Na całym świecie w czwartek spadają indeksy giełdowe, po ostrzeżeniach szefa Fed Jerome'a Powella, że gospodarcze skutki pandemii koronawirusa mogą być długotrwałe oraz ze względu na nasilające się napięcia między USA i Chinami, które niepokoją inwestorów.

Wszystkie najważniejsze indeksy azjatyckie odnotowały w czwartek straty, trendy spadkowe widoczne były już na otwarciu giełd europejskich, tracą też akcje spółek amerykańskich - podaje AP.

Nie tylko środowe wystąpienie Powella poważnie zaniepokoiło inwestorów, ale też - jak pisze "Economist" - Waszyngton wykonał pierwszy "wojowniczy krok" w narastającym konflikcie z Chinami. Administracja prezydenta Donalda Trumpa zmusiła organ nadzorujący federalny fundusz emerytalny, aby nie inwestował w chińskie firmy.

Jak komentuje AP, napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Chinami ostatnio bardzo zaważyły na nastrojach inwestorów.

Reuters pisze, że administracja Trumpa ostatnio zdecydowanie przyśpiesza wszelkie kroki, które mogą doprowadzić do zmian w globalnych łańcuchach dostaw, aby wyłączyć z nich Chiny.

Pogłębiający się konflikt między Waszyngtonem a Pekinem "jest źródłem pesymizmu na rynku, ponieważ może wykoleić z trudem osiągnięte porozumienie handlowe, które nastąpiło po długiej wojnie celnej" - wyjaśnia agencja Kyodo.

Niepokoje o kolejny konflikt między USA i Chinami narastają od dłuższego czasu, ale środowe wystąpienie szefa Fed spowodowało nagłe tąpnięcie nastrojów, ponieważ - jak oceniają agencje - odebrał on inwestorom nadzieję na to, że po zamrożeniu gospodarki USA, w ramach walki z epidemią, nastąpi gwałtowne ożywienie.

Powell powiedział, że gospodarcze skutki pandemii koronawirusa mogą się okazać długotrwałe i dramatyczne, a bankructwa tysięcy małych i średnich firm pogłębią bezrobocie, to one bowiem generują najwięcej miejsc pracy.

Długotrwała recesja może też zniechęcić do inwestycji, co również spowolni tworzenie miejsc pracy i może zahamować rozwój technologiczny - ostrzegł Powell.

Kondycję gospodarki USA mogą - jak powiedział - podeprzeć kolejne pakiety pomocowe, które będą jednak kosztowne. Państwo będzie się więc zadłużać, w coraz większe długi popadną też gospodarstwa domowe i firmy, co oznacza obciążenie Amerykanów i tamtejszej gospodarki na lata.

W środę główna ekonomistka Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Gita Gopinath ostrzegła, że napięcia handlowe między krajami i przerwanie globalnego łańcucha dostaw utrudnią uzdrawianie gospodarki po kryzysie wywołanym przez pandemię koronawirusa.

Tymczasem, jak pisze "Economist", pierwszy "wojowniczy krok" administracji Trumpa wobec Pekinu oznacza po prostu, że stara się ona ograniczyć inwestycje w chińskie firmy, a docelowo doprowadzić do "finansowego odłączenia" USA od Chin.

"W grę wchodzą ogromne pieniądze (...). Kapitalizacja chińskich firm (na giełdzie) w Nowym Jorku wynosi blisko 1,2 biliona dol., mniej więcej tyle samo, ile warte są (amerykańskie) obligacje skarbowe będące w posiadaniu Chin. Inwestycje w portfolia, jakie przepływają między Ameryką a Chinami, przekraczają 150 mld dol. rocznie" - wyjaśnia "Economist", który nazywa ostatnią decyzję administracji Trumpa "pierwszą salwą, jaką Waszyngton skierował na Pekin".

Te napięcia już teraz poważnie wpływają na nastawienie rynku i inwestorów - mówi Ivy Wong z firmy Baker McKenzie. Co więcej, jeśli Waszyngton pójdzie dalej tą drogą, to zaszkodzi "chińskim oddziałom amerykańskich firm i w ten sposób ucierpią korporacje będące czempionami amerykańskiej gospodarki" - pisze "Economist".

Zdaniem brytyjskiego tygodnika Waszyngton zrobił pierwszy krok w kierunku finansowej wojny z Pekinem. Pozostaje jednak nadzieja - kontynuuje "Economist" - że amerykańska komisja papierów wartościowych (SEC), nadzorująca rynek, nie będzie skłonna poprzeć administracji "w otwartej wojnie finansowej".