Główne indeksy europejskie i na Wall Street mają za sobą pokaźne wzrosty. Dalsza wspinaczka po ścianie obaw jest możliwa, ale prawdopodobny staje się scenariusz niewielkiej choćby korekty spadkowej.

Przebieg poniedziałkowej sesji na Wall Street nie był porywający. Poza początkowym zrywem byków i końcową kontrą niedźwiedzi, niewiele się działo. Niewiele, jeśli chodzi o zmiany indeksów. Sporo, biorąc pod uwagę, że S&P500 zaatakował 1400 punktów, czyli okolice ostatniego szczytu z 1 maja. Na razie ta próba okazała się nieudana, ale jeśli na przeszkodzie nie staną kolejne złe dane makroekonomiczne lub niepokojące informacje z europejskiego frontu walki z zadłużeniem, przełamanie tego poziomu w najbliższych dniach jest bardzo prawdopodobne.

Wczorajsze cofnięcie się pod koniec dnia może jednak sugerować, że niedźwiedzie będą starały się w tym przeszkodzić. Niewykluczone więc, że dalszy ruch w górę będzie poprzedzony niewielką spadkową korektą. Gdyby nie bliskość oporu, można by, zgodnie ze schematem obserwowanym od kilku tygodni, liczyć na jeszcze dwie trzy sesje spokojnej zwyżki. Wczoraj bykom musiał wystarczyć wzrost o 0,2 proc.

Na europejskich parkietach wciąż panuje spory optymizm. Skala wzrostów nadal jest imponująca. Mimo obaw i rosnącego przekonania, że Hiszpania będzie potrzebowała międzynarodowego wsparcia finansowego, indeksy idą w górę. Najmocniej zaś właśnie w Hiszpanii. W ciągu ostatnich dziewięciu sesji DAX poszedł w górę o ponad 8 proc., więc i jemu korekta się należy. Ale byki mogą chcieć wykorzystać dobrą passę, zanim nadejdą gorsze czasy.

Dziś nie będzie już tak łatwo, bowiem trzeba będzie się liczyć nie tylko z informacjami z rynku długu, ale także z danymi makroekonomicznymi. Nie będą one co prawda z gatunku tych najbardziej wyczekiwanych przez inwestorów, ale na sytuację na rynkach wpływ mogą mieć. Najważniejsza będzie informacja o dynamice zamówień w niemieckim przemyśle. Oczekuje się ich spadku o 0,9 proc. Jeszcze bardzie pesymistyczne są szacunki zmian produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii. Spodziewany jest jej spadek o 4,9 proc. w porównaniu do czerwca ubiegłego roku. Oczekuje się też, że gospodarka Włoch skurczyła się w drugim kwartale aż o 2,4 proc. Negatywne zaskoczenie mogłoby wzbudzić obawy związane z tym krajem. Wieczorem wystąpić ma Ben Bernanke, ale z tym wydarzeniem inwestorzy nie wiążą ani większych nadziei, ani obaw.

Na naszym rynku mamy do czynienia z sytuacją typową dla fazy spowolnienia gospodarczego. WIG20 idzie coraz odważniej w górę, korzystając z dobrych nastrojów na świecie, zaś wskaźniki małych i średnich spółek marudzą, patrząc zdecydowanie w kierunku dołków, a nie szczytów.

Dziś na giełdach azjatyckich przeważał optymizm, ale jego skala sięgała w większości przypadków ledwie 0,2-0,4 proc. Wyróżniał się Nikkei, zyskujący 0,8 proc. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy nie dawały rano jednoznacznych sygnałów.

Roman Przasnyski