Pozytywny sentyment w stosunku do aktywów z państw emerging markets wyraźnie wyparowuje, nawet w przypadku rynków długu, które szczególnie przyciągały kapitał. Także waluty naszego regionu trąca na wartości i wydaje się, że tendencja ta może okazać się stosunkowo trwała.

Pod nieobecność rodzimych inwestorów kurs EUR/PLN definitywnie wybił 4,22, czyli górne ograniczenie długoterminowego trendu bocznego i bardzo dynamicznie wzrastał do 4,29. Zdecydowanie słabsze od złotego są m.in. węgierski forint, turecka lira, czy południowoafrykański rand. Warto w tym kontekście odnotować, że słabość złotego wpisuje się w swoiste szablony sezonowe: ostatni raz w maju złoty umocnił się do euro w 2008 roku.

Historycznie czerwiec dużo bardziej sprzyjał sile złotego. Tym razem może jednak być inaczej ze względu na oczekiwaną przez nas kolejną falę danych, które mogą skłonić Radę Polityki Pieniężnej do wydłużenia cyklu luzowania poza czerwcowe posiedzenie, na którym obniżka stóp wydaje się być przesądzona. Systematycznie rośnie również wartość godziwa złotego obliczana na bazie krótkoterminowego modelu uwzględniającego relatywną wycenę szerokiego spektrum klas aktywów. Na dzisiejszej sesji prawdopodobne jest korekcyjne cofnięcie się kursu w kierunku 4,24. W średnim terminie perspektywy złotego, jak i pozostałych walut EMEA należy postrzegać negatywnie.

Korekcyjne osłabienie dolara

Na rynkach bazowych ma miejsce korekcyjne osłabienie dolara amerykańskiego, który traci do wszystkich walut z wyjątkiem dolara nowozelandzkiego. Od początku wczorajszej sesji najsilniejsze są walut skandynawskie i euro. W rezultacie EUR/USD powrócił ponad 200-sesyjną średnią ruchomą i znajduje się przy 1,3040. GBP/USD obronił ważne wsparcie 1,50 i odbił się do 1,5250. USD/JPY zniżkuje do 100, 40 - kluczowego poziomu otwierającego drogę do spadku w kierunku 98,00. Dziś w centrum uwagi znajdą się dane inflacyjne ze strefy euro, po stosunkowo wysokich wartościach dynamiki CPI z Niemiec i Hiszpanii mało prawdopodobny jest odczyt niższy niż prognozowane 1,4 proc. r/r. Dane dotyczące bezrobocia powinny z kolei wykazać utrzymującą się słabość rynków pracy – oczekiwany jest wzrost z 12,1 do12,2 proc. Z drugiej strony Atlantyku zostanie opublikowany indeks Chicago PMI – cenna wskazówka przed ISM. Należy oczekiwać wzrostu wskaźnika, który zapowiada szereg wysokich wartości regionalnych wskaźników koniunktury. Konsensus zakłada zwyżkę z 49,0 do 50 pkt. Poznamy również wartość wskaźników inflacyjnych i dynamikę wydatków Amerykanów.

Bartosz Sawicki