Wszystko wskazuje na to, że Barack Obama wygrał walkę o drugą kadencję. Najkrótszy komentarz mógłby brzmieć: stary prezydent, stare problemy. Te ostatnie wkrótce dadzą znać o sobie.

Z agencyjnych informacji wynika, że mimo wyrównanych szans obu kandydatów w sondażach, Barack Obama zdobył dużą przewagę w głosowaniu. To może stanowić pewne zaskoczenie. Ale dla rynków nie ma to znaczenia. Ważne jest, że wszystko jest już jasne. Nie jest jednak jasne, jak rynki zareagują zwycięstwo Obamy.

Utarte schematy wskazywały, że w takim przypadku akcje powinny iść w górę, a dolar osłabnie. Pierwsze godziny powyborczej rzeczywistości sygnalizują, że ten schemat na razie sprawdza się połowicznie. Rzeczywiście nad ranem doszło do dynamicznego osłabienia się dolara wobec euro.

Jednak kontrakty na amerykańskie indeksy spokojnego scenariusza giełdom raczej nie wróżą. Początkowo futures na S&P500 zniżkowały o prawie 1 proc., mimo że wtorkową sesję indeks zakończył zwyżką o 0,8 proc. Około godziny 4.00, a więc w momencie, gdy było już wiadomo, że w głosowaniu Obama ma przewagę, kontrakt poszedł w górę, odrabiając sporą część strat. To mogłoby sugerować, że po chwilowej nerwowości, powrócił optymizm, czyli schemat zaczyna się sprawdzać. Rzecz w tym, że po wyraźnie wzrostowej sesji trudno było spodziewać się tak dużej nerwowości w notowaniach kontraktów. Po drugie zaś, mimo poprawy, znajdowały się one rano jedynie minimalnie nad kreską. To jednak zmiany zbyt małe, by na ich podstawie wnioskować o przebiegu sesji zarówno na naszym kontynencie, jak i za oceanem. Trudno także jakiekolwiek wnioski wyciągać z zachowania kontraktów na indeksy europejskie. Te na CAC40 zniżkowały o 0,1 proc., zaś na DAX-a szły w górę o 0,1 proc., ale z czasem sytuacja wyraźnie się poprawiła.

Na inwestorach w Azji amerykańskie wybory nie zrobiły wrażenia. Zmiany indeksów na większości parkietów nie przekraczały kilku dziesiątych procent. Większość wskaźników zyskiwała na wartości. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei niemal nie zmieniał swej wartości, zaś indeksy w Szanghaju zniżkowały po 0,1-0,3 proc.

O sytuacji na naszym rynku trudno po wtorkowej sesji powiedzieć zbyt wiele. WIG20 przez cały dzień trzymał się w okolicach poziomu z poniedziałkowego fixingu. Utracił też widoczną w poprzednich dniach względną siłę, w porównaniu z indeksami głównych giełd europejskich.

Skala wczorajszej symbolicznej zniżki byłaby znacznie większa, gdyby nie prawie 10 proc. skok akcji PGNiG. Papiery większości spółek wchodzących w skład wskaźnika szły w dół. Nie oznacza to, że nagła poprawa nastrojów nie jest możliwa. Można spodziewać się, że dziś nasz parkiet podąży śladem głównych giełd. Mamy jednak także nasz lokalny czynnik, zdolny wpłynąć na nastroje inwestorów. Po prawie dwóch latach ostrego kursu, nasza polityka pieniężna ma szanse wreszcie złagodnieć. Przekonanie, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe, graniczy z pewnością. A to może ograniczyć skalę reakcji rynków na tę decyzję.

Roman Przasnyski