Sukces Trumpa byłby dobrą wiadomością dla branż energochłonnych i producentów silnych na amerykańskim rynku. Triumf Bidena ucieszy eksporterów i zarabiających na zielonej transformacji.
W przypadku wygranej Donalda Trumpa utrzymanie ceł na stal i aluminium sprawi, że część taniego towaru zamiast do USA wciąż będzie trafiać na rynek europejski. Dzięki temu amerykańskie hutnictwo nie jest tak obciążone jak na Starym Kontynencie. Dodatkowo Trump odrzuca porozumienie o neutralności klimatycznej, z czego korzysta przemysł wydobywczy i tradycyjne firmy energetyczne, które będą ewoluować ku niższej emisyjności we własnym tempie. Joe Biden zapowiedział tymczasem odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz energii odnawialnej. Zielony zwrot byłby korzystny np. dla Tesli, która jest największym amerykańskim producentem pojazdów elektrycznych.
Wygrana Trumpa może oznaczać mniej dynamiczny niż w przypadku triumfu Bidena rozwój branż związanych z transformacją energetyczną. Choć obecny prezydent nie negował idei wsparcia dla elektrycznych samochodów, to demokrata zapowiadał wzmocnienie tych działań i rozbudowę infrastruktury. Jak dotąd USA zostają w tyle za Europą w popularyzacji bezemisyjnego transportu. To zresztą może wkrótce stać się polem konfliktu Trumpa z poszczególnymi stanami. Przykładem jest Kalifornia, która ogłosiła, że chce zakazać sprzedaży pojazdów spalinowych do 2035 r. Ograniczenie zielonej rewolucji to jednak szansa dla innych części rynku. Z nadzieją patrzą na to koncerny, które nie będą musiały tak szybko dopasowywać się do kosztownych restrykcji emisyjnych na wzór regulacji z Europy.
Przychylność Trumpa dla paliw kopalnych nie oznacza jednak eldorado dla wszystkich dostawców aut z tradycyjnym napędem. Jego pozostanie w Białym Domu nie poprawiłoby bilansu handlu autami przez Atlantyk. Niemieckie koncerny, jak Daimler czy Volkswagen, od lat liczą na łatwiejszy dostęp do amerykańskiego rynku na podstawie umowy o wolnym handlu. Na tę jednak w obliczu trwającego konfliktu celnego nie ma na razie szans. Jednocześnie Trump jest odpowiedzialny za wyższe ceny stali, co powoduje wzrost kosztów po stronie producentów. Prezydent wcześniej wspominał też o możliwości obciążenia cłami niemieckiej motoryzacji. – Współpraca gospodarcza USA z UE w przypadku zwycięstwa Bidena byłaby łatwiejsza, ale nic nie stanie się automatycznie. Sam kandydat zapowiedział, że usiadłby do rozmów o umowie handlowej dopiero wtedy, gdy zainwestuje w rozwój społeczno-gospodarczy Amerykanów. Nie ulega wątpliwości, że choć będzie ostrożny, to będzie chciał się porozumieć z UE np. w zakresie ceł, choćby po to, by zyskać sojusznika w potyczce z Chinami – wskazuje Marek Wąsiński z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Kontynuacja wizji „America First” byłaby korzystna dla silnych na rynku wewnętrznym, ale nie dla eksporterów, którzy muszą się borykać z ryzykiem odwetu ze strony państw odbiorców ich produkcji. Wybór Trumpa raczej nie zmniejszy napięć z UE w kontekście rywalizacji Airbusa z Boeingiem czy przemysłu spożywczego. W zeszłym roku Stany Zjednoczone wprowadziły 10-proc. taryfę na samoloty i części do Airbusa. Obłożono też cłami europejskie produkty spożywcze, m.in. sery i wina, w reakcji za wspieranie europejskiego koncernu rządowymi dotacjami ze Starego Kontynentu. W październiku Światowa Organizacja Handlu wyraziła jednak zgodę na nałożenie przez UE ceł wyrównawczych na towary warte 4 mld dol. To otwiera pole do kolejnej rundy negocjacji. Część europejskich polityków twierdzi jednak, że nawet zmiana lokatora w Waszyngtonie nie zmieniłaby nastawienia Amerykanów do Starego Kontynentu.
Stany Zjednoczone od kilku lat nie są przyjaznym partnerem dla państw europejskich – mówił minister gospodarki Francji Bruno Le Maire. – To, czy Amerykanie wybiorą Bidena czy Trumpa, nie zmienia tego faktu o znaczeniu strategicznym – dodawał. Restrykcje nakładane na europejski przemysł spożywczy są też związane z silną pozycją bigtechów. To reakcja na przymiarki do wprowadzenia przez UE i poszczególne państwa członkowskie podatku cyfrowego. Trump blokował wejście na amerykański rynek chińskiego Huaweia i jego dostawców, a przy blokadzie TikToka naciskał, by w rozwijającej się platformie ważną rolę odgrywał amerykański gigant – najpierw Microsoft, a ostatecznie Oracle. W tym zakresie nie należy spodziewać się wielkich zmian.
Republikanie i demokraci podnoszą podobne wątpliwości co do ochrony prywatności i zalecają dogłębne zbadanie funkcjonowania Amazona, Facebooka czy Google’a przez pryzmat ewentualnego monopolu. Z drugiej strony można się spodziewać, że również Biden broniłby technologicznych gigantów przed chęcią wprowadzenia w Europie podatku cyfrowego czy ryzykiem infiltracji ze strony chińskich podmiotów. – W Waszyngtonie panuje konsensus, by nie ustępować Chinom w kwestii technologii. Z drugiej strony Trump od początku prezydentury starał się uzyskać miano nieobliczalnego, by nic nie krępowało jego możliwych decyzji i by jego partnerzy nie wiedzieli, czego się po nim spodziewać. Z racji tej nieprzewidywalności nie da się wykluczyć, że w kolejnej kadencji postanowi załagodzić politykę względem Chin, a zamykając ten front, zaostrzy relacje z Europą – dodaje Marek Wąsiński.
Jeśli wybory wygra demokrata, będzie chciał się dogadać z Europejczykami