Kolejne słowa japońskiego oficjela – tym razem sekretarza generalnego rządzącej partii LDP – iż nadmierne osłabienie jena, może być szkodliwe dla tamtejszego biznesu - doprowadziły do dalszego umocnienia się japońskiej waluty.

Problem dostrzegła też Europa – szef Eurogrupy, Jean-Claude Juncker przyznał, iż kurs euro zaszedł „niebezpiecznie wysoko”, co natychmiast przeceniło wspólną walutę. Nastroje popsuły także prognozy Banku Światowego, który zrewidował swoje globalne oczekiwania, co do wzrostu PKB na ten i przyszły rok – odpowiednio do 2,4 proc. i 3,1 proc. Warto też pamiętać o wczorajszych ostrzeżeniach agencji Fitch względem USA, które przypomniały inwestorom, iż za chwilę czeka nas następna odsłona amerykańskiego „serialu zadłużeniowego”.

Japońscy oficjele dostrzegają problem, który mógłby stać się impulsem do tzw. globalnej wojny walutowej i dobrze. Drugi dzień i druga dość ważna osoba zmienia dotychczasową retorykę – przypomnijmy, iż do tej pory zawsze „skarżono” się na zbyt mocnego jena. Werbalne ekspresje mają jednak dość krótkotrwały, choć jak widać po kursie jena, dość znaczący, wpływ na rynek. To co stanie się w kolejnych dniach i tygodniach będzie w większym stopniu zależeć od tego, co 22 stycznia ogłosi Bank Japonii, a także jaką drogę obierze premier Abe w kontekście wygasającego wiosną mandatu obecnego szefa BOJ i jego dwóch zastępców.

Agencja Reutera nieoficjalnie doniosła dzisiaj powołując się na źródła w banku centralnym, iż minister gospodarki Akira Amari weźmie udział w przyszłotygodniowym posiedzeniu BOJ – ma takie prawo, ale jako obserwator bez prawa głosu. Pytanie na ile nie jest to próba wywarcia presji w kwestii dalszego zwiększenia programu QE – prezes Shirikawa stwierdził ostatnio, iż luzowanie ilościowe jest nadal konieczne, gdyż gospodarka jest dość słaba. Japońska agencja NKS donosi dzisiaj, iż premier Abe już rozpoczął „poszukiwania” osoby na stanowisko szefa BOJ, która podzielałaby jego poglądy w kwestii bardziej agresywnej polityki monetarnej, w tym też konieczności poszerzenia celów banku centralnego o tzw. maksymalizację zatrudnienia. Reasumując, warto powtórzyć zdanie, które już wczoraj znalazło się w raporcie – „liczmy się z tym, że na 2-3 dni przed posiedzeniem BOJ, jen może znów zacząć tracić”.

Rzut oka na wykres EURJPY pokazuje, iż dość szybko zbliżyliśmy się w prognozowany rejon 116, który jednocześnie stanowi mocne wsparcie (szczyty z początku stycznia). Korekta, jaka ma miejsce od niecałych 2 dni jest dość gwałtowna i nie można wykluczyć, iż za chwilę ulegnie zakończeniu. Jen znów może tracić na wartości do najbliższego wtorku w kontekście wspomnianego już posiedzenia BOJ. Niemniej dzisiaj możemy być świadkami konsolidacji tzw. ubijaniem lokalnego dna w okolicach 116,00-116,50. Nie można wykluczyć, iż do wtorku rynek powróci w okolice 119, ale atak na 120 wydaje się na obecną chwilę mało prawdopodobny.

Wczoraj po południu zwracałem uwagę na wypowiedzi przedstawicieli Fitch w kontekście amerykańskiego „serialu zadłużeniowego”, który może przynieść obniżkę prestiżowego ratingu USA w ciągu najbliższych kilkunastu tygodni, ale i też krytyczne podejście Fitcha np. względem perspektyw dla Hiszpanii. Podkreśliłem też, iż rynek zdaje się ignorować problemy przed którymi może znów stanąć strefa euro. To nie tylko ratingi, ale i też cały czas nie zamknięte kwestie z krajami mającymi problem z nadmiernym długiem. Można tutaj dodać, iż nowymi aktorami starego serialu mogą w 2013 r. stać się Francja i Włochy.

Pierwsza przez ryzyko cięć ratingów, a także mało wiarygodną politykę oszczędnościową prezydenta Hollande’a, a z kolei Włochy może czekać polityczny paraliż po zaplanowanych na koniec lutego wyborach parlamentarnych, co może zostać cynicznie wykorzystane przez spekulacyjny kapitał. Przede wszystkim problemem strefy euro staje się zbyt mocne euro – można się domyślać, iż J.C.Juncker (szef Eurogrupy) mówiąc o „dość niebezpiecznym” kursie wspólnej waluty, miał bardziej na myśli relację EUR/JPY, czy też EUR/CNY (do chińskiego juana), niż EUR/USD, ale problem może być duży, co już pokazuje niebezpiecznie kurczący się niemiecki eksport (a jeżeli Niemcy mają problemy, to cała reszta tym bardziej).

Niemniej to właśnie Juncker stał się katalizatorem do przyspieszenia obserwowanych już od wczorajszego ranka spadków wspólnej waluty. Kurs EUR/USD spadł dzisiaj w okolice 1,3261, zbliżając się do mocnej strefy wsparcia 1,3220-50. Dzisiaj w kalendarzu mamy dane o inflacji CPI (godz. 14:30) i produkcji przemysłowej (godz. 15:15) w USA, które mogą dać odpowiedź na ile duże są szanse zejścia poniżej 1,3220. Wczorajszy mix danych nie umocnił zbytnio dolara, a kluczowa dziś produkcja przemysłowa (oczekiwania zakładają jej wzrost o 0,3 proc. m/m w grudniu), może ponownie okazać się mało wystarczającym impulsem. Reasumując, o ile dzisiaj możemy ubijać dno w okolicach 1,3220-50, o tyle liczmy się z ryzykiem powrotu w rejon 1,3330 w najbliższych dniach. Nie oznacza to jednak braku możliwości kontynuacji impulsu spadkowego, który może zaowocować zejściem w rejon 1,31 (lub niżej) na koniec miesiąca

Marek Rogalski