Sytuacja na giełdach jest coraz bardziej napięta. Indeksy za oceanem są w trakcie czwartej w ostatnich tygodniach fali spadkowej. Po każdej z poprzednich wspinały się wyżej. Teraz mogą mieć kłopot.

Od połowy maja indeksy na Wall Street poruszają się według podobnego schematu. Po ponad 3 proc. kilkusesyjnym ruchu w górę następuje około 3 proc. spadek. Wynik tego schodkowego marszu do tej pory był korzystny dla byków. Za każdym razem ustanawiany był nowy lokalny szczyt. Jednak punktowy dystans między poszczególnymi szczytami wyraźnie maleje, co świadczy o wyczerpywaniu się potencjału zwyżki. Powstaje obawa, że tym razem ta sztuczka może się nie udać i po odreagowaniu ostatnich spadków wskaźniki nowego szczytu już nie osiągną.

Za zakończeniem obecnego impulsu spadkowego przemawia analogia do poprzednich trzech, z których każdy uszczuplał S&P500 o około 40 punktów. Po wtorkowym spadku o 0,9 proc. ten limit został prawie wyczerpany. Brakujące dwa punkty możemy zostawić aptekarzom lub poczekać, czy czasem dziś nie zostaną indeksowi odebrane. Zresztą w trakcie sesji indeks był znacznie niżej. W najgorszym momencie tracił 1,5 proc. Byki trochę się pozbierały w końcówce notowań i ten ruch może mieć dziś swoją kontynuację.

Będzie on możliwy o ile rynki nie zostaną "nakarmione" kolejnymi niepokojącymi informacjami. Ważnych danych makroekonomicznych nie będzie dziś wiele. Pewien wpływ mogą wywrzeć jedynie odczyt indeksu nastrojów niemieckich przedsiębiorców instytutu Ifo oraz sprzedaż nowych domów za oceanem. Ale niespodzianki mogą się pojawić. Agencja Moody's obniżyła perspektywę ratingu Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej. Z unijnych przecieków wynika, że Grecja może potrzebować kolejnej restrukturyzacji zadłużenia, bo nie jest w stanie go spłacać. Gorsze niż oczekiwano wyniki podało po sesji Apple, a kilka innych amerykańskich spółek rozczarowało już wcześniej. Dziś kolejna spora porcja raportów finansowych znanych koncernów.

Główne europejskie indeksy wyglądają nieco lepiej niż te w Nowym Jorku. DAX w ciągu czerwcowo-lipcowego rajdu wzrósł o 13 proc. (S&P500 zyskał w tym czasie 7,5 proc.), dynamika zwyżki w jej ostatniej fazie była przyzwoita, już wczoraj wskaźnik próbował zakończyć spadkową korektę i niemal mu się to udało. Dziś stoi przed kolejną szansą.

Nasz rynek na tym tle wygląda słabo, a wczorajsze jego lepsze zachowanie niewiele zmienia.

O ile z makroekonomicznego punktu widzenia można zżymać się na tę słabość, to z perspektywy mikro, trudno mieć pretensje. Mimo spowolnienia gospodarczego w strefie euro i za oceanem, nie słychać tam o bankructwach firm. A u nas ich nie brakuje. DSS, PBG, Hydrobudowa, Bomi, Wilbo, spółki zależne Redanu i Trakcji to tylko te z giełdowej stawki.

Spadkową sesję zaliczyły giełdy azjatyckie. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei tracił 1,9 proc., a Shanghai B-Share spadał o 2,5 proc. Po kilka dziesiątych procent w górę szły kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy.

Roman Przasnyski