Polska złotówka w ostatnich dniach traciła do najmocniejszych walut, w poniedziałek przed południem euro osiągnęło najwyższy kurs od czasu kryzysu w 2008 r. (4,63 zł), podobnie frank szwajcarski i dolar osiągają poziom wyceny niewidziany od lat (odpowiednio 4,38 i 4,30 zł). W dniu, kiedy stwierdzono w Polsce pierwszy przypadek zarażenia się koronawirusem euro było wyceniane na 4,295 zł, frank na 4,03 zł, natomiast za jednego dolara płacono 3,86 zł.
Kwiecień ocenia, że panika na rynkach finansowych, która wybuchła po gwałtownym rozprzestrzenieniu się epidemii koronawirusa, jest pochodną decyzji władz o zamykaniu granic, jak i ograniczaniu działalności gospodarczej.
"To co dziś obserwujemy, to praktycznie zatrzymanie działalności gospodarczej na świecie, wynikające w dużej mierze z decyzji władz, mających uzasadnienie w sytuacji epidemiologicznej" – ocenił ekonomista. "Możemy przypuszczać, co by było, gdyby reakcje administracji na świecie były inne. Prawdopodobnie zachowania inwestorów byłyby na rynkach spokojniejsze, ponieważ nie byłoby takiego nagłego i dogłębnego +zatrzymania gospodarki+, a to właśnie, w dużej mierze, wywołało panikę"- dodał.
Ekspert stwierdził, że to nie znaczy, że byłaby to strategia zwycięska, a lekarze i naukowcy twierdzą, że wręcz przeciwnie – brak reakcji doprowadziłby do ogromnej katastrofy zdrowotnej. "A efekt byłby taki, że ograniczenia i tak zostałyby wprowadzone, tylko że później, co widać chociażby na przykładzie brytyjskim" – dodał. "Należy zwrócić uwagę, że obecnie decyzje są podejmowane w obliczu ogromnej niepewności i mamy tylko jedną szansę na podjęcie właściwej decyzji" – powiedział.
"Dzisiejsza sytuacja to nie eksperyment, który możemy sobie powtarzać tyle razy, ile potrzebujemy i finalnie wybrać najlepszy scenariusz. Można zastanawiać się jedynie, czy decyzje w USA i Europie nie przyszły za późno, więc restrykcje w gospodarce nie byłyby może tak drakońskie. Jednak duże koszty i tak były nie do uniknięcia" – ocenił Kwiecień.
Sytuacja na rynkach finansowych związana jest z tym, co dzieje się z dolarem. Rezerwa Federalna USA (Fed) poinformowała w poniedziałek, że uruchomi zakup nieograniczonej liczby obligacji w celu utrzymania niskich kosztów finansowania zewnętrznego i ustanowi programy zapewniające przepływy kredytowe do korporacji, a także do władz stanowych i lokalnych.
Z kolei nie ma na razie porozumienia w Kongresie USA, gdzie amerykańskie partie dyskutują ws. gospodarczego pakietu stymulującego na czas epidemii koronawirusa. Jednak nie ustają wysiłki, aby pakiet pomocy dla gospodarki USA, zaproponowany przez Republikanów, a zablokowany w niedzielę w Senacie przez Demokratów, został jednak przyjęty.
"W USA widać szybkie działania Fedu, jednak w Kongresie nadal nie przegłosowano regulacji mających wesprzeć amerykański biznes" – powiedział Kwiecień. "Problemem jest, że w tym roku są wybory prezydenckie, a tarcia między Demokratami i Republikanami co do szczegółów projektów pomocowych to po prostu walka kampanijna" – ocenił.
Kwiecień dodał, że złoty się umocni dopiero, jak sytuacja się ustabilizuje. "Wszelkie formy wsparcia, m.in. wchodzące w skład propozycji +tarczy antykryzysowej+ nie wpłyną bezpośrednio na sytuację naszej waluty, ale może – i powinno - wpłynąć na płynność naszych przedsiębiorstw, ponieważ to jest dla nas dziś kluczowe. Moje obawy są związane z tym, że jakakolwiek pomoc ze strony rządu przeciąga się w czasie" – powiedział.
