Po pierwsze zapewnił, iż nie ma odwrotu od euro (to nic nowego), po drugie zapewnił iż strefa euro jest obecnie znacznie silniejsza, niż się wydaje (oparł to dodając, iż ostatni szczyt Unii Europejskiej był dużym sukcesem, a w ciągu ostatnich miesięcy poczyniono znaczne postępy – trudno sądzić, że szef ECB blefuje, raczej próbuje w ten sposób zasugerować, iż rynki finansowe koncentrują się na niewłaściwych kwestiach).
Kluczowe były jednak dopiero kolejne dwa zdania – „jeżeli premia od obligacji rządowych miałaby zakłócić mechanizm transmisji monetarnej, to będzie to w zakresie mandatu ECB”, a także „ECB jest gotów zrobić w ramach mandatu wszystko co możliwe, aby zachować euro” i jak zapewnił Mario Draghi, to będzie wystarczające.
Inwestorzy szybko podchwycili ten temat, jako sugestię możliwej zmiany dotychczasowej polityki Europejskiego Banku Centralnego i uchylenie drzwi do potencjalnych programów QE (skupu obligacji) w najbliższych miesiącach. Bo jak rozumieć sugestię „uwierzcie mi, że te działania okażą się wystarczające”? Oczywiście po rynku krąży obecnie najpewniej wiele scenariuszy.
Poczynając od możliwego wznowienia skupu obligacji krajów PIIGS w ramach uśpionego od kilkunastu tygodni programu SMP (wolumen tych transakcji był jednak zbyt niski, aby uznać to za znaczące działanie), poprzez zasugerowany wczoraj przez E.Nowotnego kierunek w postaci „ubankowienia” ESM, który stałby się kanałem do interwencji ECB na rynku (minus tej koncepcji jest taki, że zdaniem Nowotnego temat ten nie wszedł jeszcze na obrady, a sam ESM nie zacznie działać wcześniej, niż w połowie września), czy wreszcie otwarte wejście ECB na rynek długu (pytanie tylko, czemu przedstawiciele ECB uparcie twierdzili wcześniej, iż jest to niezgodne z mandatem?).
Zagrożeniem dla wszystkich tych koncepcji jest oczywiście tzw. „europejska różnorodność”, czyli ryzyko, iż za chwilę w ECB ujawni się mocna opozycja do pomysłów Draghiego, której najpewniej będzie przewodniczył „jastrzębi” Jens Weidmann. Niemniej po ostatnim posiedzeniu ECB można było odnieść wrażenie, że obóz ten zaczął się pomału wykruszać, a sam Weidmann ma coraz mniej do powiedzenia.
Nie można wykluczyć, że w kontekście ryzyka poważniejszej recesji w Europie, nawet sami Niemcy za chwilę dojdą do wniosku, iż lepiej rzeczywiście przekazać „temat kryzysu” w ręce ECB, niż ryzykować, że Bundestag odrzuci kolejne pakiety pomocowe dla Grecji/Hiszpanii/Włoch? W każdym razie data 26 lipca 2012 powinna zostać odnotowana w kalendarzu – bo może być to pierwszy od paru miesięcy sygnał zbliżającego się większego zwrotu na rynkach.
Mario Draghi nie ryzykowałby dzisiaj takich słów, gdyby nie miał żadnego planu działań na najbliższe tygodnie. Niemniej, nie oczekujmy, iż na posiedzeniu ECB zaplanowanym na 2 sierpnia pojawią się konkrety – raczej cały temat może ruszyć dopiero na jesieni, razem ze zmodyfikowanym statutem ESM (co jest najbardziej prawdopodobne) i kolejnym etapem integracji w ramach unii fiskalnej. Tak, czy inaczej, sentyment na rynkach zaczyna się odwracać i warto mieć to na uwadze. Zwłaszcza, że zyskać na tym może nasz złoty – dzisiaj euro potaniało do 4,14 zł, a dolar do 3,3650 zł.
A co na EUR/USD w krótkim terminie? Słowa Draghiego, późniejsze spekulacje nt. użycia EFSF do interwencji w wydaniu francuskiego ministra finansów (mało realne, biorąc pod uwagę finansową siłę Funduszu), a także nieoczekiwanie lepsze dane makroekonomiczne z USA (zamówienia na dobra trwałego użytku wzrosły o 1,6 proc. m/m, cotygodniowe bezrobocie spadło do 353 tys.), które poprawiły nastroje przed jutrzejszym odczytem PKB za II kwartał, zrobiły swoje.
Eurodolar zaliczył ponad 200 punktowy ruch (licząc od dzisiejszego minimum na 1,2116), podobnie zachowała się para GBP/USD, oraz inne powiązane z dolarem, co pokazuje, iż w oczekiwaniu na konkretne rozwiązania europejskiego kryzysu, globalne nastroje zaczęły się wyraźnie poprawiać. Nie oczekujmy jednak, iż tak dobra passa zdoła się utrzymać. Szczyt na EUR/USD został ustanowiony na 1,2328 i trudno będzie go pobić w najbliższych godzinach. Jutro mamy też koniec tygodnia i kluczowe dane z USA, które mogą (choć nie muszą) negatywnie zaskoczyć. Preferowanym scenariuszem byłby powrót EUR/USD w ciągu najbliższych 24h w okolice 1,2200-1,2210, czyli do naruszonego dzisiaj ograniczenia kanału spadkowego.