W czwartym kwartale 2012 roku gospodarki większości państw strefy euro kurczyły się. PKB Francji okazał się być o 0,3% mniejszy niż trzy miesiące wcześniej, a niemiecki spadł o -0,6%. Kurczyły się również gospodarki Węgier, Włoch i Czech.
Nic zatem dziwnego, że odczyt dla całej strefy euro był również pod kreską i wyniósł - 0,6%. Wprawdzie dane te nie były dużo gorsze od prognoz, ale inwestorzy mieli nadzieję, że europejska gospodarka zaczyna powoli odbijać się od dna i dzisiejsze informacje pozytywnie ich zaskoczą.
Na domiar złego aktualizacja odczytu za cały 2012 rok wskazuje na to, że PKB w strefie euro po raz kolejny odnotował ujemną dynamikę (-0,9% r/r wobec prognoz na poziomie - 0,7%). Jako, że publikowane dziś dane są jedynie przybliżeniem, realnym zagrożeniem jest ostateczny odczyt dynamiki unijnego PKB na poziomie niższym niż 1% rok do roku. Na takie dane reakcja mogła być tylko jedna. Inwestorzy w całej Europie rozpoczęli ranek od wyprzedaży akcji. Niemiecki DAX spadał o ponad 1%, francuski CAC40 o 0,7%, brytyjski FTSE250 o blisko 1%, a polski WIG20 o 0,9%.
Polską scenę zelektryzowała także prowadzona przez media dyskusja na temat stóp procentowych. Reprezentujący jastrzębie skrzydło rady Adam Glapiński zaprezentował opinię jakoby stopa procentowa NBP nie powinna być dalej obniżana, a RPP miałaby przynajmniej do końca roku przyglądać się gospodarce. Przeciwną opinię wyraził prezes NBP.
Marek Belka powiedział w udzielanym dzisiaj wywiadzie, że koniec cyklu obniżki stóp w marcu nie jest jeszcze przesądzony i rada na następnym posiedzeniu powinna głęboko zastanowić się nie tylko nad bieżącą decyzją, ale także zastanowić się nad tym co robić dalej. W dyskusję po raz pierwszy wmieszał się również premier, który wprawdzie podkreślił, że komentarze dotyczące decyzji rady należy formułować bardzo ostrożnie, gdyż jest to organ niezawisły. Zaznaczył jednak wyraźnie, że według niego stopy powinny być niższe, a z dotychczasowych decyzji RPP nie jest zadowolony.
Sytuacja za oceanem zupełnie nie przypomina europejskiej. Według dzisiejszych danych liczba bezrobotnych w USA po raz kolejny spadła. Nowozarejestrowanych bezrobotnych było w tym tygodniu zaledwie 341 tys. (prognoza zakładała 360 tys.), a liczba osób pobierających zasiłek spadła do 3 114 tys. z 3 224 tys. w okresie poprzednim. Nie należy zatem się dziwić, że indeksy amerykańskie radziły sobie dziś lepiej niż europejskie, a dolar umacniał się zarówno względem euro jak i złotego.