W minionym tygodniu uwagę inwestorów przyciągało przede wszystkim złoto, którego cena w poniedziałek zanotowała 9-procentową zniżkę i zeszła poniżej 1400 USD za uncję. Mit o złocie jako „bezpiecznej przystani” w opinii wielu inwestorów upadł, a coraz częściej pojawiało się pytanie o to, czy przecena będzie kontynuowana.

Miniony tydzień na rynkach towarowych był bardzo nerwowy. Wpłynęła na to przede wszystkim poniedziałkowa mocna przecena wielu surowców, która wywołała falę spekulacji dotyczących dalszego rozwoju wydarzeń na tych rynkach.

Uwagę inwestorów przyciągało przede wszystkim złoto, którego cena w poniedziałek zanotowała 9-procentową zniżkę i zeszła poniżej 1400 USD za uncję. Mit o złocie jako „bezpiecznej przystani” w opinii wielu inwestorów upadł, a podstawowym pytaniem stało się to, czy ostra przecena kruszcu dobiegła już końca, czy może rynek będzie szukał dna jeszcze w nadchodzących tygodniach. W kolejnych dniach mieliśmy do czynienia z delikatną zwyżką na rynku złota, a cena na koniec tygodnia wyniosła nieco ponad 1400 USD za uncję. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatni tydzień był już czwartym z rzędu spadkowym tygodniem na rynku złota, a poniedziałek wraz z poprzedzającym go piątkiem przyniósł największą 2-sesyjną zniżkę cen tego kruszcu od 30 lat.

Do sprzedaży złota zachęciły inwestorów przede wszystkim oczekiwania hamującej inflacji oraz potencjalnej sprzedaży złota przez banki centralne. Po raz kolejny na pierwszy plan wysunął się Cypr, którego bank centralny rzekomo ma zamiar sprzedać większość swoich rezerw złota w celu uzyskania z tego tytułu około 400 mln EUR przychodów. Chociaż ten śródziemnomorski kraj nie jest ważnym graczem na rynku złota, to powyższe informacje wywołały obawy o to, że inne banki centralne krajów Europy Południowej pójdą w ślady Cypru. Sprzedaż złota jest bowiem sposobem na szybkie podreperowanie budżetu – to zaś mogłaby być kusząca perspektywa dla zadłużonych krajów południa Europy.

Póki co, nie pojawiają się jednak żadne rzetelne informacje na temat planowanych działań banków centralnych Europy w sprawie rezerw złota (oprócz deklaracji szefów banków centralnych Niemiec i Szwajcarii, wykluczających taki scenariusz). Presję na spadek notowań złota wywierają jednak fundusze oraz inwestorzy indywidualni, masowo wycofujący się ze „złotych” inwestycji.

Tymczasem wyhamowanie spadków po poniedziałkowej zniżce to efekt przede wszystkim informacji z Azji. Okazuje się bowiem, że gwałtowna przecena złota wywołała na tym kontynencie (zwłaszcza w Indiach i Chinach) prawdziwy run na punkty jubilerskie. Złota biżuteria, uważana w Azji nie tylko za ozdobę, lecz także za inwestycję, jest obecnie dużo tańsza niż jeszcze kilkanaście dni temu – to zaś rozbudziło popyt, dotychczas „uśpiony” wysokimi cenami kruszcu.

Przedstawiciele australijskiej Perth Mint – jednej z czołowych światowych mennic – porównują obecne zainteresowanie złotem do szarży konsumentów podczas poświątecznych przecen. Z kolei w USA sprzedaż złotych monet American Eagle w zaledwie dwa dni przebiła całą marcową sprzedaż. Mocno ożywił się także popyt w Indiach, który w ubiegłym roku był bardzo słaby na skutek m.in. spadku wartości indyjskiej rupii, który dodatkowo wynosił ceny złota w górę. Obecny poziom cen kruszcu jest przez wielu Hindusów uważany za okazję do kupna.

Niemniej jednak, zwiększone zainteresowanie konsumentów złotem nie oznacza jeszcze, że notowania tego kruszcu nie będą spadać. Wielu obserwatorów rynku zaznacza bowiem, że liczni konsumenci nadal powstrzymują się z kupnem, czekając na jeszcze większe przeceny. Wiele zależeć będzie także od nastawienia inwestorów, którzy póki co traktują inwestycje w złoto z ostrożnością. Po kilku wzrostowych sesjach, powrót do przecen nie jest więc wykluczony.

Dorota Sierakowska