Dziś hiszpański rząd ma przedstawić budżet na rok przyszły i związany z nim pakiet reform, które miałyby pozwolić na redukcję deficytu. Do końca tygodnia powinniśmy także poznać aktualny szacunek potrzeb kapitałowych hiszpańskiego sektora bankowego. Rynki jednak nie czekały na te wiadomości. Zestaw negatywnych informacji z Hiszpanii sprawił, że rentowności tego kraju znów rosną.

Rentowności rosną, czekamy na budżet

Hiszpańska układanka coraz mniej podoba się rynkom. Premier Rajoy pomimo silnej presji zewnętrznej nie poprosił o pomoc EFSF, tym samym pozostawiając drogę do interwencji EBC zamkniętą. Przyczyn zwlekania hiszpańskiego premiera jest kilka, ale wszystkie sprowadzają się do kwestii politycznych. Przejmując władzę, premier zapowiadał, iż Hiszpania poradzi sobie bez pomocy zewnętrznej. Złamanie tej obietnicy po niespełna roku byłoby dla niego zatem upokarzające. Upokorzenie może mieć także wymiar pragmatyczny – w postaci porażki w zaplanowanych na 21 października wyborach w dwóch regionach.

Są także inne kwestie, które niepokoją. Strajki przeciwko oszczędnościom budzą wątpliwości, czy rząd bez narzuconej z Brukseli dyscypliny będzie w stanie konsekwentnie wprowadzać reformy. Separatystyczne tendencje w Katalonii tworzą wrażenie, iż bogatsze regiony mogą izolację traktować jako alternatywę dla reform i oszczędności.

Dlatego plan premiera, aby przedstawić własne reformy i w ten sposób zachować autonomię w zakresie prowadzonej polityki (i twarz przed wyborcami) wykorzystując EBC jedynie jako straszak może się nie powieść. Może się okazać, iż niezależnie od tego, co pokaże dziś rząd, rynki będą przypierały premiera do muru (prowadząc do wzrostu rentowności, a tym samym przyczyniając się do ogólnego pogorszenia nastrojów) tak długo, aż ulegnie i podda się rygorom pomocy.

Warto zwrócić uwagę, iż rosną nie tylko hiszpańskie, ale także włoskie rentowności. Na rynku krąży teoria, iż Rajoy będzie zwlekał z prośbą o pomoc tak długo, aż potrzebować jej będą również Włosi. Wspólny wniosek o interwencję byłby dla Hiszpanów mniej upokarzający.

Słabsza sprzedaż domów

Dane o sprzedaży nowych domów w USA nie zachwyciły. W sierpniu wyniosła ona 373 tys., a zatem o 8 tys. mniej niż oczekiwał rynek. Tym samym dane wpisują się w tezę, którą przedstawiliśmy po dobrych danych z rynku wtórnego: wzrost popytu na nieruchomości kreowany luźną polityką Fed nie będzie miał silnego przełożenia na gospodarkę, gdyż w pierwszej kolejności sprzedawane są nieruchomości z rynku wtórnego i potrzeby w zakresie nowego budownictwa pozostają niewielkie.

dr Przemysław Kwiecień