Napięcia w systemie bankowym, zaniepokojony konsument, malejący popyt z Azji, wysokie ceny ropy – na moment obecny trudno znaleźć wiele przesłanek dla poprawy sytuacji gospodarczej na starym kontynencie.

Na taką poprawę rynek liczył, ale opublikowane wczoraj dane nie pozostawiają złudzeń – sytuacja nadal prezentuje się bardzo niekorzystnie. To kolejny – po słabym sezonie wyników w USA – argument za dłuższą korektą na rynkach.

Niemieckie wskaźniki wyraźnie w dół

Niemiecki przemysłowy PMI rósł w sierpniu i wrześniu, pozytywnie zaskakując rynki finansowe. To rozbudziło na rynkach zbyt duże nadzieje – nadzieje mocno zawiedzione wczorajszymi publikacjami. Październikowy PMI był już niższy i to znacząco – na poziomie 45,7 pkt. wskaźnik był nie tylko dużo niższy niż oczekiwano (48 pkt.), ale także sporo poniżej wartości z września (47,3 pkt.). Francuski PMI odnotował wzrost niższy niż oczekiwano (43,5 wobec 43,9 pkt.), ciągle pozostając na bardzo niskim, recesyjnym, poziomie. Wszelkie wątpliwości rozwiała publikacja niemieckiego indeksu Ifo. Konsensus zakładał niewielki wzrost wskaźnika (do 101,5 pkt.), tymczasem mamy szósty kolejny spadek do wartości 100 pkt. – nienotowanej od marca 2010 roku.

Dane z Niemiec mają kluczowe znaczenie, gdyż ożywienie w tym kraju (poprzez eksport w inne części globu) byłby szansą dla pozostałych członków strefy euro. Tymczasem przy spowolnieniu w niemieckiej gospodarce sytuacja w takich krajach jak Hiszpania, Włochy czy Francja (z bezrobociem najwyższym od 1999 roku) będzie dalej się pogarszać. Dane są ewidentnie niekorzystne dla euro i wyczekiwanie na moment rozpoczęcia interwencji przez EBC jest jedyną rzeczą, która powstrzymuje większe spadki na tej parze.

CtrlC/CtrlV, czyli październikowy statement Fed

Komunikat Fed po zakończonym posiedzeniu był niemal wiernym odwzorowaniem tego z września, kiedy zapadła decyzja o wprowadzeniu QE3 – nie pojawiło się nic nowego, co w jakikolwiek mogłoby zmienić percepcję polityki monetarnej w USA. Jeśli dane z USA nie pogorszą się Fed w najbliższych miesiącach będzie zachowywał się właśnie w taki sposób. Jeśli pojawią się gorsze figury – skala zakupów zostanie zwiększona.

Apple może przesądzić o głębokości korekty

Środa nie była kluczowym dniem dla sezonu wyników, ale publikowane raporty (Boeing, Lockheed Martin, AT&T) potwierdziły dotychczasowy schemat – zyski spółek z działalności kontynuowanej wyglądają nieźle, ale przychody są nie tylko niższe od oczekiwań, ale również niższe niż rok wcześniej, co budzi wątpliwości co do utrzymania obecnej zyskowności w dłuższym okresie. Jeśli jest jedna spółka, która może „uratować” sezon wyników, jest to Apple. Paradoksalnie dość wyraźna przecena walorów giganta w ostatnim czasie może działać to plus – wystarczy bowiem, że wyniki będą nieco lepsze od oczekiwań aby kurs ruszył do góry. Poprzeczka jest zatem nieco niżej, ale Apple musi ją przeskoczyć – inaczej korekta będzie kontynuowana. Konsensus zakłada, iż spółka osiągnie zysk na akcję na poziomie 8,84 USD przy przychodach rzędu 36,19 mld USD. W obydwu przypadkach miałoby to być znacznie więcej niż rok wcześniej (7,05 USD i 28,27 mld USD). Te wyniki poznamy po sesji, przed sesją raporty opublikują m.in. ConocoPhillips oraz Procter&Gamble.

Draghi straszy deflacją

Szef EBC odpowiadał wczoraj na pytania niemieckich posłów w Bundestagu. Z istotnych wypowiedzi Mario Draghiego warto wskazać na ostrzeżenie, że strefie euro grozi prędzej deflacja niż inflacja. Oczywiście należy pamiętać o kontekście tej wypowiedzi – Draghi chciał ukoić obawy o inflacyjne działania Banku, nie jest więc tak, że poważnie obawia się on deflacji. To pokazuje jednak kierunek działań EBC, co w dłuższym horyzoncie będzie działać na niekorzyść euro.

Pułapki w czwartkowych danych

Każda z najważniejszych figur w czwartkowym kalendarzu powinna zostać opatrzona gwiazdką. Oczekuje się, iż brytyjski PKB w trzecim kwartale wzrósł o 0,6% q/q, ale w głównej mierze jest to efekt igrzysk. W kolejnych kwartałach tempo wzrostu spadnie w okolice zera. Zamówienia na dobra trwałego użytku w USA mają wzrosnąć aż o 7,1% m/m, ale tak duży wzrost to jedynie częściowe odrobienie tąpnięcia z września (-13,2%), będącego efektem mniejszej ilości zamówień na środki transportu. Wreszcie liczba zarejestrowań nowych bezrobotnych ma obniżyć się z 388 do 371 tys., ale również w tym przypadku poprzednie dwa tygodnie cechowały się pewną anomalią (najpierw bardzo niski, potem wysoki odczyt) i tym razem liczba zarejestrowań powinna wrócić w okolice 4-tygodniowej średniej na poziomie 365 tys.

dr Przemysław Kwiecień