"Zwłaszcza, że zagrożenie wynikające z braku płynności w firmach odbije się też na pracownikach, jeśli pojawią się opóźnienia w wypłatach pensji, co doprowadzi do społecznej paniki" – dodał.
"Działania utrzymujące płynność są potrzebne +na już+, tak jak działa Fed, m.in. skupując w USA chociażby obligacje firm" – ocenił Kwiecień. "U nas ta pomoc się oddala, a problemy z płynnością już się zaczynają, we wtorek spółka CCC ogłosiła, że wstrzymuje spłatę zobowiązań w wysokości 20 mln zł, a to dopiero początek drugiego tygodnia lockdown" – zauważył ekspert. I dodał, że jeśli tak duże spółki mają już problemy z płynnością, to zagrożenie dla mniejszego biznesu jest o wiele większe.
"Jeśli chodzi o zachowanie złotówki, to nałożyło się tu kilka czynników" – stwierdził ekonomista.
"Jeden, to ogólnoświatowa sytuacja ekonomiczna, która dotyczy wielu walut, jednak w przypadku złotówki sytuację pogarsza to, że w momentach ogromnej niepewności następuje na początku wycofanie kapitału z rynków zaliczanych do wschodzących" – opisał Kwiecień. "Drugi czynnik to fakt, że banki z powodu sytuacji globalnej przestały sobie nawzajem pożyczać pieniądze i zaczęły skupować dolara na rynku spotowym. To doprowadziło do bardzo dużego umocnienia dolara, który i był i tak drogi" – dodał.
Ekonomista uznał, że to "dobiło złotego, ponieważ początkowo – mimo spadków na warszawskim parkiecie – kurs złotego utrzymywał się. Jednak później, z powodu utraty +dolarowej+ płynności przez banki, złoty, jak i inne waluty rynków wschodzących straciły. Teraz amerykański bank centralny Fed podjął działania mające tę płynność przywrócić, oferując m.in. 700 mld dol. na skup obligacji" – ocenił.
"Efekt jest taki, że pomoc jest zawieszona, a jak wspomniałem w kontekście Polski ważna jest szybkość pomocy. Jednak przewiduję, że niedługo obie strony osiągną kompromis, bo na dłuższą metę przeciąganie sprawy w Kongresie nie jest korzystne dla nikogo" – dodał.
Ekonomista, stwierdził, że mimo tego, że złotówka się osłabia, co w teorii dotychczas było zazwyczaj korzystne dla naszych eksporterów –to jednak trudno w tym momencie oczekiwać efektu zwiększenia się konkurencyjności naszych eksporterów, ponieważ na pewno zamówienia z zagranicy spadną.
Ekonomista stwierdził, że jeśli chodzi o kurs euro, to jego zachowanie jest uzależnione od tego, co się dzieje na rynkach: kredytowym i walutowym. "Działania władz w eurolandzie będzie można ocenić dopiero za jakiś czas, czy udało się – i w jakim stopniu – zamortyzować ich wpływ na gospodarkę i ocenić skuteczność" – powiedział.
"Taka sama sytuacja jest z frankiem szwajcarskim: to co wpływa na dolara i na euro, wpływa również na franka" – dodał. Ekonomista zauważył, że pozycja franka jest w Polsce dość specyficzna, a wzrost jego kursu względem złotego oczywiście nie jest niczym dobrym dla frankowiczów. "Jednak obawiam się, że ten aspekt zginie w natłoku informacji o kondycji rynków na świecie" – dodał.
Kwiecień ocenił, że jeśli działania Fed będą skuteczne, powinny prowadzić do osłabienia dolara wobec głównych walut. "W 2008 r. tak było, choć waluty rynków wschodzących (w tym złoty) traciły jeszcze przez kilka tygodni, choć na wstępie były mocno przewartościowane" - ocenił. "Rynki akcji zareagowały pozytywnie, ale ugaszenie pożaru finansowego to tylko jeden z warunków zakończenia bessy, choć jest to warunek niezbędny. Banki centralne, z Fed na czele, muszą dostarczyć płynność tam, gdzie nagle wyparowała. Co więcej, to może wcale nie być koniec. Rozwiązania Fed mogą pomóc w USA, ale "dolarowej" płynności bardzo brakuje na innych rynkach" – podsumował ekonomista.