Wtorkowa sesja na Wall Street zakończyła się wzrostami, inwestorzy skupiają się na sygnałach dotyczących możliwego ożywienia gospodarczego, przykładając mniejszą wagę do protestów społecznych w USA. S&P 500 od dołka w marcu zyskał już 40 proc.

Dow Jones Industrial na zamknięciu zyskał 1,05 proc. i wyniósł 25.742,65 pkt.

S&P 500 zwyżkował 0,82 proc. i wyniósł 3.080,82 pkt.

Nasdaq Comp. poszedł w górę 0,59 proc., do 9.608,38 pkt.

Po raz kolejny najmocniej zyskiwały na Wall Street spółki, które najbardziej skorzystają z otwarcia gospodarki. Rosły akcje banków, w tym Wells Fargo i Bank of America. Zyskała sieć odzieżowa Gap.

Spadały natomiast firmy technologiczne, w tym Facebook, Netflix, Amazon, Alphabet i Apple.

Giełdy ignorują trwające zamieszki w amerykańskich miastach, chociaż analitycy są zdania, że to się zmieni, jeśli inwestorzy nabiorą przekonania, że mogą one potrwać przez całe lato, zakłócając plany poszczególnych stanów dotyczące otwierania gospodarki po pandemii koronawirusa i pogarszając nastroje konsumentów.

„Niezwykłe jest to, że rynek pozostaje w tym pozytywnym nastroju. Mimo fali protestów w USA i obecnej sytuacji w Hongkongu, inwestorzy nie odpuszczają i widzą miejsce na optymizm” - powiedział Elwin de Groot, szef strategii makro w Rabobank.

„Ten optymistyczny odczyt ryzyka może się utrzymywać tylko wtedy, gdy odczyty danych takich jak zamówienia i zatrudnienie będą się poprawiać z miesiąca na miesiąc” - ocenił Alan Ruskin, główny międzynarodowy strateg w Deutsche Banku.

"Dobre informacje o szczepionkach wspierały rynki akcji w maju, ale relacje USA-Chiny i społeczne niepokoje mogą wejść na główny plan w czerwcu. Indeks S&P pozostaje bardzo wrażliwy na pojawiające się newsy" - dodaje Lori Calvasina, główny strateg amerykańskich akcji w RBC.

W trakcie poniedziałkowych protestów w Louisville w Kentucky zginął mężczyzna, gdy policja i Gwardia Narodowa otworzyły ogień, by rozproszyć tłum - informuje agencja Associated Press. Łącznie w zamieszkach w USA śmierć poniosło już pięć osób.

Były wiceprezydent USA, rywal prezydenta Donalda Trumpa w listopadowych wyborach, Joe Biden oskarżył Trumpa o wykorzystywanie wojska "przeciwko Amerykanom". Były prezydent Barack Obama potępił stosowanie przemocy podczas protestów i pochwalił demonstrujących pokojowo.