaście procent, ale po dwadzieścia procent. Na dziś średnia roczna zmiana wynosi około 1500 punktów, więc właściwie tyle, ile będzie brakowało indeksowi do 10000 punktów, gdy wyrówna majowy szczyt. Również graczom oceniający układ sił na rynku niemieckim przez pryzmat wykresów trudno jest nie spoglądać w rejon 10000 punktów, gdy indeks uporał się z dwoma szczytami ostatnich rynków byka i sygnalizuje finał kilkunastoletniego trendu bocznego.