W ciągu ostatnich dwóch tygodni kurs złotego zmieniał się dośc wyraźnie. Różnice wyniosły około 10 groszy, zarówno do dolara, jak i do euro.
– To się powoli stabilizuje – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Marek Rogalski z DM BOŚ. – Złoty zyskał od czasu swojego dołka dzięki interwencjom NBP oraz lepszym trochę nastrojom na rynku długu.
Tuż przed weekendem za euro trzeba było zapłacić 4,22 zł. Za dolara – 3,16 zł. Frank szwajcarski kosztował 3,43 zł. Zdaniem analityka, trudno oczekiwać jakichś istotniejszych zmian. Szczególnie w ciągu najbliższych kilku tygodni.
– Wiele niżej nie zejdziemy – uważa Rogalski. – Pomysły, że euro będzie po 4,10 zł czy dolar będzie po 3 zł w lipcu czy sierpniu wykraczają trochę za daleko.
Rogalski mówi, że można oczekiwać dalszych wahań w granicach 5 gr. W jego ocenie nie ma więc powodów, by osoby, które w lipcu bądź w sierpniu wybierają się na wczasy za granicę miały już dziś wymieniać złotego na obcą walutę. Mogą to spokojnie zrobić tuż przed wyjazdem z Polski. Tym bardziej, że jadąc na wakacje nie bierzemy ze sobą zwykle więcej niż 500 czy 1000 euro. Zatem przy zakupie 500 euro, nawet gdyby jego cena za miesiąc była wyższa o 5 groszy, stracimy 25 zł.
– Nie widzę ryzyka, żebyśmy mieli złotego słabszego o 15-20 groszy w ciągu miesiąca – uważa analityk walutowy DM BOŚ.
Dodaje, że z reguły w wakacje rynek jest bardziej ospały. Zwracają zresztą na to uwagę inni ekonomiści. Niska płynność, ich zdaniem, jest przyczyną dzisiejszych wahań kursu. Nie ma w tym niczego niepokojącego.
– Euro w wakacje to jest przedział pomiędzy 4,18 a 4,28 zł, dolar zaś między 3,10 a 3,25 zł – mówi Rogalski.
W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z interwencją Narodowego Banku Polskiego. NBP sprzedał obcą walutę, dzięki czemu w ciągu dwóch godzin udało się zbić kurs euro o 8 groszy. Cena franka szwajcarskiego spadła w tym czasie o 10 groszy.