Pierwsze trzy tygodnie handlu na rynku metali szlachetnych w nowym roku z pewnością należały do platyny. Cena najrzadszego spośród metali szlachetnych poszybowała w górę o 9% – prawie tyle, co w całym 2012 roku. Czy wzrosty utrzymają się w kolejnych miesiącach?

Gwałtowny wzrost cen platyny spowodowany był przez decyzję największego producenta o zamknięciu kilku nierentownych kopalń. Anglo American Platinum, który kontroluje 40% światowego wydobycia, zdecydował się zmniejszyć produkcję o około 300-400 tys. uncji rocznie. Ponieważ oznacza to spadek światowego urobku aż o 5-7%, nie mogło to pozostać bez wpływu na ceny. Decyzja koncernu nie jest jednak wydarzeniem zupełnie odosobnionym. Wielu analityków spodziewa się bowiem, że inne firmy wydobywcze pójdą w jego ślady.

Platyna lepsza od złota?

Produkcja platyny w RPA, gdzie wydobywane jest ponad 70% pozyskiwanego z ziemi surowca, jest bardzo kosztowna. Głębokość szybów sięga kilku kilometrów, a temperatura na dole jest tak wysoka, że potrzebna jest klimatyzacja. Trudne warunki wymuszają też wysokie płace górników, których co roku kilkudziesięciu ginie w wypadkach. Z tych powodów średnie koszty wydobycia wynoszą 1550 dolarów za uncję. Nic więc dziwnego, że przy średniej cenie platyny w 2012 poniżej tego poziomu wielu producentów rozważa ograniczenie wydobycia.

Platyna pod względem inwestycyjnym wydaje się więc atrakcyjniejsza od złota. Potencjał spadkowy jest mocno ograniczony (średni koszt wydobycia złota jest dwa razy niższy niż platyny), a koncentracja produkcji w jednym rejonie świata stwarza dodatkowe możliwości wzrostu cen. Ponadto relatywnie niewielkie znaczenie ma popyt inwestycyjny. Zakupy platyny z myślą o jej odsprzedaży w przyszłości stanowią jedynie 6% popytu, podczas gdy udział inwestorów na rynku złota sięga 50%. Dużą różnicę widać też, gdy porównamy wielkość środków zgromadzonych w funduszach ETF. W przypadku platyny jest to 30% rocznego wydobycia, a kruszec zgromadzony w złotych funduszach odpowiada rocznej produkcji.

Do tego platyna jest, jak wiadomo, o wiele rzadsza od złota, przez co zawsze była wyżej notowana. Nawet w języku potocznym utrwaliło się przecież, że karta platynowa jest lepsza od złotej, a pakiet „platinium” jest tym, który daje największe korzyści, w zamian oczywiście za najwyższą cenę. W ciągu ostatnich dwóch lat rynek zachowuje się jednak wbrew utrwalonej przez dekady prawidłowości i uncja platyny kosztuje mniej niż uncja złota. Na przełomie roku różnica na korzyść złota przekraczała 130 dolarów. Ostatnie tygodnie jednak zniwelowały ją prawie całkowicie. Gdyby jednak myśleć o powrocie do historycznej normy, cena platyny powinna przekraczać cenę złota prawie dwukrotnie.

Pallad jeszcze lepszy?

Nie można jednak ignorować pozostałych powodów, dla których platyna w relacji do złota w ostatnich latach staniała. Wzrost cen żółtego metalu na skutek rosnącego w kryzysie zapotrzebowania inwestorów nie jest bowiem tutaj jedynym czynnikiem. Sama platyna też znalazła się pod presją, ze względu na spadek popytu na samochody. Prawie 40% zużywanej co roku platyny trafia do katalizatorów spalin w pojazdach, głównie tych z silnikiem diesla. Wygaśnięcie rządowych programów pomocowych dla rynku motoryzacyjnego oraz recesja w Europie zatrzymały wzrost zapotrzebowania na platynę. Czynniki sezonowe nie dają jednak pełnego obrazu sytuacji.

Od jakiegoś czasu bowiem platyna systematycznie zastępowana jest w katalizatorach przez ciągle ponad dwa razy od niej tańszy pallad. Już obecnie dominuje on w silnikach benzynowych, powoli zdobywając też segment silników diesla. Z jednej strony więc udział platyny w najszybciej rosnącym obszarze rynku (silniki benzynowe o małej pojemności z turbodoładowaniem) jest znikomy, z drugiej zaś platyna powoli traci na rzecz palladu tam, gdzie dotąd miała monopol. Goldman-Sachs prognozuje, że w latach 2012-2014 sprzedaż nowych pojazdów, przy produkcji których zużywany jest pallad, będzie rosła w tempie ponad 5% rocznie, podczas gdy sprzedaż tych, które wymagają platyny, będzie rosła zaledwie w tempie 0,25%.

Ryzyko

Cena palladu powinna więc rosnąć szybciej, zwłaszcza, że sytuacja pod względem podażowym jest jeszcze trudniejsza niż przy platynie. Prognozy banków wskazują na wzrost cen w najbliższych latach w tempie ok. 10% rocznie. Jakie jest ryzyko niesprawdzenia się tych prognoz? W najbliższych latach światowy popyt na samochody na pewno będzie rósł, nawet w Europie sytuacja powinna się poprawiać. Głównym ryzykiem jest zmiana technologii oczyszczania spalin tak, że metale szlachetne staną się w tym procesie zbędne.

Sytuacja, gdy dwie trzecie jakiegoś surowca pochłania tylko jedno zastosowanie, musi odrobinę niepokoić, nawet jeżeli prawdopodobieństwo zaprzestania zużycia jest bardzo niskie. Wprawdzie związki palladu z przemysłem motoryzacyjnym są teraz bardzo silne, nie znaczy to jednak, że nie można sobie wyobrazić okoliczności, w których uległyby one znacznemu rozluźnieniu. Na przykład upowszechnienie się samochodu elektrycznego, który w ogóle nie emituje spalin, spowodowałoby, że katalizatory stałyby się niepotrzebne. Oczywiście nie stanie się to z dnia na dzień, ale ceny na rynku szybko dyskontują przyszłość. Posiadacze długich pozycji w palladzie bardzo szybko odczuliby więc w swoich portfelach nawet zapowiedź zmiany.

Maciej Bitner