Teoretycznie rynek nastawia się pozytywnie na fakt możliwego złożenia oficjalnego wniosku o pomoc finansową przez tamtejszy rząd, ale nie oczekujmy, iż dojdzie do tego zanim oficjalnie ruszy Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (czyli najwcześniej 13 września). Mamy, zatem lukę czasową i znów sporo potencjalnych niedomówień w kwestii „planu Draghiego”. Mogły ją w ostatnich dniach wypełnić spekulacje nt. potencjalnego zainicjowania programu QE3 przez FED, ale ostatnie publikacje danych makroekonomicznych (w tym dzisiaj nastrojów konsumenckich Uniw. Michigan – wskaźnik wzrósł w połowie sierpnia do 73,6 pkt. wobec oczekiwanych 72,4 pkt.) zmniejszają prawdopodobieństwo takiego ruchu już na wrześniowym posiedzeniu FED.
I publikowane w najbliższą środę zapiski z sierpniowego spotkania, niewiele tutaj zmienią. To dobrze tłumaczy dlaczego dolar znów zyskuje względem głównych walut i dlaczego tendencja ta może się utrzymać także w najbliższych dniach. Siłą rzeczy będzie to też rzutować na złotego – USDPLN już powrócił wyraźnie ponad poziom 3,30 i w najbliższych dniach będzie atakować ważny opór na 3,34, a EUR/PLN może się wrócić w okolice 4,10.
Dzisiejsze dane z Polski - średnia płaca obniżyła się w lipcu do 2,4 proc. r/r, a minister Rostowski zapowiedział, iż ścieżka spadku deficytu może być w 2013 r. wolniejsza niż zakładano wcześniej – nie mają tu większego znaczenia. Ważniejsze będą już poniedziałkowe dane GUS nt. dynamiki produkcji przemysłowej, chociaż kluczowy będzie dopiero komunikat po posiedzeniu RPP zaplanowanym na 5 września. Pokaże on na ile zasadne są oczekiwania, iż RPP jeszcze w tym roku zdecyduje się na cięcie stóp procentowych o 25 p.b.
Sytuacja techniczna na EURUSD pokazuje, iż powrót do kanału wzrostowego był pułapką, a strona podażowa na euro znów zaczyna przejmować inicjatywę. Tym samym widoczny na wykresie nowy, bo spadkowy kanał trendu wydaje się być całkiem realnym rozwiązaniem na najbliższe dni. Może to oznaczać perspektywę zejścia w okolice 1,2150-1,2210 (pomarańczowa strefa na wykresie).