Dziś, w związku z publikacjami danych makroekonomicznych, należy się liczyć z większą dynamiką wydarzeń na rynkach. Trudno jednak przewidzieć kierunek zmian indeksów. Szczególnie niełatwa będzie interpretacja danych zza oceanu, w kontekście ich wpływu na decyzje Fed. Nasz rynek powinien być bardziej podatny na wpływy otoczenia.

Po wtorkowych złych danych z Japonii o spadku konsumpcji gospodarstw domowych i produkcji przemysłowej, dziś doszło rozczarowujące obniżenie się wskaźnika aktywności przemysłowej z 52,3 do 50,7 punktu. Wczoraj Nikkei zyskiwał w reakcji na spowodowane informacjami gospodarczymi osłabienie jena. Dziś już ten mechanizm nie działał i wskaźnik w Tokio na godzinę przed końcem handlu tracił 0,8 proc. proc., powracając do tendencji spadkowej. Zniżkowały także w większości indeksy na pozostałych giełdach azjatyckich. Wyjątkiem był Szanghaj, gdzie indeksy rosły po 0,2-0,4 proc.

Mocno rozczarowała także sprzedaż detaliczna w Niemczech, spadając w czerwcu aż o 1,5 proc., w porównaniu do poprzedniego miesiąca i o 2,8 proc. w stosunku do czerwca ubiegłego roku. Te dane niekorzystnie wpłyną na indeksy naszego regionu w pierwszej części handlu, w której nie zabraknie także informacji z innych krajów, jednak o nieco mniejszej wadze.

Prawdziwe emocje zaczną się jednak wczesnym popołudniem. Rozpocznie je o godzinie 14.15 raport ADP o zmianie liczby miejsc pracy za oceanem. Oczekuje się, że w lipcu przybyło ich 180 tys., nieco mniej niż miesiąc wcześniej. Kilkanaście minut później dowiemy się, w jakim tempie rozwijała się amerykańska gospodarka w drugim kwartale (są to wstępne szacunki). Oczekuje się, że tempo to zmniejszyło się z 1,8 do 1 proc., jednak pojawiały się obawy, że może ono być dużo niższe. Trudno przewidzieć reakcję inwestorów na te dane. Jeśli okażą się lepsze niż się oczekuje, zwiększy się prawdopodobieństwo rychłego ograniczenia skupu obligacji przez Fed, a to nie będzie sprzyjać bykom. Gorsze wyniki mogą oddalić ten moment, a więc mogą dać jeszcze trochę czasu na zwyżkę indeksów. Gdyby jednak wzrost PKB mocno rozczarował, można spodziewać się pogorszenia nastrojów na giełdach. Co zrobił Fed na kończącym się dziś posiedzeniu, dowiemy się dopiero późnym wieczorem. Nie przewidziano jednak konferencji prasowej, inwestorom będą więc musiały wystarczyć domysły po lekturze komunikatu rezerwy federalnej.

Niewielkie wahania indeksów były cechą wspólną większości giełd od kilku dni. Ten marazm prawdopodobnie dobiega końca i trzeba przygotować się na nieco bardziej dynamiczne ruchy. Wczorajsza sesja na Wall Street przebiegała jeszcze w starym stylu. Choć skala zmian była niewielka, to jednak nastroje były zmienne. Przez pierwsze cztery godziny przeważały byki, choć systematycznie oddawały niewielkie, sięgające w najlepszym momencie niecałe 0,5 proc. zdobycze z początku handlu. Doprowadziło to w połowie sesji do chwilowego spadku pod kreskę, z którego byki zdołały się wykaraskać, jednak indeksy kończyły dzień symbolicznymi zmianami. Dow Jones spadł o 0,01 proc., a S&P500 zwyżkował o 0,04 proc.

Nasz rynek zapewne podda się nastrojom, jakie będą dominować na głównych parkietach. Można się jednak spodziewać, że reakcja nie będzie symetryczna. Reakcja indeksu największych spółek na spadki może być znacznie bardziej nerwowa, zaś w przypadku zwyżek w otoczeniu, WIG20 może pozostawać w tyle. We wtorek sukcesem warszawskich byków był powrót indeksu powyżej 2300 punktów. Wagę tego wydarzenia umniejsza fakt, że zryw ponownie miał miejsce w końcówce notowań i towarzyszyły mu niewielkie obroty.

Układ sił w gronie blue chips nie ulega zmianie. Wciąż najsłabsze są spółki surowcowe i paliwowe i trudno tu liczyć na wiele więcej niż krótkotrwałe odreagowanie. Poprawy można oczekiwać, gdy zmieni się na lepsze sytuacja na rynku surowców, przede wszystkim miedzi. Nie nastąpi to raczej szybko, chyba, że do akcji wkroczy Fed i zamiast szykować się do ograniczania slupu obligacji, mocniej odkręci kurek z dolarami. Taki scenariusz wcale nie jest mało prawdopodobny, choć chwilowo niewielu bierze go pod uwagę.

Wczoraj wyjątkiem były akcje JSW, które poszły w górę o ponad 1,5 proc., głównie w wyniku zwyżki na fixingu. Warto zauważyć, że w przypadku tej spółki, której notowania bardzo mocno w tym roku ucierpiały, przecena została zatrzymana. Od początku lipca ich kurs waha się wąskim przedziale wokół poziomu 63 zł. Wyprzedaż wyhamowała także w przypadku firm energetycznych. Wszystko wskazuje na to, że z trwającego obecnie sezonu publikacji wyników z największym dorobkiem wyjdą papiery banków. Znakomity początek dały Millennium i BZ WBK. Jeśli pozostali przedstawiciele sektora także nie zawiodą, może pojawić się nowa siła, wspomagająca WIG20.

Roman Przasnyski