Prezesem zarządu czwartego co do wielkości niemieckiego banku zostanie Manfred Knof, który ma opinię czyściciela stajni Augiasza w instytucjach finansowych.
W lipcu prezes Commerzbanku Martin Zielke i szef rady nadzorczej Stefan Schmittmann jednocześnie poinformowali, że opuszczają swoje stanowiska. Do długoletnich kłopotów biznesowych instytucji doszedł kolejny – kadrowy. Decyzja Zielkego i Schmittmanna została wywołana listem amerykańskiej firmy inwestycyjnej Cerberus, która ma ok. 5 proc. udziałów w Commerzbanku. Pismo, które przeciekło do mediów, było aktem oskarżenia pod adresem kierownictwa. Inwestor, nie przebierając w słowach, wytykał szefostwu niemieckiego banku nieudolność, obarczał za katastrofalne wyniki finansowe i domagał się od zarządu zdecydowanych kroków naprawczych. Od 2017 r., kiedy Cerberus stał się udziałowcem Commerzbanku, wartość jego akcji spadła o 60 proc.
Wśród kandydatów na stanowisko prezesa byli wymieniani szef działu klientów korporacyjnych Holender Roland Boekhout i dyrektor finansowa Bettina Orlopp. Szefem rady nadzorczej miał zostać jeden z jej członków Nicholas Teller. Udziałowcy zdecydowali się jednak poszukać specjalistów na zewnątrz. W sierpniu na czele rady stanął Hans-Jörg Vetter, były prezes landowych banków Badenii-Wirtembergii i Berlina. Z definicji zna on wszystkich politycznych decydentów i potrafi się poruszać w biurokratycznej machinie niemieckiego państwa.
To właśnie Vetter zaproponował Manfredowi Knofowi stanowisko prezesa zarządu. Knof zaledwie w ubiegłym roku został zatrudniony przez Deutsche Bank. Otrzymał tam zadanie restrukturyzacji pionu klientów indywidualnych. Cel, jaki przed nim postawiono, to oszczędności w wysokości 1 mld euro. Czy mu się to udało, okaże się w kolejnych miesiącach. Od początku pojawiały się jednak pogłoski, że nie odpowiada mu środowisko pracy i że nie jest do końca lojalny wobec zarządu. Wcześniej przez 21 lat, do 2017 r., pracował dla największej niemieckiej firmy ubezpieczeniowej Allianz, gdzie zajmował się m.in. restrukturyzacją sprawiających kłopoty zagranicznych spółek córek.
– Chodzi o zwiększenie zysków, obniżenie kosztów i zakwestionowanie status quo – tak oczekiwania wobec nowego prezesa podsumował Vetter w jednym z wywiadów. – W banku nadal istnieją skostniałe struktury, które nie są dostosowane do dzisiejszych wymagań i wielkości instytucji – dodał. Niemieccy analitycy rynku bankowego uściślają, że Knofowi łatwiej będzie ciąć, ponieważ jest człowiekiem z zewnątrz, nieuwikłanym w układy koleżeńskie w nowym miejscu pracy. Przyznają jednocześnie, że menedżer jest nieprzewidywalny. Odszedł on z Allianza po konflikcie z prezesem Oliverem Bätem, kiedy ten nie chciał się zgodzić na plany sanacji centrali firmy w Niemczech. Knof po prostu spakował rzeczy z biurka i zrobił sobie dwuletnią przerwę, znikając z radarów.
Następnie, jakby nigdy nic, pojawił się w Deutsche Banku. Rozmiarów cięć, których podejmie się nowy prezes, można się jedynie domyślać. Program naprawczy dla banku autorstwa Zielkego, ogłoszony na początku roku, zakładał likwidację 450 z 1000 filii i zwolnienie 10 tys. ludzi, czyli co czwartego pracownika. List Cerberusa był reakcją właśnie na ten plan jako za mało ambitny i niedający nadziei na poprawę sytuacji firmy. Należy zatem zakładać, że od Knofa będzie się oczekiwać więcej.
Commerzbank ma kłopoty od wielu lat. Od 2009 r. 15 proc. akcji koncernu posiada skarb państwa. Miało to być krótkotrwałe wsparcie dla dotkniętego przez kryzys finansowy przedsiębiorstwa. Rząd RFN wciąż nie może się jednak pozbyć udziałów, bo poniósłby straty. Wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz próbował nakłonić w ubiegłym roku dwie kulejące instytucje finansowe – Commerzbank i Deutsche Bank – do fuzji, licząc, że powstały gigant będzie miał większe szanse w konkurencji z globalnymi graczami. Rozmowy zakończyły się jednak fiaskiem, po tym jak zarządy obu banków doszły do wniosku, że połączenie nie wniosłoby wystarczającej wartości dodanej.
Również w ubiegłym roku Commerzbank ogłosił zamiar sprzedaży do końca 2020 r. udziałów w mBanku. Ówczesny prezes Zielke, dopytywany w jednym z wywiadów, dlaczego zdecydował się na pozbycie się perły, jakim jest działający w Polsce mBank, odparł, że chodzi m.in. o uwolnienie ok. 1 mld euro kapitału własnego. Wraz z pieniędzmi ze sprzedaży miał on zostać zainwestowany w główny obszar działania i restrukturyzację firmy: koszty redukcji miejsc pracy i zamykania oddziałów. Frankfurcki bank jest właścicielem 69,3 proc. udziałów w polskiej spółce córce. Najbardziej prawdopodobnym nabywcą tych akcji był bank Pekao S.A. Kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa pokrzyżował jednak te plany i sprzedaż została odłożona. Na razie nie wiadomo, czy Knof wróci do tematu. W tym roku analitycy spodziewają się, że Commerzbank poniesie straty w wysokości 140 mln euro netto. Od początku kryzysu pandemicznego kurs akcji przedsiębiorstwa spadł o 35 proc.