Głównym pretekstem do przeceny wspólnej waluty po publikacji decyzji Europejskiego Banku Centralnego o godz. 13:45 nie była obniżka głównej stopy o 25 p.b. do 0,75 proc. (gdyż była powszechnie oczekiwana), a nieco zaskakujący ruch polegający na ścięciu stopy depozytowej do zera.

Jeżeli jednak Mario Draghi liczy na to, iż w ten sposób uda mu się odwrócić niekorzystne tendencje, jakie pojawiły się po dwóch przetargach LTRO (banki komercyjne znów masowo parkują gotówkę w ECB), to może być w błędzie. Nie oczekujmy, iż przez to wzrośnie zainteresowanie włoskimi, czy hiszpańskimi papierami, które spowoduje ich spadek rentowności – paradoksalnie, to po konferencji ECB odnotowaliśmy ich wyraźny wzrost – hiszpańskie 10-latki oscylowały wokół 6,80 proc., a włoskie wokół 5,97 proc. Banki zwyczajnie mają już zbyt dużo obligacji w bilansach i nie będą nimi zainteresowane.

Z kolei oczekiwanie, iż uda się zwiększyć akcję kredytową też może być błędne – proces delewarowania, rosnący bagaż złych długów, a także pogarszające się perspektywy dla gospodarki (na co wyraźnie zwrócił uwagę dzisiaj prezes ECB) – raczej, za tym nie przemawiają. Tym samym sentyment wokół euro uległ pogorszeniu, gdyż coraz więcej inwestorów dochodzi do wniosku, iż Mario Draghi źle rozporządza swoją amunicją, oraz ma jej zwyczajnie coraz mniej.

Wydarzeniem dnia były też decyzje Banku Anglii – zaskoczenia jednak nie było, bo QE wzrosło o 50 mld GBP do 375 mld GBP – i Ludowego Banku Chin. Tutaj druga w ciągu miesiąca obniżka stóp procentowych nieco zaskakuje. Na początku dobrze przyjęta, później wywołała falę spekulacji, czy aby PBOC nie obawia się, iż stan chińskiej gospodarki nie jest gorszy, od tego na co wskazują oficjalne szacunki. Trzeba więc przyznać, że mamy do czynienia z początkiem czegoś, co można nazwać kryzysem zaufania do działań podejmowanych przez banki centralne. A to w dłuższej perspektywie nie napawa zbytnim optymizmem.

Na koniec warto odnieść się do dzisiejszych publikacji z USA. Początkowo odebrane jako pozytywne, wcale nie muszą takie być. Wysoki odczyt ADP (176 tys. wobec 136 tys. przed miesiącem), wcale nie oznacza, iż jutrzejsze dane Departamentu Pracy przyniosą pozytywne zaskoczenie. Wprawdzie może wydawać się, że poprzeczka jest ustawiona nisko (90 tys.), to po odczycie ADP oczekiwania rynkowe za chwilę będą wyższe (120-130 tys.) i nie ma gwarancji, że uda się je spełnić.

Bo odczyt ISM dla usług był słaby – spadek do 52,1 pkt. wobec 53,7 pkt w maju – i nie wygląda to najlepiej w połączeniu ze słabym ISM dla przemysłu, jaki poznaliśmy w poniedziałek (49,7 pkt.). Niemniej rynek odbiera dzisiejsze publikacje pozytywnie, co wspiera też dolara, ale to może się zmienić jutro po godz. 14:30.

W perspektywie najbliższych godzin po silnym spadku EURUSD perspektywy do odbicia EURUSD są, ale niezbyt duże – silny opór to strefa 1,2406-1,2440. To może oznaczać, że przed jutrzejszą publikacją danych Departamentu Pracy zdążymy jeszcze zejść w okolice 1,2330-60, skąd może zostać wyprowadzona korekta w górę.

Marek Rogalski