Czwartek przynosi nam poprawę nastrojów wokół złotego, ale i też oczekiwane osłabienie dolara. Jedno można powiązać z drugim, gdyż z kraju nie napłynęły żadne nadzwyczajne pozytywne informacje. Mieliśmy wypowiedź kolejnego w tym tygodniu członka Rady Polityki Pieniężnej (tym razem Jerzego Hausnera), który „przypomniał” rynkom, iż możemy spodziewać się kolejnych cięć stóp procentowych.

Z tym, że rynek już chyba oswoił się z cięciem w grudniu, a obecnie kwestią dyskusji pozostają ewentualne ruchy w styczniu i marcu. Generalnie, uwaga koncentruje się na wydarzeniach międzynarodowych i brak nowych złych informacji, czy też jakieś „pozytywne rodzynki” mogą dać pretekst do jeszcze większego odreagowania ostatniej przeceny naszej waluty.

A na rynkach globalnych od rana przewijał nam się wątek hiszpański, po tym jak na rynku pojawiły się plotki, iż rząd Rajoya negocjuje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym warunki ewentualnej pomocy finansowej.

To było kilkukrotnie dementowane, ale jak widać inwestorzy usilnie chcą mieć własny pogląd na ten temat, co można w pewnym sensie zrozumieć, jeżeli zgłębimy niuanse europejskiej polityki. Niewykluczone, że zwłaszcza Niemcy będą chciały załatwić sprawę Grecji i Hiszpanii razem, zwłaszcza, jeżeli wymagałoby to ostatecznie dodatkowych głosowań w Bundestagu – a taka opcja musiałaby się pojawić, jeżeli sposobem sfinansowania trzeciego bailoutu dla Aten byłaby kolejna restrukturyzacja długu, na co usilnie nalega Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Tym samym, plotki w temacie Hiszpanii mogą pojawiać się w najbliższym czasie częściej. Zwłaszcza, że we wtorek mamy spotkanie Eurogrupy, które powinno w jakimś sensie pchnąć do przodu sprawę Grecji (przynajmniej w krótkim terminie).

Dzisiaj mieliśmy też szereg publikacji makroekonomicznych z USA, ale byłoby pewną naiwnością wiązać ich słabość z większymi szansami na zwiększenie programu QE3 w grudniu, czego nie wykluczały opublikowane wczoraj, październikowe „minutki” FED. Wysoki odczyt tygodniowego bezrobocia, oraz zaburzenia w odczytach indeksów aktywności Nowego Jorku i Filadelfii, to wynik huraganu Sandy. Choć rzeczywiście rodzi to dodatkowe problemy i niepewność, co do interpretacji prawdziwego obrazu amerykańskiej gospodarki. Tyle, że taka sytuacja najpewniej potrwa jeszcze przez kilkanaście tygodni.

Na wykresie EUR/USD mamy potwierdzenie ruchu w górę w postaci naruszenia szczytu z wczorajszego wieczora na 1,2776. Rynek dotarł w rejon oporu na 1,2800, ale kluczowe będą dopiero okolice 1,2830, wyznaczane m.in. przez górne ograniczenie kanału spadkowego. Ich naruszenie „z marszu” może być trudne, dlatego też jutro nie można wykluczyć płytkiej korekty.

Marek Rogalski