Opublikowane w weekend sondaże wyborcze w Grecji, które wskazywały na możliwość zwycięstwa w czerwcowych wyborach proreformatorskiej Nowej Demokracji, poprawiły w poniedziałek nastroje na rynkach finansowych.

Zmiana na fotelu sondażowego lidera w Grecji została odebrana jako mniejsze prawdopodobieństwo opuszczenia przez ten kraj strefy euro. Inną pozytywną informacją płynącą z Grecji było dokapitalizowanie czterech tamtejszych banków kwotą 18 mld EUR. National Bank otrzymał pomoc w wysokości 6,9 mld EUR, Piraeus Bank dostał 5 mld EUR, Eurobank 4,2 mld EUR, natomiast Alpha Bank 1,9 mld EUR.

Hiszpania wciąż straszy
Pozytywne wieści jakie napłynęły z Grecji sprawiły, że cała uwaga inwestorów skoncentrowała się na problemach Hiszpanii. Przede wszystkim na problemach tamtejszego sektora bankowego. Inwestorzy zaczęli wyprzedawać hiszpański długu, windując spread pomiędzy 10-letnimi obligacjami tego kraju a niemieckimi bundami do najwyższego poziomu w historii strefy euro. Na wartości traciła też giełda w Madrycie. IBEX spadł o 2,2% do 6401,20 pkt., kończąc notowania na najniższym poziomie od 2003 roku.

Potwierdzeniem słuszności tego zaniepokojenia sytuacją Hiszpanii mogą być też opublikowane dziś rano dane o sprzedaży detalicznej. W kwietniu roczna dynamika sprzedaży obniżyła się o 9,8%, co jest najgorszym wynikiem przynajmniej od 2003 roku.

Perspektyw dla rynków nie takie złe
Sytuacja na rynkach finansowych od kilku tygodni pozostaje zła. Martwić może to, że w momencie gdy pojawiają się pozytywne czynniki (greckie sondaże), inwestorzy natychmiast znajdują nowe negatywne impulsy (Hiszpania). Jednak wbrew pozorom perspektywy nie są takie złe. Nie jest wykluczone, że już wkrótce do akcji wkroczą banki centralne, co mogłoby tchnąć nową iskierkę nadziei w rynki finansowe.

Za majowym przyspieszeniem spadków na giełdach, surowcach i EUR/USD stały dwie grupy czynników. Z jednej strony były to obawy, że recesja w strefie euro będzie w tym roku głębsza niż to pierwotnie zakładał rynek. Z drugiej, inwestorzy obawiali się ewentualnego niekontrolowanego wyjścia Grecji ze strefy euro i konsekwencji jakie to wyjście będzie generowało dla innych państw. W to wszystko wplatały się jeszcze obawy przed twardym lądowaniem chińskiej gospodarki oraz sygnały wyhamowywania wzrostu gospodarczego w USA.

Z powyższej grupy podażowych impulsów jeden wydaje się być zneutralizowany. Mianowicie Grecja. Ostatnie sondaże dają nadzieję na proreformatorski rząd. Stąd też ryzyko niekontrolowanego opuszczenia strefy euro maleje. Jest jednak szansa na to, że już niedługo zostaną zneutralizowane również inne podażowe elementy. Przynajmniej na jakiś czas. Tak stałoby się, gdyby banki centralne lub rządy zaczęły wdrażać instrumenty stymulujące wzrost gospodarczy.
W przypadku Chin o takich stymulantach mówi się już otwartym tekstem. Chińska prasa donosi nawet, że na wspieranie wzrostu zostanie przeznaczone 2 bln jenów, połowa tego co w 2008 roku.

Gwałtownie hamująca Europa również potrzebuje nowych działań. Stąd też przy trudnym do wypracowania przez polityków kompromisie ws. wspierania wzrostu gospodarczego, być może ponownie do akcji wkroczy ECB, decydując się na LTRO3.

Zagrożenia jakie dla amerykańskiej gospodarki niesie Europa jest na tyle duże, żeby oczekiwać nowych działań również ze strony Fedu. Szczególnie, że już w czerwcu kończy się Operacja Twist.

Powyższy, chińsko-europejsko-amerykański mix ma szansę podziałać na wyobraźnie inwestorów i już niedługo doprowadzić do definitywnej zmiany nastrojów na rynkach finansowych. Historia uczy, że w optymistycznym scenariuszu mogłoby to wspierać rynki przez 3-4 miesiące. W pesymistycznym wystarczy tylko na letnią hossę.

Marcin R. Kiepas