Wpierw przedstawiciel hiszpańskiego rządu odparł, iż wpierw konieczny byłby niezależny audyt tych instytucji (później podano, iż wstępne wyniki mogłyby pojawić się około 21 czerwca, a oficjalne dopiero 31 lipca), a później wicepremier Soraya Saenz de Santamaria przyznał, iż nic mu nie wiadomo nt. jutrzejszej telekonferencji Eurogrupy. Hiszpańska saga może trwać, zatem nadal. Tymczasem warto też wspomnieć o Francji, po tym jak dzisiejszy Wall Street Journal zwraca uwagę na wyborczy pomysł prezydenta Francois Hollande’a, aby cofnąć reformę emerytalną przeprowadzoną przez Nicholasa Sarkozy’ego.
Kilkanaście dni temu wspominał on o konieczności podniesienia płacy minimalnej. Dzięki tym hasłom Partia Socjalistyczna wspólnie z lewicowymi „odłamkami” ma szanse przejąć pełnię władzy po wyborach parlamentarnych (10 i 17 czerwca, kiedy to odbędzie się druga tura), ale może narazić kraj na szybkie obniżki ratingu, którym wciąż jest prestiżowe AAA (poza S&P, który już jakiś czas temu zdecydował się na obniżkę do AA+). Jeżeli na rynki wrócą plotki nt. Francji, to o spadek EUR/USD w okolice 1,2287, a więc dołka z 1 czerwca, w ciągu najbliższych dni będzie łatwo. Zwłaszcza, że w tle będziemy mieć też niepewność związaną z wyborami parlamentarnymi w Grecji – po cichu wszyscy liczą, że SYRIZA ich nie wygra, ale nikt nie postawi na to dużych pieniędzy.
W najbliższym czasie uwaga rynków skupi się na danych z Chin – sobota/niedziela – w porannym komentarzu zwracałem uwagę, iż część inwestorów obawia się, że mogą być one złe, po tym jak wczoraj PBOC nieoczekiwanie obniżył stopy procentowe o 25 p.b. Z kolei poniedziałkowy kalendarz wygląda względnie spokojnie, co nie oznacza, iż tak też będzie na rynku. W porannym komentarzu pisałem, iż istnieje ryzyko, iż nowy tydzień zaczniemy od luki spadkowej.
Jeżeli tak się stanie, to szanse na szybki retest dołka z 1 czerwca na 1,2287 znacząco wzrosną. Strefa wsparcia 1,2415-50, która sprawdziła się dzisiaj, nie powinna długo pełnić swojej roli. Najbliższy istotny opór to rejon 1,2490.